Sanok w malarstwie Leona Getza. Ważny wernisaż w Muzeum Historycznym

Malarstwo Leona Getza dziś nabiera szczególnie symbolicznej wymowy. Jarosław Serafin dyrektor Muzeum Historycznego zaprasza na niezwyczajny wernisaż wystawy, która odwołuje się do wielokulturowej tradycji miasta i która ma wymowę symbolicznego, ale też materialnego wsparcia dla Ukrainy.

W związku z przypadającymi w ubiegłym roku rocznicami urodzin i śmierci Leona Getza, Muzeum Historyczne planowało kilka spektakularnych wydarzeń. Sytuacja epidemiczna pokrzyżowała te plany. Czy wybuch wojny w Ukrainie wpłynął na decyzję, aby przygotować i pokazać wystawę Leona Getza?

Jarosław Serafin. Mistrz drugiego planuRosyjska agresja na Ukrainę zniweczyła pierwotne, rozległe plany, które snuliśmy wspólnie z przedstawicielami Muzeum Narodowego we Lwowie i miejscowej Narodowej Akademii Sztuki. Razem z naszymi partnerami z Ukrainy, przy szczególnym wsparciu dr Iriny Gakh zajmującej się naukowo biografią i twórczością Getza, pragnęliśmy pokazać to wyjątkowe malarstwo w dwóch najważniejszych dla jego biografii miastach: rodzinnym Lwowie i w Sanoku, w którym spędził dwie najbardziej owocne dekady swego życia. Dosłownie na kilka dni przed rosyjską agresją dyrektor Muzeum Narodowego we Lwowie Igor Kożhan zapewniał mnie, że we Lwowie panuje zupełny spokój i nie ma powodu do obaw. Wybuch wojny, którego – jak widać – nikt, pomimo wyraźnych sygnałów, nie dopuszczał do myśli, przekreślił możliwość zaprezentowania malarstwa Getza we Lwowie, ale nie unieważnił samego pomysłu. Przeciwnie, wobec rozgrywającej się w Ukrainie tragedii, wystawa w sanockiej odsłonie zyskała dodatkowe – podwójne uzasadnienie. Z jednej strony pragniemy w ten sposób przypomnieć sylwetkę nietuzinkowego twórcy i muzealnika, który oddał szczere zasługi dla naszego miasta. W tym kontekście postać Getza stanowi swoisty pomost kulturalny pomiędzy Ukrainą i Polską. Z drugiej strony postanowiliśmy nadać wydarzeniu charytatywny wymiar: w czasie zaplanowanego na 25 marca wernisażu w Muzeum Historycznym w Sanoku sprzedawane będą reprodukcje obrazów Getza, wyprodukowane przez wydawnictwo BOSZ. Uzyskane środki zostaną w pełni przekazane na pomoc uchodźcom z Ukrainy.

 

Kim był Leon Getz? Zbyt „ukraiński” dla Polaków i zbyt „polski” dla Ukraińców? – tak piszą biografowie Leona Getza, uzasadniając tym jego życiowe klęski. Co Pan o tym sądzi?

Właściwie już w pytaniu znajduje się cząstka odpowiedzi, jaka przychodzi na myśl, gdy pragniemy opisać biografię Getza. Rzeczywiście, trudno mówić o jego życiu w zupełnej abstrakcji od wyborów narodowych, szczególnie na tle ówczesnych polsko-ukraińskich napięć. Ale, by zacząć od najogólniejszych wiadomości: Leon Getz w świadomości sanockiej zapisał się przede wszystkim jako pionier muzealnictwa, oryginalny malarz, w mniejszym stopniu również jako nauczyciel. Jego zasługi na pierwszym z pól są powszechnie znane: Getz znalazł się w gronie twórców założonego w 1931 roku Muzeum Towarzystwa Łemkowskiego, a jego działalność zaowocowała stworzeniem zrębu imponującej kolekcji sztuki ikonowej, którą po dziś dzień możemy podziwiać w Muzeum Historycznym w Sanoku. To właśnie Getz ocalił od zniszczenia wielką część najcenniejszych ikon w kolekcji, które nie tylko zbierał, ale również poddawał konserwacji.

Działalność pedagogiczną tutaj pominę, bo chociaż to właśnie praca nauczycielska sprowadziła go w 1925 roku do Sanoka, to jednak traktował ją głównie jako źródło utrzymania, zajęcie mimo wszystko drugorzędne wobec największej pasji – malarstwa. Jego twórczość, rozwijana już w trakcie wojny polsko-ukraińskiej w cyklu rysunków wojennych, weszła w dojrzałą fazę po ukończeniu Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie i przyjeździe do Sanoka. Znalazł tu najwdzięczniejszy grunt do wyrażenia swej artystycznej wrażliwości, co przełożyło się na znakomity cykl pejzaży miasteczka, wraz z jego podwórcami, zakamarkami i schodami. Jednak również tu, właśnie z uwagi na prowincjonalny charakter miejsca, możliwości realizacji kariery artystycznej napotykały na oczywiste przeszkody. Kariera ta uległa zresztą załamaniu w ostatniej tercji życia. W realiach powojennej Polski, zamiast uznania o jakie zabiegał, Getz doświadczył w Krakowie goryczy klęsk osobistych i zawodowych. Został poddany brutalnym represjom ze strony Urzędu Bezpieczeństwa, a zaszczuty – 12 maja 1953 roku podjął wraz z drugą żoną, Marią próbę samobójczą. Maria zmarła, Leona odratowano. Zarzuty – i tu dochodzimy do kwestii narodowościowej – dotyczyły rzekomej współpracy Getza – zadeklarowanego Ukraińca – z Gestapo oraz przypisywanej mu działalności nacjonalistycznej.

W świetle wszelkich dostępnych nam źródeł, m.in. przechowywanego w krakowskim oddziale IPN pamiętnika artysty wiemy, że wobec nacjonalizmu żywił odrazę. Ukraińska deklaracja narodowa w jego wypadku nie wiązała się z antypolskim podejściem. Przeciwnie, jego polscy uczniowie z Sanoka wspominali go jak najlepiej, jako człowieka tolerancyjnego i serdecznego. Nie mogło być zresztą inaczej, sam bowiem pochodził z mieszanej polsko-ukraińskiej rodziny, a troje – z czworga jego rodzeństwa – stanęło przy polskości.

Cieniem na jego biografii kładzie się niekiedy – podkreślam, że zupełnie niesłusznie – okres między 1940 a 1944 rokiem, kiedy to z polecenia niemieckiego okupanta (na stanowisko rekomendował go Willy Huber) mianowano go dyrektorem sanockiego muzeum na zamku, utworzonego z połączenia zbiorów łemkowskiej i polskiej placówki. Właśnie wówczas Getz dał może najlepsze dowody człowieczeństwa, sabotując liczne zarządzenia niemieckiego okupanta i skutecznie ratując bezcenne zbiory przed licznymi próbami hitlerowskiej grabieży. Co więcej, dzięki jego wstawiennictwu udało się ocalić przed wywózką polskich podopiecznych – Stefana Stefańskiego i Tadeusza Baruckiego.

Dlaczego warto przyjść do Muzeum i obejrzeć malarstwo Leona Getza? Jakie jego obrazy udało się zgromadzić na wystawie, której wernisaż odbędzie się 25 marca?

Na wystawie można będzie obejrzeć trzydzieści trzy obrazy olejne ze zbiorów Muzeum Historycznego w Sanoku oraz Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku. Są to w dużej mierze prace powstałe już w okresie krakowskim. Wówczas Getz – na podstawie fotografii, ale też z wyobraźni – odtwarzał namalowane w Sanoku, a zaginione w czasie wojny obrazy (a miał ich utracić około 120).

Wystawę warto odwiedzić przynajmniej z trzech powodów: prezentować będzie znakomite, a przecież wciąż nie dość dobrze poznane malarstwo. Getz wypracował bardzo oryginalny język artystyczny z charakterystyczną perspektywą, znakomitą kreską (rysunek, jeszcze przed zdobyciem akademickich szlifów stał u niego na znakomitym poziomie). Malowane przez niego z taką lubością sanockie pejzaże, owe ciemne podwórza, zaułki i schody nasuną nam niewątpliwie skojarzenia z miejscami, które i dziś bez trudu odnajdziemy w architektonicznej tkance miasta. Z drugiej strony niejeden obraz stanowi rejestr miejsc dawno zaginionych, a raczej zniszczonych, jak choćby dzielnica żydowska.

Po drugie nadchodząca wystawa stanowi w zamyśle hołd dla Getza, już nie tylko artysty, ale również wielowymiarowego człowieka. Owoce jego dziewiętnastoletniego pobytu w Sanoku – ocalone przed grabieżą i zniszczeniem zabytki Muzeum Historycznego w Sanoku – stanowią po dziś dzień szczególny legat kulturowy i przyciągają do Sanoka turystów z kraju i ze świata. To zasługuje na uznanie, którego za życia Getz z pewnością nie doświadczył.

Na koniec wreszcie, wystawa będzie mieć również wymiar dobroczynny, o czym wspomniałem na wstępie. Poza wymiarem materialnym to także dostępna nam forma symbolicznego wsparcia dla Ukrainy i Ukraińców, szczególnie adekwatna, bo realizowana w oparciu o postać, stanowiącą swoisty pomost kulturalny pomiędzy Lwowem i Sanokiem, Ukrainą i Polską. Mamy gorącą nadzieję, że jej drugi – lwowski etap będzie nam dane zorganizować jak najprędzej.

Rozmawiała msw