Pozostawić po sobie ślad

Duet Angeli Gaber i Tomasza Dybały w towarzystwie gości specjalnych rozbrzmi na scenie Eliksiru już 10 listopada. Marzeniem artystów jest nagranie i produkcja nowej płyty, jednak aby mogło się ono spełnić, a realizacja dojść do skutku, artyści wyruszyli do walki o fundusze, by móc zrealizować swoje ambitne cele.

10 listopada wraz z Tomkiem zagracie koncert w Eliksirze. Macie również w planach wydanie płyty, jednak nakłady znacznie przekraczają Wasze możliwości, stąd wyszliście z pewną inicjatywą do słuchaczy/publiczności. Opowiesz mi o tym?
Tomek Dybała od wielu lat jest moim gitarzystą i rzeczywiście wymyśliliśmy sobie ten koncert, ale to nie do końca chodzi o płytę. Z pewnością będzie ona zwieńczeniem naszej pracy, jednak zanim dotrzemy do produktu, to po drodze występuje wiele elementów, które się na ten proces składają, jak zaangażowanie muzyków i ich gaża. Do projektu zaprosiliśmy profesjonalnych muzyków, którym musimy zaproponować zasady współpracy. Całą produkcją będzie się zajmował Damian Kurasz, i to on odpowie za całokształt przygotowania materiału, który mamy zaplanowany z Tomkiem. Zależy mi na tym, żeby zaznaczyć iż w naszej zbiórce nie chodzi jedynie o zebranie pieniędzy (ponieważ mamy kaprys i chcemy go zrealizować), a bardziej o współpracę barterową. Zdajemy sobie sprawę, jakie są czasy i podejście do tego rodzaju przedsięwzięć, dlatego zarówno podczas koncertu, jak i on-line można zakupić nasze płyty pt. „Dobre Duchy”, „Opowieści z Ziemi”, czy „Zoria. Dziewczyna z gwiazd. Cichy memoriał”. Środki z ich sprzedaży z pewnością nas wesprą. Ponadto oferujemy szereg usług. Przykładowo można zamówić u nas prywatny koncert, czy to w duecie, czy w rozszerzonym składzie, oferujemy lekcje śpiewu, lekcje gitary. Pokusiłam się nawet o żartobliwą pomoc przy składaniu drewna – po prostu chcemy żeby nasza zbiórka była uczciwa. Nie chcemy tylko brać, ale również dać coś od siebie.

Czy Wasza najnowsza płyta nadal będzie czerpać z folkowych brzmień? Co zaplanowaliście tym razem?
No właśnie nie do końca folkowych. Pieśni szukam już bardziej w sobie niż w tradycji, chociaż wiem, że w dalszym ciągu jestem z tym mocno utożsamiana. Obecnie ruszyłam w stronę autorską, która czerpie z etnoprzestrzeni i naszych karpackich klimatów, ale myślę, że robię to trochę podświadomie, jednak nie jest to stricte folk i absolutnie moja muzyka nie opiera się na muzyce tradycyjnej. Chcemy z Tomkiem iść w bardziej taką modern stronę. Tomek ma wiele instrumentów i możliwości technicznych, m.in. posiada cztery gitary, mandolinę i przede wszystkim stację elektroniczną, dzięki której możemy wprowadzić do muzyki perkusję, bas, co pozwala nam na minimalizację składu. Oczywiście nie są to instrumenty żywe i prawdziwe, ale dzięki temu testujemy inne możliwości w muzyce. Dlatego na tej płycie będzie można usłyszeć utwory ocierające się o współczesne brzmienia, ale zachowują one tę moją liryczną stronę, która porusza smutniejsze tematy.

Wróćmy na chwilę do koncertu, który odbędzie się w listopadzie. Na scenie wystąpią również goście specjalni – Jacek Galant i Paweł Dziuban. Jak powstał ten pomysł?

Angela Gaber, Tomasz Dybała, Jacek Galant i Paweł DziubanBardzo się cieszę na ten koncert, ponieważ duet z Jackiem Galantem od lat chodził mi po głowie. Jestem jego fanką jeszcze z czasów licealnych. Ujmował mnie charyzmą i pewnością na scenie. Uważam, że jest to sanocki nieoszlifowany diament, który miał i nadal ma wielkie możliwości. Pamiętam, że jako młoda dziewczyna stałam pod sceną i byłam zafascynowana jego występem. Zresztą Jacek jest również przyjacielem naszej rodziny i cieszę się, że w końcu udało nam się zrealizować pomysł, który kotłował się w mojej głowie. Możliwość przyszła, kiedy w Eliksirze pojawiły się Jam Session. Małymi kroczkami zaczęliśmy spotykać się poza lokalem i tworzyć swoje coverowe historie i właśnie z tym materiałem wystąpimy dziesiątego listopada. Ja i Jacek jesteśmy zupełnie inni pod względem charakterów, ale bardzo podobni w pracy w zespole. Mam taką potrzebę zatrzymywania czasu, czy to w zdjęciach, czy we wspomnieniach – to jest mój sposób na nieuniknione zbliżanie się do końca, dlatego bardzo chciałam zrealizować ten projekt z Jackiem, który fajnie nazwał naszą grupę – Ślad. I tak jak z mojej strony jest Tomek Dybała, tak Jacek występuje ze świetnym gitarzystą Pawłem Dziubanem, który też jest znanej sanockiej scenie muzycznej. Intrygują mnie minimalistyczne rozwiązania, niekoniecznie z całą orkiestrą, stąd ten kwartet. Zaplanowaliśmy taki zaduszkowy repertuar, trochę melancholijny i uważam, że to doskonały czas na jego realizację. Stresuję się, ale jednocześnie bardzo czekam na nasz występ.

Opowiedz mi jeszcze, jakie jest twoje zdanie o sanockiej scenie muzycznej. Czasami odnoszę wrażenie, że to bardzo hermetyczne grono, a jak jest Twoim zdaniem?
Naprawdę takie odnosisz wrażenie? Wiesz, na początku może też miałam takie poczucie, ale w tej chwili wszystko się zmieniło i mam tu na myśli fakt powstania jam session. Ogólnie, muszę przyznać, że jestem bardzo wstydliwą osobą i każdy występ na scenie to dla mnie ogromny stres. Kiedy ktoś mówi, że scenie czuje się jak ryba w wodzie, to nie jestem ja. Dla mnie jest to za każdym razem lekcja i praca nad sobą, ale ostatecznie od połowy koncertu stres trochę odpływa. Dlatego z wielką nieśmiałością przyszłam na pierwszy jam session i co mi się tam spodobało? Przede wszystkim fakt, że ta formuła łączy pokolenia. Starzy wyjadacze bardzo czerpią od tej młodej krwi, która ma świeże podejście, ale jednocześnie chce się uczyć, ponieważ w pewien sposób jest zapatrzona w kolegów z większym doświadczeniem. Obserwowałam to z boku pod kątem socjologiczno – psychologicznych i byłam naprawdę zachwycona. Zauważyłam również, że każdy kto chciał mógł przyjść, zagrać, zaśpiewać i za każdym razem wszyscy byli ciepło witani. Myślę, że tę wspomnianą hermetyczność naznacza się, ponieważ czegoś nie znamy, boimy się i chodzą takie słuchy, że to towarzystwo wzajemnej adoracji, ale nie. Wiadomo, że trzymają się ci, którzy się znają, to naturalne, jest im łatwiej, czują się pewniejsi siebie, ale to nie oznacza, że nie dopuszczają do siebie innych. Wiadome, każdy wyjątek potwierdza regułę, jednak uważam, że sanocka scena muzyczna nie jest już tak hermetyczna. Jam session to bardzo otwarte miejsce, każdy mógł tam zaśpiewać lub też zafałszować (śmiech), bo chodzi o muzykę i zabawę, ale też słyszałam kilka „wykonów”, od których miałam ciarki.

Rozmawiała Emilia Wituszyńska

Artystom życzymy powodzenia w realizacji planów, a Państwa już dziś serdecznie zapraszamy na koncert.