Zapis rozmowy z Karolem Skorkiem.

Prezesuje pan Stowarzyszeniu Przedsiębiorców i Rolników „Swojak”. Proszę powiedzieć jak namawiacie powyższych do wstąpienia w wasze szeregi i ilu członków zrzesza obecnie organizacja?
Jako SPiR „Swojak” funkcjonujemy już od ośmiu lat. Przez nasze szeregi przewinęło się już dziesiątki osób i przedsiębiorstw. Nowych członków pozyskujemy dzięki nowoczesnemu podejściu w prowadzeniu social media oraz pracy naszych ambasadorów.

Dokładnie przed rokiem staraniem SPiR „Swojak” zorganizowano w Uczelni Państwowej konferencję pt. „Przyszłość ekonomiczna Sanoka”. Czy można wskazać jej wymierny efekt oprócz interesującej dyskusji panelistów?
Wszystkie cele edukacyjne jakie przed sobą wówczas postawiliśmy zostały zrealizowane. Pragnęliśmy pokazać opinii publicznej problemy z jakimi będziemy się mierzyć: wyludnienie, starzenie się społeczeństwa, załamanie systemu finansów publicznych, deindustrializacja. Nie chodziło nam o rozliczanie władzy bądź atakowanie kogokolwiek, tylko o to, byśmy wspólnie podjęli dyskusje na temat zagrożeń jakie na nas czekają w przyszłości.

Jakie działania podejmuje stowarzyszenie w celu propagowania swych idei zarówno w Sanoku jak i w pobliżu?
Po długich przygotowaniach postanowiliśmy w odświeżonej formie na nowo promować kampanię „Swój do swego po swoje”. W planach jest organizacja szeregu spotkań, akcji medialnych jak „Kupuj u Swojaka” oraz uruchomienie telewizji internetowej Swojak TV. Wiceprezes Swojaka na co dzień współpracuje z rzecznikiem Małych i Średnich Przedsiębiorców.

Rozważaliście w stowarzyszeniu start w ostatnich wyborach samorządowych czy wykluczacie udział w sprawowaniu władzy lokalnej?
Takie działania są niemożliwe, gdyż statut naszej organizacji zakłada apolityczność. Być może inni członkowie Swojaka w przyszłości będą kiedyś chcieli zaznaczyć swoją obecność na lokalnej scenie politycznej. Prywatnie natomiast takich ambicji i planów nie posiadam. Stoję na stanowisku, że działania edukacyjne, kształtowanie młodych pokoleń, są ważniejsze od nierzadko brutalnej walki politycznej.

Propagujecie wolność ekonomiczną i patriotyzm gospodarczy zawarte w haśle „swój do swego po swoje”. Nie jest tak, że wielu rodaków popiera takie postulaty, ale wygodniej jest od nich odstąpić wobec otoczenia przez zagraniczne markety i produkty?
Przyzwyczajenia ludzkie są silne, na co właśnie liczą międzynarodowe koncerny. Ich strategią  jest też spowodowanie tego, żeby klient uznał, iż nie ma on wyboru. Akcja „Swój do swego po swoje” ma na celu wykształcenie świadomości konsumenckiej oraz uświadomienie Polakom, że istnieje wiele dobrych, lokalnych i polskich produktów.

Pozostając w temacie utożsamiania się finansowego z Ojczyzną, jak Pan tłumaczy to, że choć w sferze wynagrodzeń rośnie „średnia krajowa”, to jednocześnie odnotowuje się wzrost Polaków wyjeżdżających do pracy np. w Niemczech czy Holandii?
Zagraniczne wyjazdy Polaków na przysłowiowe saksy świadczą o tragizmie naszych losów. Masowa emigracja lat 90. oznaczała, że nie potrafiliśmy stworzyć odpowiednio silnej gospodarki, która wchłonęłaby bezrobotne masy. Historia gospodarcza pokazuje, chociażby  w przypadku tzw. tygrysów azjatyckich, że odpowiednia wola elit politycznych połączona z pracą może doprowadzić do osiągnięcia najwyższego poziomu bogactwa w ciągu zaledwie jednego pokolenia.

Jakie jest pana stanowisko w kwestii członkostwa Polski w Unii Europejskiej?
Zasadniczym problemem Polaków są kompleksy względem Zachodu, tzn. jesteśmy ślepo wpatrzeni na naszych zagranicznych sąsiadów, pomimo iż cierpią oni również na wiele różnego rodzaju problemów. Na Brukselę należy patrzeć jak na arenę, gdzie różni gracze, tacy jak Niemcy czy Francja, zabiegają o własne ekonomiczne interesy. My też takim zawodnikiem „fighterem” powinniśmy się stać. Stąd też Polacy muszą nauczyć się twardo zabiegać o swoje interesy w ramach UE oraz lobbować za korzystnymi dla nas rozwiązaniami prawnymi.

Rozmawiał Piotr Paszkiewicz

Fot. arch. pryw. Karola Skorka