Rozmowa z Mateuszem Mijalem

Urodził się i wychował w Jaśle. Jest uzdolnionym muzykiem, obecnie coraz bardziej popularnym. Śpiewa, komponuje. Bierze udział w festiwalach. W ubiegłym roku zajął II miejsce w Konkursie Premier na Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu. W Sanoku, w Sanockim Domu Kultury wystąpił w ubiegłym tygodniu jako gość wieczoru, podczas którego ogłoszono wyniki plebiscytu na najlepszych sportowców „podkarpackiego trójmiasta”.

Skąd wzięła się u pana fascynacja muzyką? Przypadek? Tradycja rodzinna?

Wszystko się zaczęło, gdy rodzice kupili mi organki i zapisali do ogniska muzycznego, gdzie zacząłem się uczyć gry na klawiszach. Tam złapałem pierwszego bakcyla. Potem była szkoła muzyczna, klasa trąbki, a dodatkowo gra na fortepianie. W tamtych czasach do głowy mi nie przyszło, że będę śpiewał, ale wiedziałem, że chcę być muzykiem.

I muzyka zaczęła być najważniejsza?

Widziałem siebie w przyszłości jako trębacza w orkiestrze. Ukończyłem szkołę muzyczną I stopnia w Jaśle i trzeba było zdecydować: czy zostaję w Jaśle i idę do zwykłego liceum, wtedy muzyka jest tylko dodatkiem do ogólnej edukacji, czy kształcę się muzycznie. I tak się stało, że jako piętnastolatek wyjechałem z rodzinnego Jasła do Krakowa, kontynuowałem naukę w ogólnokształcącej szkole muzycznej, uczyłem się gry na trąbce, ale też zacząłem śpiewać. Po drodze były festiwale, konkursy… Dosyć fajnie mi tam szło. W końcu postanowiłem powołać swój zespół i zacząłem koncertować. Potem trafiłem do krakowskiego zespołu Skangur, następnie przeżyłem trzyletni epizod z zespołem „Ich Troje” i Michałem Wiśniewskim. Cały czas coś się działo, ale dopiero kiedy nagraliśmy z Liberem piosenkę, to otworzyło mi wiele drzwi i wszystko w mojej karierze ruszyło szybciej.

Festiwale to dobre doświadczenie dla młodego muzyka?

Festiwale bardzo pomagają młodym ludziom, którzy startują i uczą się dopiero kunsztu wokalnego i obycia ze sceną. Jest wtedy okazja nawiązania znajomości i wymiany doświadczeń. Zazwyczaj jest to też zdrowa rywalizacja.

Jak układa się współpraca ze stacjami radiowymi?

To pytanie raczej do osób decyzyjnych w tych stacjach… Jeżeli piosenka podoba się słuchaczom, a radio jest to w stanie zbadać, wtedy częściej gości na antenie.  Radio daje możliwość pokazania twórczości muzyków szerszemu gronu, jest oczywiście bardzo pomocne. Jeżeli utwór jest dobry, to zazwyczaj sam się broni, niepotrzebne mu wsparcie.

Zaśpiewał pan w Sanoku piosenki z repertuaru Grażyny Łobaszewskiej i Michała Bajora. To są pańscy mistrzowie?

Lubię i szanuję ich za ich artyzm, za to wszystko, co wnieśli w polską muzykę. Grażynę Łobaszewską za głos, za charyzmę, Seweryna Krajewskiego za piękne melodie, Michała Bajora za kunszt wokalny i osobowość. Słucham różnej muzyki – i tej nowoczesnej, i tej trochę starszej. Przyznam, że ta starsza jest mi wyjątkowo bliska. Lubię repertuar akustyczny, z dobrym tekstem. Tak, tekst ma dla mnie istotne znaczenie.

Rozmawiał pan z różnymi osobami, m.in. z tymi, którzy są odpowiedzialni za organizację miejskich imprez. Przyjedzie pan do nas ponownie w niedalekiej przyszłości?

Nic nie mogę powiedzieć!  Możliwe, że się uda latem przyjechać i wystąpić w Sanoku…

Rozmawiała msw