Izba Pamięci w Końskiem

Batruch, jakich mało

W Uhnowie bartuchami nazywano ciasta wielkanocne; ukraińska legenda mówi, że w pradawnych czasach wielkie kołacze, bartuchy wręczano wodzom po zwycięskiej bitwie. W języku greckim jest słowo „batraxos”, oznaczające żabę, hebrajskie imię Baruch, „błogosławiony”, bardzo często występowało zarówno w Uhnowie, jak i w całej Galicji, jedni uczeni językoznawcy twierdzą, że nazwisko Batruch pochodzi od imienia Bartłomiej, a inni – że od słowiańskiej formy „batram”.

O tym wszystkim można przeczytać w książce, którą do druku przygotował Stefan Batruch, wymyślił Andrzej Batruch z Niemiec, współfinansował Bogdan Batruch ze Szwajcarii. Ilu Batruchom należą się słowa uznania z powodu rozlicznych przedsięwzięć pro familia, ale i pro publico bono dowie się, kto zajrzy do starannie wydanej książki – albumu „Dzieje rodziny Batruch”.

„Przodkowie rodziny o nazwisku Batruch zostali obdarowani posiadłościami i osiedleni we wsi Końskie za zasługi w bitwie przeciwko Turkom i Tatarom pod Wiedniem w 1683 roku” – czytamy w jednym z pierwszych rozdziałów historii Batruchów. Właśnie Końskie, miejscowość położona w niezwykle malowniczym miejscu około 20 km od Sanoka w kierunku Mrzygłodu, Batruchowe gniazdo, jest kluczem do współczesnej opowieści. Nie tylko o Batruchach.

Co do Batruchów: poznałam Andrzeja, syna Stanisława, malarza, profesora Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Andrzej przyjechał do Sanoka, by wziąć udział w otwarciu Izby Pamięci w Końskiem. Bardzo ciekawie urządzonej Izby Pamięci, w której przeszłość będzie próbowała zmierzyć się z teraźniejszością,ba – może nawet z przyszłością…

Andrzej Batruch

W historii o Końskiem ważny jest także inny Andrzej Batruch, doktor medycyny, mieszkający i praktykujący w Niemczech. Dzięki jego hojności ikony z cerkwi w Cisowcu, obecnie pozostające w zbiorach sanockiego Muzeum Historycznego, otrzymały drugie życie. W wydawnictwie o dziejach rodziny Batruchów jest miejsce także dla cerkwi w Cisowcu i zabytkowych ikon – sprzed i po renowacji.

Katarzyna Winnicka opowiada

Katarzyna Winnicka z Muzeum Historycznego, zajmująca się sztuką cerkiewną, opowiada:

– Przygoda, współpraca czy raczej bardzo sympatyczna znajomość z Andrzejem Batruchem, lekarzem z Niemiec zaczęła się w 2009 r., kiedy zadzwonił do mnie i zapytał, czy posiadamy w swoich zbiorach ikony z Cisowca, jego rodzinnej wsi położonej niedaleko Baligrodu. Powiedziałam, że tak. Potem przyszedł list z prośbą o udostępnienie fotografii ikon, a ponieważ cztery z sześciu ikon były bardzo zniszczone i znajdowały się w magazynie, w kolejnych już rozmowach mailowych (nasza korespondencja mailowa sięga setki listów) Andrzej Batruch wyszedł z propozycją pomocy finansowej na odrestaurowanie ikon: Chrystus Pantokrator, dwustronna ikona Matka Boska Hodegetria i Archanioł Michał, Rząd Apostolski – wszystkie z XVIII w. Pieniądze od niego podarowane po części posłużyłyjako wkład własny do równocześnie przeze mnie pisanych projektów konserwatorskich do MKiDN (od 2010 r. składaliśmy wnioski i otrzymywaliśmy dotacje przez 4 lata). W sumie Andrzej Batruch sponsorował konserwację nie tylko ikon z Cisowca, ale też wielu innych, będących własnością muzeum, przeznaczając na ten cel ponad 40 tys. zł. Pomagałam mu w poszukiwaniu potomków Batruchów w archiwum miejskim i w kilku innych sprawach, stąd nasza przyjaźń trwa do dzisiaj. Bardzo szanuję pana Andrzeja i nadal korespondujemy ze sobą, czy, rzadziej, spotykamy się, gdy dogląda swojego nowego „gospodarstwa” w Końskiem, gdzie zakupił kilka działek z zabudowaniami, odnowił je i otworzył w jednym z obiektów Izbę Pamięci Stanisława Batrucha z Zagórza.

Inny Andrzej

Inny Andrzej, syn profesora Stanisława Batrucha, po drodze do Końskiego wstąpił do redakcji „TS”. Rozmawiamy o wystawach malarstwa Stanisława Batrucha na Podkarpaciu w latach 70., o zagranicznych plenerach artysty, w końcu o ostatniej wystawie w Sanoku, zorganizowanej w roku 2013.

– Jako artysta kolorysta lubił malarskie plenery. Krajobrazy Podkarpacia to było to, zaczym bardzo tęsknił. Widać to na obrazach. Nawet, jeśli obrazy powstawały w różnych częściach Europy, to ich źródło, ten pierwotny zachwyt nad przyrodą ma początek tutaj, na Podkarpaciu. Najważniejsze motywy w twórczości ojca to przyroda i ludzie. Ludzie przy pracy, często żmudnej i ciężkiej – mówi Andrzej Batruch.

Stanisław Bartuch

Stanisław Bartuch urodził się w 1935 roku w Zagórzu. Liceum Ogólnokształcące ukończył w Sanoku. W katalogu, wydanym w Krakowie z okazji trzydziestolecia twórczej pracy profesora, czytam, że malarstwem „zaraził się” w sanockim muzeum, oglądając m.in. prace polskich postimpresjonistów, podarowanych MH przez Franciszka Prochaskę. Ta kontemplacja malarstwa i własne próby skłoniły Stanisława Batrucha do startu na studia na krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Zdał dopiero za trzecim razem, miał wtedy 25 lat. Jego mistrzynią była Hanna Rudzka-Cybisowa, której dzieła podziwiał, odwiedzając sanockie muzeum.

Malarstwo Stanisława Batrucha było antropocentryczne. Tak uważa jego syn, tak piszą recenzenci i krytycy sztuki. Bunt przeciwko ograniczeniu wolności, gorycz porażki to tematy pojawiające się w latach 70. i 80. ubiegłego wieku. „Temat człowieka zagrożonego i prześladowanego, napięcie życia w tłumie, groźby zniszczenia ludzkich wartości – wszystko to możemy odnaleźć w obrazach Batrucha przetworzone w oryginalną formę. […] To humanistyczne malarstwo, tworzone mądrze i ze wzruszeniem, wyrosłe z poetyki, dotyka jednocześnie współczesnych dramatów. Nie czerpie z nich jednak potrzeby negacji i destrukcji” – pisał profesor Ryszard Hunger.

Pracując na ASP, miał kontakt z młodzieżą. – Dopiero po jego śmierci uświadomiłam sobie, jakie to było dla niego ważne i jak mocno związali się z nim jego uczniowie. Był nauczycielem starej daty, potrafił jednocześnie zachować dystans i zbliżyć się do młodzieży – wspomina żona profesora Batrucha, która, razem z synem Andrzejem, przyjechała na otwarcie Izby Pamięci do Końskiego.

– Jeśli chodzi o Końskie, to trzeba absolutnie wspomnieć o organizatorze i sponsorze tego wszystkiego, o doktorze Andrzeju Batruchu, moim kuzynie – mówi Andrzej Batruch, dla odróżnienia nazywając siebie „magistrem”. – W Końskiem Batruchowie mieszkają na pewno od 250 lat, on to skrupulatnie opisuje w „Dziejach rodziny Batruch”. Kupił tam trzy chałupy, remontuje je; w jednej będzie mieściło się muzeum wsi Końskie im. Stanisława Batrucha. Tam przeniesiono z Krakowa pracownię mojego ojca, są ojca obrazy. Oprócz tego w Izbie pamięci znalazły się eksponaty, które Andrzej zgromadził z tamtego regionu. Wspominał mi, że chciałby, aby tam co roku odbywały się plenery malarskie studentów z ASP – objaśnia ideę doktora Andrzeja Batrucha magister Andrzej Batruch.

Izba Pamięci, pracownia artysty, plenery malarskie studentów ASP, a za tym wszystkim – sentyment i prywatne pieniądze. Końskie ma szczęście, że Batruchowie stamtąd wyprawiali się w Polskę i świat, a teraz tam wracają, by przysłużyć się tradycji, by ocalić z niej to, co powinno trwać, być fundamentem tożsamości.

Końskie, położone tak przecież niedaleko od Sanoka, to od kilku dni bardzo ważne miejsce na turystycznej, a może i artystycznej mapie – czy tylko Podkarpacia?

msw