Wzruszająca uroczystość w PSM
Dyrektor ustępuje, nauczyciel zostaje
Andrzej Smolik, profesor oświaty, postanowił zostać nauczycielem akordeonu. Dyrektorem Państwowej Szkoły Muzycznej był od roku 1990 i niedawno powiedział: dość. Nauczycielem był znacznie dłużej, od roku 1978. O początkach zainteresowania muzyką, instrumentem, ale przede wszystkim o ukochanych uczniach opowiada ustępujący dyrektor w rozmowie z Małgorzatą Sienkiewicz-Woskowicz.
Skoro nadszedł czas podsumowań i pożegnań, powiedzmy w takim razie, jak to było na samym początku: skąd u pana zainteresowanie akordeonem?
Zawdzięczam to rodzicom, którzy zapisali mnie do szkoły muzycznej w Krośnie. Dlatego też zawsze podkreślam relację rodziców w rozwijaniu talentów drzemiących u dzieci. Naukę gry na akordeonie rozpocząłem w roku 1965. Tak to się zaczęło… Po dwóch latach zacząłem się dodatkowo uczyć gry na kontrabasie, pierwszą klasę szkoły II stopnia ukończyłem jako kontrabasista. Naukę muzyki rozpocząłem późno, bo w siódmej klasie szkoły podstawowej. Z maturą ukończyłem I klasę w szkole II stopnia na kontrabasie i szkołę muzyczną I stopnia na akordeonie. Poszedłem na studia, związane z muzyką – Wychowanie Muzyczne na UMCS w Lublinie. Tam w ciągu trzech lat zaliczyłem całą średnią szkołę muzyczną w klasie akordeonu. Skończyłem studia, dwa lata pracowałem na UMCS, potem postanowiłem wrócić do Iwonicza Zdroju, do rodziców, bo im bardzo zależało, żeby syn był bliżej, rozpoczynając w 1978 roku pracę w Sanoku.
Dlaczego Sanok?
Bo nadarzyła się okazja: kolega ze studiów przenosił się do Lublina, rezygnował z pracy w szkole w Sanoku, więc pojechałem na rozmowę, zostałem przyjęty i tak zacząłem tutaj zapuszczać korzenie. Pracując w szkole, przez cztery lata studiowałem w Akademii Muzycznej w Krakowie w klasie akordeonu, chciałem się rozwijać. Ponieważ miałem uprawnienia nie tylko w dziedzinie akordeonu, prowadziłem chór i w tym chórze śpiewali nawet obecni nauczyciele naszej szkoły. Nie tylko nauczyciele. Pani doktor Bujalska kiedyś mi przypomniała, że była moją chórzystką, na przykład. W pewnym wieku to ważne, jakich się miało uczniów i to, w jakich oni teraz pracują zawodach…
Wybrał pan pracę z młodzieżą, przez tyle lat, od 1978 roku mnóstwo uczniów przeszło przez pana warsztat.
Ostatnio ojciec jednego z kandydatów na ucznia, dziecko zdawało na saksofon, przypomniał mi, że uczył się u mnie gry na akordeonie, okazuje się, że sam wszystkich swoich uczniów już nie pamiętam.
Wśród pańskich uczniów są i tacy, których specjalnie nie musi sobie pan przypominać, ponieważ o nich się ciągle mówi.
Niektórych uczniów zapamiętam na całe życie. Jacek Hołubowski, jeden z moich pierwszych absolwentów ze szkoły I stopnia, II stopień i studia kończył w Krakowie i koncertuje w zespole Acoustic Acrobats, trzy lata temu wystąpił na Spotkaniach Akordeonowych; odwiedza mnie od czasu do czasu i jest wdzięczny, że może „zapracować na chleb”, grając dziś na akordeonie. Uczy też w szkole i czasem prosi mnie o jakieś materiały, o wskazówki. Maciej Kandefer to mój kolejny wybitny absolwent z dawnych lat, zwycięzca wielu konkursów, w tym Ogólnopolskiego Konkursu Akordeonowego w Suwałkach w duecie z Kariną Zalewską, co było pierwszym znaczącym sukcesem sanockiej szkoły muzycznej. Ja otrzymałem wtedy nagrodę specjalną – Czarną Teczkę i zapewnienie, że następny konkurs akordeonowy będzie organizowany w Sanoku. Od tego czasu Spotkania Akordeonowe, które wymyśliłem w 1988 roku przekształciły się w Ogólnopolski Konkurs Akordeonowy w 1993 roku, a potem już zaczęliśmy organizować Międzynarodowe Spotkania Akordeonowe. Tomasz Holizna, następny „automat” do wygrywania konkursów. Jako uczeń grywał w różnych zespołach, m.in. z Pawłem Juchno, potem jako student koncertował w Filharmonii Pomorskiej, a teraz – współprowadzi szkołę muzyczną w Irlandii. Grzegorz Miszczyszyn, kolejny znakomity absolwent, studia kończył w Krakowie i w Oslo, koncertuje po całej Europie, w Sanoku występował z zespołem Kuraybers – norwesko-bałkańsko-polsko-hiszpańsko-francuskim, grają muzykę popularną. Brał udział z powodzeniem w norweskim programie „Mam talent”. O Bartku Głowackim nie muszę mówić; wspaniały chłopiec z Zagórza, utalentowany, ale też bardzo pracowity i konsekwentny. Został Młodym Muzykiem Roku w Polsce, pokonując pianistów, trębaczy, skrzypków i wielu innych instrumentalistów i to było coś zupełnie nowego i zaskakującego. Poznaliśmy w Wiedniu wtedy redaktora z TVP Kultura Roberta Kamyka, który stał się fanem Bartka i do teraz pomaga mu czasami w organizacji koncertów, dołożył starań, aby Bartosz mógł wystąpić kilka razy w Filharmonii Narodowej. Rok temu Bartek ukończył z podwójnym wyróżnieniem Royal Academy of Music, koncertuje w Londynie, założył tam działalność gospodarczą – artystyczną (podobno trwało to zaledwie kilka godzin !…). Jeździ po świecie, po Europie, m.in. z Operą Londyńską, ostatnio słyszałem o wyjeździe na Węgry, potem do Australii. Gra solo, w duetach, w różnych doraźnych składach. Realizuje nagrania, miał prawykonanie światowe z orkiestrą w Berlinie, nagrywa płyty. Jest artystą bezkompromisowym, tak o sobie mówi. W Anglii akordeon nie jest popularnym instrumentem, musi się przebijać, trzeba go promować, udowadniać, że to jest instrument, nie zabawka. Maciej Zimka, wybitny mój absolwent Zespołu Szkół Muzycznych w Krośnie, odnosi wspaniałe sukcesy jako akordeonista i kompozytor, rok temu uzyskał tytuł doktora sztuki.
A w Polsce nie jest tak? Akordeon nie jest tu traktowany po macoszemu?
Oczywiście. Przez wielu jest tak traktowany. Nawet niektórzy nasi uczniowie czy słuchacze koncertów bywają zaskoczeni i przyznają, że nie przypuszczali, że na akordeonie można grać takie wspaniałe rzeczy. Teraz akordeon coraz częściej spotyka się w filharmoniach, ale i w zespołach rozrywkowych, rockowych.
Wróćmy do pańskich uczniów.
Rafał Pałacki, student AM w Krakowie, akordeonista z Creative Quintet, niedługo przyjeżdżają do nas, żeby nagrać płytę. Maciej Kałamucki kończył studia muzyczne w Łodzi, równolegle studiując ekonomię; pracuje pod Łodzią, organizuje już konkurs akordeonowy. Raz spotkaliśmy się na konkursie w Warszawie i uczeń Maćka Kałamuckiego zajął II miejsce, nasi wypadli gorzej. Cieszę się, że moi uczniowie osiągają takie sukcesy. Maciej Kandefer przez dwa lata był zastępcą Dyrektora Departamentu – Centrum Edukacji Artystycznej przy Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego – kolejny przykład kariery. On ukończył akordeon, ekonomię, wiele studiów podyplomowych, a na koniec jeszcze prawo. Był urzędnikiem w warszawskim ratuszu jeszcze za czasów prezydentury Lecha Kaczyńskiego. Teraz jest wicedyrektorem szkoły muzycznej w Warszawie, na Pradze. Aktualnie Jakub Kucia, zwycięzca konkursów w Pradze, Gyor (Absolute Winner), Belgradzie, odnosi już wspaniałe sukcesy mimo dopiero 2 lat nauki na akordeonie ….
Kiedy pan został dyrektorem szkoły w Sanoku?
W roku 1990, czyli od czasu, kiedy powstała szkoła muzyczna II stopnia. Tę szkołę II stopnia powołano dzięki ogromnemu zaangażowaniu rodziców, którzy myśleli o dzieciach – żeby nie musiały dojeżdżać, by się kształcić w dziedzinie muzyki. I było to myślenie bardzo perspektywiczne. Proszę sobie wyobrazić, że jednym z najbardziej aktywnych rodziców był Zdzisław Ostrowski, jego syn chodził wtedy do szkoły muzycznej w Krośnie. Minęło parę lat, przyszedł do mnie Janusz Ostrowski, zapytał o pracę. Teraz nie tylko pracuje, ale organizuje Forum Pianistyczne.
Jakie warunki trzeba było spełnić, by mogła powstać szkoła II stopnia?
Przede wszystkim kadra, zapewniająca kształcenie we wszystkich specjalnościach, potem baza. Na początku kadry nie było. Obok mnie Iwona Bodziak, Tomek Tarnawczyk, Maciek Harna, Iwona Hartman – tylko my mieliśmy uprawnienia. Obiecałem, że uzupełnię kadrę i poprawię bazę. Namówiłem do pracy w Sanoku Grażynę Dziok, która myślała o pracy w Rzeszowie, ale udało się ją tu zatrzymać, także dzięki temu, że otrzymała w Sanoku mieszkanie. Sprowadziłem Brudków, żeby mieć specjalistę dęciaka, otworzyłem m.in. klasy perkusji, organów, wiolonczeli, kontrabasu, fletu, fagotu, trąbki. Miałem szczęśliwą rękę przyjmując do pracy Elżbietę Przystasz i Monikę Brewczak, które tak wspaniale rozwinęły chóralistykę sanocką. Miastu bardzo zależało, żeby powstała szkoła II stopnia. Zresztą chcę powiedzieć, że przez wszystkie kadencje bardzo dobrze układa się szkole współpraca z miastem i powiatem. Burmistrz Tadeusz Pióro, który ma na głowie tyle spraw, potrafi znaleźć czas, żeby się spotkać z naszymi uczniami, laureatami konkursu w Pradze w Sali Herbowej, łącznie ze zwiedzaniem jego gabinetu, potrafił przyjść na moje pożegnanie, wygłosił piękną mowę, dofinansowuje nam wyjazdy na konkursy.
Szkołę wspiera też Sanockie Towarzystwo Muzyczne.
Tak. Przy Sanockim Towarzystwie Muzycznym działają placówki, które wspomagają działalność szkoły: Przedszkole Muzyczne, Społeczne Ognisko Muzyczne i Społeczna Szkoła II stopnia, oczko w głowie dra Tomasza Tarnawczyka. Jest to ogromne uzupełnienie działalności PSM. Od paru lat działa również studium muzyczne przy STM, które nie ma ograniczeń wiekowych w nauczaniu. Przychodzą tam, by uczyć się muzyki, nawet osoby w wieku 65 plus. Mogą realizować swoje marzenia, niektórzy mają swoje sukcesy. Na przykład pan Janusz Bogaczewicz przyjeżdża na zajęcia z Rzeszowa, uczy się drugi rok. Całe życie przepracował jako inżynier informatyk w USA, a teraz powrócił do gry na akordeonie, połączył swoją pasję zawodową z muzyką i grywa na akordeonie z towarzyszeniem zaprogramowanej przez siebie „orkiestry”, daje nawet koncerty.
Od września będzie pan nauczycielem, jako dyrektor ma pan już swojego następcę?
Tak. 25 maja odbył się konkurs na stanowisko dyrektora, który wygrał dr Tomasz Tarnawczyk, mój aktualny zastępca, który mnie bardzo wspierał przez 19 lat, moja kadencja kończy się 31 sierpnia. Długo się zastanawiałem, w Ministerstwie namawiano mnie do pozostania na następną kadencję, ale – nie. Swoją misję już wypełniłem, a że zawsze lubiłem uczyć, będąc dyrektorem starałem się, by ta funkcja nie przeszkadzała mi w pracy dydaktycznej. Sam się dziś dziwię, że udało się połączyć te dwie dziedziny i nawet mieć sukcesy: rozbudować szkołę, dobudować 2 piętra w starym budynku i oddać do użytku nową salę koncertową. Oczywiście sam bym tego nie dokonał – było to możliwe tylko dzięki ogromnemu wsparciu całej naszej kadry pedagogicznej i innych pracowników Szkoły. Osiągnąłem wiek 65 plus i mogę skorzystać z prawa emerytalnego. Wychowałem kadrę swoich następców, pomyślałem, że niech oni prowadzą dalej ten „muzyczny okręt”, mam nadzieję, że w dobrym kierunku. Będę uczył i szefował Sanockiemu Towarzystwu Muzycznemu, które w1990 roku współzakładałem.
Czy szkoła muzyczna powinna kształcić wyłącznie najlepszych? Czy zwyczajne umuzykalnienie może być wpisane w jej misję?
Muzyka zniknęła z oferty programowej gimnazjów, liceów. Staramy się tę lukę wypełniać. Nasi uczniowie angażują w życie artystyczne swoich szkół, a my w tym pomagamy, koncertujemy w szkołach, przedszkolach, występujemy tam, gdzie jest takie zapotrzebowanie. Staramy się propagować muzykę, chociaż to jest działalność pozastatutowa. Założenia ministerialne są takie, że szkoła powinna kształcić mistrzów, wymogi są dość rygorystyczne. Ale my staramy się popularyzować muzykę, choćby poprzez organizację Międzynarodowych Spotkań Akordeonowych, które w przyszłym roku odbędą się pod patronatem Prezydenta RP Andrzeja Dudy. Naszą działalność wspierają sponsorzy. Sanocki PGNiG na przykład sponsoruje organizację kończącego się właśnie Międzynarodowego Konkursu Kompozytorskiego na kompozycję kameralną z udziałem akordeonu. Boleslaw Szybist (Herb), Marek Łęcki (Sanok Rubber Company), Jaromir Wilusz (Pass Pol) pięknie wspierają wyjazdy na konkursy naszej młodzieży.
Muzyka pomaga, wspiera rozwój młodego człowieka?
Podobno na co dzień wykorzystujemy tylko ok.5 – 10 proc. obszaru mózgu. Nauka muzyki sprawia, że ten wolumen znacznie się poszerza, uaktywniają się różne obszary. Humaniści nagle dobrze radzą sobie z przedmiotami ścisłymi, matematycy wykazują wrażliwość na literaturę piękną. Muzyka wspomaga rozwój każdego człowieka, niezależnie czy ją się uprawia na poziomie mistrzowskim i wirtuozowskim, czy jedynie umuzykalniającym, dla własnej przyjemności. Uczy poza tym obowiązkowości, cierpliwości, dokładności, systematyczności, wytrwałości, organizacji pracy, współpracy w grupie, co owocuje w przyszłości …
Pan Andrzej zapomina o sąsiadach 🙂 a wiele tam razem nawojowaliśmy 😉