Radni miejscy podsumowują trzy lata kadencji
Decyzje przywracające normalność
„Kandydowałem do Rady Miasta z Okręgu nr 8 – ulica Sadowa i wybierałem się do Rady niekoniecznie z zamiarem pełnienia jakichś funkcji, ponieważ obowiązki zawodowe obciążają mnie dosyć znacznie – chociaż doświadczenie pracy w samorządach mogłoby mnie do tego predestynować. Podczas konstytuowania się organów Rady stwierdzono, że jestem osobą akceptowaną przez większość na stanowisku przewodniczącego Rady i tak się stało” – mówi Zbigniew Daszyk w rozmowie z Małgorzatą Sienkiewicz-Woskowicz.
– Jakie decyzje, według pana, były najważniejsze?
– Od początku kadencji musieliśmy podejmować decyzje, przywracające normalność w zasadniczych dla miasta sprawach. Często słyszę w różnych rozmowach, także w mediach społecznościowych, że właściwie nowa władza kontynuuje to, co rozpoczęli poprzednicy. Tymczasem jest zupełnie inaczej. Zaczynając od największej inwestycji, czyli basenów, przypomnę, że poprzedni burmistrz powołał spółkę Park Wodny, która miała za zadanie na początek znaleźć sposób finansowania inwestycji. Próbowano zarówno w ramach dofinansowania ze środków zewnętrznych, jak i w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego, ale nie udało się. Wykonano określone prace studyjne i w końcu ogłoszono konkurs, który pochłonął kilkaset tysięcy złotych. Niestety, ta dokumentacja do niczego nam się nie przydała, przede wszystkim ze względu na rozmach tej inwestycji – chodziło o Aquapark, Park Wodny. Musieliśmy rozpocząć procedurę rozwiązania spółki Park Wodny, na powołanie której miast wydało określone kwoty, choćby tylko na opłacenie kosztów aktów notarialnych. Dzięki działaniom burmistrza i dyrektora MOSiR-u, przy aktywnym udziale i konsultacjach Rady Miasta, znaleziono inne rozwiązanie, czyli Centrum Rehabilitacji i Sportu, dzięki czemu pojawiła się możliwość finansowania tej inwestycji, jako strategicznej dla sportu polskiego, ze środków ministerstwa sportu, i to do 50 procent jej kosztu. Nie jest to więc w żadnym wypadku kontynuacja, lecz całkowicie nowy pomysł i inny zakres. Radni od samego początku aktywnie uczestniczyli w konsultacjach, były wyjazdy do różnych miast, po to na przykład, by określić, jakiej wielkości obiekt jest nam potrzebny. Dzięki działaniom burmistrza i dyrektora MOSiR udało się załatwić dofinansowanie znacznej wysokości tj. 40,5 proc., czyli ponad 15 mln zł.
Kolejna sprawa dotyczy „Wierchów” – przecież w planach zagospodarowania przestrzennego teren został przeznaczony przez poprzedników pod sklep wielko powierzchniowy. Musieliśmy zacząć od tego, żeby w MPZP powrócić na tym terenie stadion. Na początek, w ramach dwóch zadań, pierwsze to termomodernizacja współfinansowana z RPO w 85%, wykonano docieplenie, odwodnienie budynku i wymianę ogrzewania, a następnie w ramach drugiego projektu współfinansowanego z ministerstwa sportu wyremontowano wnętrze budynku, trybunę i wymieniono zadaszenie. Przed nami kolejna inwestycja na „Wierchach”, na którą mamy już dofinansowanie z ministerstwa sportu – 1,5 mln zł – wykonanie bieżni tartanowej, oświetlenia, telebimu, ogrodzenia. W wyniku tych działań uzyskamy wielofunkcyjny obiekt sportowy z prawdziwego zdarzenia. W budżecie na 2018 rok burmistrz zaproponował 400 tys. na remont ulicy Żwirki i Wigury, a w ramach tego remontu planowane jest zlikwidowanie chodnika od strony Państwowej Wyższej szkoły Zawodowej i zrobienie parkingu w taki sposób, aby samochody nie parkowały wzdłuż ulicy, tylko prostopadle, dzięki czemu kilkukrotnie zwiększy się pojemność tego parkingu.
Następną bardzo istotną sprawą jest lokalizacji dworca multimodalnego w ramach Miejskiego Obszaru Funkcjonalnego. Tak, oczywiście w poprzedniej kadencji założono, że przedmiotowy dworzec będzie realizowany w ramach MOF-u, tyle że miało to wyglądać tak: po wykonaniu ulicy średnicowej, czyli łącznika od ronda Beksińskiego do przystanku Sanok Miasto za 11 mln miał powstać dworzec multimodalny, właśnie w rejonie Sanok Miasto. Wystarczy chwilę pomyśleć, żeby sobie uświadomić, że taka lokalizacja dworca mogłaby spowodować zakorkowanie miasta, bo autobusy wracające z Bieszczadów musiałyby przejechać zakorkowane rondo Beksińskiego, dotrzeć do dworca i po chwili ponownie wjeżdżać na to rondo. Podjęliśmy decyzję o przeniesieniu inwestycji w miejsce, gdzie od lat funkcjonuje dworzec, na ulicę Lipińskiego. Jak więc można mówić o kontynuacji?
To były najważniejsze decyzje Rady tej kadencji. Przy nich należy także wspomnieć sprawę budowy zakładu karnego. Ktoś może powiedzieć, że to decyzja kontrowersyjna, jednak trzeba brać pod uwagę, ile to da nowych miejsc pracy, o ile zwiększą się podatki. Przy okazji z centrum miasta zniknie więzienie, odzyskamy działkę w atrakcyjnym miejscu.
Ważna decyzja to – i tu chcę podkreślić, że to wyłączna zasługa burmistrza – sposób finansowania budowy łącznika od ronda Beksińskiego do obwodnicy. Dzięki działaniom burmistrza udało się przekazać drogę, która miała być miejska, Zarządowi Dróg Wojewódzkich, gdzie inwestorem staje się marszałek województwa, a inwestycja ta – jak zresztą wszystkie inwestycje drogowe w kraju – bardzo podrożała, przetarg wykazał, że jej koszt to nie 18 mln zł, jak zakładaliśmy, lecz trzeba wydać 21 mln, ale miasto w efekcie wyda ok. 4 mln zł. Gdyby tego nie udało się załatwić burmistrzowi, to miasto miałoby bardzo duży problem i prawdopodobnie niemożliwa byłaby budowa Centrum Rehabilitacji i Sportu.
Jak ocenia pan współpracę Rady z władzą wykonawczą?
Współpracę Rady z władzą wykonawczą oceniam bardzo dobrze. Nawet, gdy zdarzają się tematy dyskusyjne, kontrowersyjne, to nigdy nie są one załatwiane na zasadzie konfrontacji, tylko dyskusji. Jednym z takich tematów był budżet obywatelski, który dzielił również i radnych. W dalszym ciągu jest duża presja, żeby wrócić do budżetu obywatelskiego ogólno miejskiego. Przypomnę, że w pierwszym roku, kiedy realizowaliśmy budżet ogólno miejski, wygrały inwestycje: alejki na cmentarzu w Dzielnicy Posada i Brykalnia na Dąbrówce. Czy to są ogólno miejskie inwestycje? Do korzystania przez wszystkich mieszkańców? Mam wątpliwości… Podjęliśmy decyzję, większością radnych, by budżet obywatelski był budżetem dzielnicowym, wykorzystywanym do realizacji najbardziej oczekiwanych inwestycji. Jeżeli chodzi o budżet obywatelski, trzeba dodać, że nie ma żadnych uregulowań prawnych ani w Ustawie o samorządzie gminnym, ani w Ustawie o finansach publicznych, a więc wszystko jest robione niejako „na dziko”. W pierwszych latach Regionalne Izby Obrachunkowe wszystkim to kwestionowały, potem zostały utarte ścieżki. My, jako samorząd Sanoka, pomimo przetartych ścieżek i tak mieliśmy w pierwszym roku budżet obywatelski zakwestionowany przez RIO i należało dokonywać korekt uchwały budżetowej.
Dzielnica Dąbrówka, w której infrastruktura drogowa jest najsłabsza, w budżecie obywatelskim przez dwa kolejne lata zgłasza Brykalnię, nie ulice. Wójtostwo, gdzie w powszechnej opinii uważa się, że infrastruktura drogowa jest niezła, w każdym naborze zgłasza inwestycje drogowe. Wójtostwo to budownictwo wielorodzinne, natomiast Dąbrówka – indywidualne; ambitni rodzice mogą „mini brykalnię” zorganizować dla swoich dzieci na każdym podwórku. Obecnie sytuacja się zmienia, w nowej ustawie jest przewidywane, że będzie budżet obywatelski obowiązkiem gminy. Obiektywnie stwierdzam, że aby aktywizować społeczeństwo, inicjatywa budżetu obywatelskiego jest dobra, ale w budżecie obywatelskim chodzi o realizację marzeń – czegoś „ponad”, a jeżeli w jednej dzielnicy mieszkańcy nie mają jak dojechać do domu, to nie możemy pozwolić na to, żeby realizować coś „ponad” kosztem tego, co podstawowe. W domu nikt nie kupuje drogiego telewizora, kiedy cieknie dach. Do budżetu obywatelskiego trzeba podchodzić z rozsądkiem i dobrze to wszystko uregulować.
Budżet obywatelski to jedna ze spraw kontrowersyjnych. Kiedy takie kontrowersje występują, wówczas dochodzi do spotkania z burmistrzem i staramy się przedyskutować sporne kwestie. Współpraca z władzą wykonawczą układa się, według mnie, bardzo dobrze.
Co pan zrobił dla Wójtostwa, dla mieszkańców swojego okręgu wyborczego?
Jak wspomniałem, startowałem z Okręgu Sadowa, a ulica Sadowa to jeden z głównych ciągów komunikacyjnych dzielnicy Wójtostwo, a jest to również ulica, przy której – o czym może mało kto wie – mieszka najwięcej, bo 2098 mieszkańców, i sprawia to, że jest to „najludniejsza” ulica w mieście. Do niedawna była w tragicznym stanie – jedynie do Sanmedu dało się dojechać po przyzwoitej nawierzchni, dalej nawierzchnia była bardzo zła. W ubiegłym roku za 440 tys. zrobiono nawierzchnię od Sanmedu do ul. Gorazdowskiego z poszerzeniem parkingu na wysokości bloku Sadowa 15. Poszerzenie, a właściwie dostosowanie go do przepisów, ponieważ był za wąski, poprawiło bezpieczeństwo parkowania i wyjeżdżania z tego parkingu. Jednocześnie trzeba było wykonać nowy chodnik, kosztem pasa zieleni. W 2017 r. kolejne remonty Sadowej, od Gorazdowskiego do Kiczury, za ponad 400 tys., Jeżeli chodzi o pracę na rzecz Wójtostwa, to może przypomnę, że naprawiono ulice takie, jak Jodłowa, Modrzewiowa, Rybickiego, Armii Krajowej, boczna Sadowej, boczna od Kiczur, miejsca parkingowe na ulicy Gorazdowskiego, oświetlenie ul Traugutta. Ustaliliśmy, że w każdym kolejnym roku kadencji będziemy zgłaszać do „schetynówek” gdzie dofinansowanie z budżetu państwa wynosi 50 proc., kolejne ciągi dróg. W pierwszym roku tj. w 2015 został zgłoszony ciąg ulic w dzielnicy Dąbrówka, w drugim 2016 r. w Dzielnicy Błonie, czyli ulica Prugara-Ketlinga i Kochanowskiego. W tym roku zostały zgłoszone ulice Kwiatowa i Młynarska, które według wstępnych przymiarek mają szanse uzyskać dofinansowanie.
Plac nad Sanem przy ul. Białogórskiej – nie tylko ja, także radny Marian Osękowski w imieniu Rady Dzielnicy podnosiliśmy sprawę jego zagospodarowania. Był pomysł zlokalizowania tam targowiska, na szczęście upadł. Proponowałem, żeby powiększyć o boiska do siatkówki parking, który jest przy moście, natomiast boiska przenieść na ów plac. Niestety ten temat jeszcze w nie znalazł się w planie inwestycji, ale zostały przewidziane środki na wykonanie dokumentacji w 2018 r. Trzeba to zadanie zaplanować, następnie porządnie wykonać, ponieważ jest to bardzo atrakcyjny teren, często odwiedzany przez sanoczan i turystów, ponieważ położony przy drodze do skansenu.
Co jeszcze pozostało do zrobienia?
W przyszłym roku najważniejsze jest podjęcie uchwały budżetowej. Budżet przyszłego roku jest historyczny. Wydatki to 220 mln zł. Bieżący rok, dla porównania, to 150 mln zł. Wydatki inwestycyjne to ponad 80 mln zł, prawie 40 proc. budżetu. Przewidziany jest dosyć wysoki deficyt, który musi zostać sfinansowany. Samo podjęcie decyzji jest trudne, tym niemniej w wielu gminach jest taka sytuacja, ponieważ jest to ostatnia alokacja środków unijnych z obecnej perspektywy finansowej i jest to szansa, której nie można nie wykorzystać. Później za te – potrzebne przecież – inwestycje przyjdzie zapłacić w całości z budżetu miejskiego. Lepiej teraz się zadłużyć i skorzystać z dofinansowania zewnętrznego. Tak więc – samo uchwalenie budżetu to wyzwanie. Nie wyobrażam sobie, żeby w ciągu roku deficyt wzrastał, wierzę, że będzie on malał. Burmistrz ma pomysły na zwiększenie kwoty zewnętrznego dofinansowania Centrum Rehabilitacji i Sportu, również stadionu „Wierchy”. Będziemy trzymać kciuki i kibicować, i wspierać – żeby mu się to udało. Zwiększenie zewnętrznego finansowania kluczowych inwestycji zmniejszy deficyt budżetu.
Mieszkańcy niepokoją się o czystość powietrza… Czy Rada zainteresuje się tą sprawą?
Na wniosek Komisji Ochrony Środowiska i Porządku Publicznego, skierowany do burmistrza o zainstalowanie czujników, otrzymaliśmy pozytywną odpowiedź. Wstępnie burmistrz zgodził się na to i przewiduje środki, aby przy szkołach, w 6 lub 7 punktach miasta, takie czujniki zlokalizować i dzięki nim monitorować stopień zanieczyszczenia powietrza.
Ostatnie komentarze