Pozytywne rozmowy na koniec roku:
Co się zmieniło w Autosanie?
Wartość przyspieszenia

„Trzeba przeskoczyć o trzy, cztery lata do przodu to, co się wydarzy na polskim, ale i światowym rynku” – mówi prezes Michał Stachura w rozmowie z Małgorzatą Sienkiewicz-Woskowicz

Rozmawiamy 18 grudnia. Czy wszystkie umowy zostały podpisane? Rok się zamyka?
Tego nie mogę obiecać. Niedawno złożyliśmy najlepszą ofertę dla Krosna, miasta leżącego niedaleko Sanoka, na dostawę ośmiu autobusów. Możliwe, że jeszcze w tym roku podpiszemy umowę realizacji zamówienia do października 2018 r. Jesteśmy w okresie bardzo intensywnej pracy, ponieważ do końca roku wydajemy autobusy. Właśnie zostały odebrane dwa autobusy do Mielca, kolejne dwa 20 grudnia jadą do Siedlec, w piątek 22 grudnia dwa odbiera firma Mobilis – te będą jeździć po Krakowie. 12 autobusów dla gminy Kobierzyce, dla firmy Marco Polo i firmy Sevibus, będą do końca roku oddane. Zafakturowane. Taki gorący okres.
Niesamowite jest to przyspieszenie. Pamiętam entuzjazm, kiedy do Autosanu przyjechała premier Beata Szydło, a potem mieliśmy wrażenie, że na deklaracjach się skończy. Nie ukrywam, że z pana przyjściem wiążemy te wszystkie pozytywne sygnały. Jak pan to robi? Albo: kto pana wspiera?
Nie uważam, żeby to wszystko było moją zasługą. Składamy dobre oferty, dobrze je kalkulujemy, negocjujemy ceny z dostawcami elementów, dzięki czemu nasze autobusy mogą być, delikatnie mówiąc, trochę tańsze na rynku. Zmieniamy autobusy pod względem technologicznym, co powoduje, że przestają się różnić od zagranicznej konkurencji. Przedstawiciel firmy Mobilis – a to jest jeden z bardzo dużych komercyjnych przewoźników na naszym rynku, o którego trzeba mocno walczyć, a nie instytucja państwowa czy samorządowa – technicznie odbierał autobusy (w piątek od nas wyjadą, ale dziś zostały protokolarnie odebrane) i ten właśnie przedstawiciel komercyjnej firmy ocenił, że nasze autobusy są na najwyższym światowym poziomie. Bardzo mnie to ucieszyło, bo wiem, ile jest jeszcze w Autosanie do zmiany i jak długa droga przed nami. Chcemy mieć najlepsze autobusy, nie tylko w Polsce.
Wsparcie rządowe to jedno, ale dziś przecież nie uciekniemy od reguł gospodarki rynkowej.
Uruchomienie firmy po latach przestoju to ogromne wyzwanie. To nie przychodzi z dnia na dzień, lecz jest procesem rozłożonym w czasie. Dzięki Polskiej Grupie Zbrojeniowej Autosan przetrzymał trudny okres. Rok 2017 to rok, który pokazuje już dobrą tendencję, bo sprzedamy więcej autobusów, niż w 2016 r., ale dla Autosanu to nie jest szczególnie mocny rok. Powiedziałbym, że wręcz słaby. To jest ostatni rok, w którym Autosan będzie miał wynik finansowy ujemny, niezadawalający Zarządu Spółki. W 2018 r. przewiduję duży sukces zakładu: i finansowy, i produkcyjny. Takie są plany, tego od nas oczekuje zwierzchnictwo, a my sobie wysoko stawiamy poprzeczkę. Ostatnio otrzymałem wsparcie w osobie nowego członka Zarządu, pana Roberta Samka, który jest odpowiedzialny za obszary finansowe w Spółce, obszary kadrowe. Sobie zostawiłem działkę technologiczną i produkcyjną.
Będziecie produkować elektryczne autobusy. To jest możliwe?
Startujemy we wszystkich przetargach, a jeśli nie możemy startować, bo nas ograniczają pewne zapisy, wówczas nie odpuszczamy, tylko walczymy, by nas jednak dopuszczono do zamówień. Staliśmy się bardzo waleczni na rynku, co widać. Rozmowy o autobusach elektrycznych zaczęły się rok temu. Szef niemieckiej firmy ebe Europa określił sytuację krótko: brakiem skuteczności w działaniu. U mnie to wyglądało tak: albo zawieramy umowę na określonych zasadach, albo kończymy rozmowy. Nie można sobie pozwolić na rozmazywanie obszaru biznesowego. Kiedy zaczynamy rozmowy, chcemy je szybko kończyć i natychmiast finalizować, ponieważ dla nas są to pieniądze. Podpisaliśmy umowę na autobusy elektryczne i już je robimy. Technologicznie jesteśmy w stanie zrobić autobus elektryczny i autobus wodorowy. Może jeszcze w tym roku lub na samym początku następnego będziemy chcieli podpisać kontrakt na autobusy z ogniwami wodorowymi, z terminem dostawy do końca października 2018 r. To będą autobusy hybrydowe, wyposażone w ogniwa wodorowe i ogniwa elektryczne. To będzie kolejny sukces Autosanu, poszerzający nasze portfolio. Zostaną nam jeszcze autobusy dla tak zwanych PKS-ów. Dziś zmieniły się trendy i do krótkich przewozów międzymiastowych, na przykład między Sanokiem a Krosnem, nie potrzeba wielkich przestrzeni bagażowych, przeważnie ludzie przemieszczają się na takich trasach w dwóch konkretnych celach: edukacja i praca. Osoby pracujące w Brzozowie jadą do pracy do Sanoka. Chcemy przygotować dla nich wygodny, tani w eksploatacji autobus; dla nich i oczywiście dla klientów z Polski – żeby był łatwy i szybki dojazd do szkół i miejsc pracy. Kiedy nasyci się rynek miejski, chcemy mieć alternatywę. Myślimy także o dużych autobusach turystycznych, dwunastometrowych, wysokopokładowych. Chcemy taki autobus sfinansować przy użyciu środków z funduszy unijnych, z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. Jeżeli wszystko się uda, to w następnym roku autosan wysokopokładowy zadebiutuje.
Myśl technologiczna rozwija się tutaj, na miejscu?
Tak. Tutaj projektujemy całość konstrukcji, począwszy od kadłuba, obudowy autobusu. To wszystko powstaje w naszym zespole konstrukcyjnym. Część komponentów kupujemy za granicą i u polskich producentów. Na dzisiejszym rynku motoryzacyjnym to jest normalne. Wszyscy tak robią. Firmy wręcz się łączą i produkują podobne elementy, żeby było taniej i oszczędniej. Gdy ktoś mówi, że Autosan ma słabą jakość, bo takie głosy słyszę, oraz – co to za fabryka, która kupuje 75 proc. elementów do produkcji autobusu za granicą, dopowiadam: w tych samych firmach kupuje nasza super jakościowa konkurencja. Można się przyczepić do wyglądu autosanów, ale nie można mówić o ich słabej jakości, bo nie ma ku temu podstaw.
A jak jest z rękami do pracy?
Na bieżąco przyjmujemy osoby, oferty pracy znajdują się na naszej stronie internetowej. Potrzebujemy w szczególności pracowników fizycznych – spawaczy, monterów, ślusarzy, elektryków, elektroników, serwisantów autobusów, ponieważ firma będzie się bardzo szybko rozwijać w 2018 r. Przewidując krok naprzód, wiemy, że trzeba zatrudniać ludzi. Przychodzą do nas chętnie i młodzi, i osoby z doświadczeniem. Część zapewne uważa, że jesteśmy firmą państwową, że wiążą się z zatrudnieniem u nas specjalne warunki socjalne, jakieś „czternastki”, „piętnastki”… Tego w Autosanie nie ma, ale warto być na tym pokładzie przy tak dynamicznie się rozwijającej firmie. Jeżeli wszystko się powiedzie w 2018 r., to pod koniec 2018 i w 2019 będą korzystne informacje dla pracowników – Autosan zacznie uchodzić za bardzo dobrego pracodawcę. Podobnie było w Hucie Stalowa Wola; był okres restrukturyzacji, dziś Huta Stalowa Wola, nasz udziałowiec, mówi o wyniku dodatnim, wypłaca pracownikom nagrody w wysokości 1200 zł, podnosi pensje. Autosan ma za sobą bardzo trudną połowę roku. Jest to czas, który zaliczam także do najcięższych w moim życiu zawodowym, począwszy od sprawy związanej z przetargiem dla wojska, kiedy znaleźliśmy się w epicentrum sporu politycznego.
Co aktualnie dzieje się w sprawie tego przetargu?
Sprawa jest w prokuraturze. Tymczasem wygraliśmy drugi przetarg, który wojsko ogłosiło, a minister Kownacki, obecny przy podpisaniu umowy, powiedział, że wojsko docelowo chce kupić jeszcze około 200 autobusów i nie dlatego, ze chce ożywić Autosan, bo przecież w przetargach może startować kilku oferentów. Nikt nie powiedział, że Autosan musi wygrać. Chcemy wygrać, ale zmierzymy się w uczciwej walce. W zamówieniu publicznym nikt nam nie obieca, że wygramy. Teraz wygraliśmy przetarg na 28 autobusów, poprzedni przetarg realizuje firma MAN, która ma dostarczyć 26 autobusów. Sprawa z poprzednim przetargiem jest w prokuraturze. Według mnie to było celowe działanie, które miało podważyć funkcjonowanie i zakup Spółki, pokazać, że ona nie funkcjonuje. Moment, w którym to celowe działanie się wydarzyło, był spóźniony o dwa miesiące. Wtedy Spółka już zaczęła nabierać rozpędu, miała kontrakty komercyjne i wojskowe. Dziś, po sześciu miesiącach urzędowania w fotelu prezesa, czuję że w końcu zaczyna się dobry okres koncepcyjny na pracę w Autosanie. Dla mnie, jako osoby technicznej, którą pasjonuje motoryzacja, zaczyna się czas, kiedy wreszcie będę mógł zerknąć na produkcję, do działu konstrukcyjnego, podpowiedzieć coś lub nawet narzucić pracownikom swój punkt widzenia, bo prezes powinien od czasu do czasu zaznaczyć swoją wizję.
Na pańskim biurku leżą szkice, na których widzę samochód osobowy, nie autobus…
To szkice elektrycznego samochodu osobowego, które wczoraj do późnej nocy studiowałem. Autosan chciałby mieć alternatywę. Do końca roku zamierzamy złożyć projekt w „pakiecie premiera Morawieckiego”. Chcielibyśmy, żeby montaż takiego auta w całości odbywał się w Autosanie, w starej części hali. Wiem, co w tym projekcie trzeba pozmieniać, żeby to był taki crossover elektryczny, podniesiony, nadający się w szczególności dla kobiet – gdy podjadą pod wysoki krawężnik, to auto tego zbytnio nie odczuje. Gdy kobieta będzie wsiadać, to nie powinna wpaść w nisko ułożony fotel, lecz usiąść wyżej, żeby z łatwością wysiąść. Samochód będzie miał kobiece, trochę zaokrąglone kształty, ale masywne, żeby pokazywał jednocześnie swoją muskulaturę…
Do jazdy po mieście?
Tak, po mieście. Praktyczne auto, które ma przejechać 320 km na bateriach elektrycznych, ekologiczne. Marzą nam się takie rzeczy w Autosanie. Jest to firma motoryzacyjna, typowy Automotive. Solaris ma swoje tramwaje i autobusy, Mercedes, DAF mają autobusy, ciężarówki i samochody osobowe. Producenci wiedzą, że gdy popyt na autobusy załamuje się, wtedy warto mieć w zanadrzu samochody osobowe albo ciężarówki. W Autosanie szykujemy taką alternatywę. Interesuje nas połączenie autobusów z samochodami osobowymi, bez względu na to, czy one będą produkowane dla wojska, czy będą z napędem na cztery koła, czy będą to samochody dla rynku cywilnego. Teraz uważamy, że PKS-y są naszą przyszłością, tam jeżdżą autobusy, często autosany, 25-letnie i starsze, a PKS-y czekają na ustawę o transporcie publicznym – gdy zostanie podpisana, będą mogły sięgnąć po pieniądze z Unii Europejskiej, zmienić tabor; na to liczymy.
Interesują pana sprawy techniczne?
Tak, dlatego cieszy mnie obecność nowego członka Zarządu. Oczywiście jako prezes muszę kontrolować wszystkie obszary, ale kilka spraw oddałem i jest mi łatwiej. W roku 2018 przyjdzie czas na pracę koncepcyjną. Trzeba przeskoczyć o trzy, cztery lata do przodu to, co się wydarzy na polskim, ale też światowym rynku. Rozmawiamy o projektach eksportowych, począwszy od krajów afrykańskich po kraje skandynawskie. Rozmowy się toczą, może zaskoczę kontraktami, podpisanymi u progu 2018 r., ale dotyczącymi roku 2019. Mamy świetny zespół. Sukces to nie prezes ani nie cud, tylko praca zespołu, odpowiednio zmotywowanego, przy czym nie chodzi o pieniądze. Ludzie widzą, że Autosan chce się zmienić i że jest na to pomysł. Idzie to mozolnie, firma jest duża, nie da się, obrazowo mówiąc, wajchy przestawić w jeden dzień. 360 osób na pokładzie i do tego skomplikowany proces produkcyjny. To nie jest szycie skarpet, chociaż to zajęcie pewnie też jest skomplikowane…
Pracujecie w systemie dwuzmianowym?
Jeszcze nie jest to pełen system dwuzmianowy, ale bywa, że pracownicy zostają dłużej. Myślę, że w 2018 r. na niektórych wydziałach ruszą dwie zmiany. Malarnia, montażownia – już teraz pracownicy pracują tam średnio po 12 godzin dziennie, bo jest taka potrzeba. W następnym roku będzie luźniej i mam nadzieję, że przyjemniej – nie tylko finansowo. Będziemy mogli patrzeć, jak Autosan wraca do najlepszej formy, jak się unowocześnia.
Jak układa się panu współpraca z miastem?
Jestem często zapraszany do burmistrza Tadeusza Pióro, który troszczy się o Autosan. Dzwoni, pyta o kontrakty, zagaduje o sponsoring… Od strony zarządczej burmistrz bardzo prężnie rozwija miasto. Śmiejemy się czasem, że zrobimy zestawienie: który z nas szybciej, lepiej, skuteczniej zagospodaruje swoją działkę. Kontaktuję się też z posłem Piotrem Uruskim, który od początku przejęcia zakładu przez PGZ jest stale obecny w jego progach i stara się załatwić dla nas jak najwięcej.
Kiedyś Autosan sponsorował prawie wszystko w mieście.
I to nam się marzy, ale jeszcze nie teraz. Nie wiem, czy Autosan będzie kiedykolwiek pełnił w mieście taką funkcję, jak kiedyś, ale chciałbym, żeby mieszkańcy byli dumni z tego, że on tu jest, pracownicy żeby byli zadowoleni z zatrudnienia tutaj, żeby było więcej chętnych do pracy, niż tych, którzy z racji wieku odchodzą na emeryturę.
Zdąży pan na święta?
W środę mamy w zakładzie wigilię, po godzinach pracy. Jestem wymagającym szefem, ale są momenty, kiedy trzeba się uśmiechnąć, pochwalić, powiedzieć, że wszystko idzie w dobrą stronę. To jest nam bardzo potrzebne. Chciałbym, korzystając z okazji, wszystkim mieszkańcom Sanoka, a w szczególności czytelnikom „Tygodnika Sanockiego” złożyć serdeczne życzenia spokojnych, rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia i szczęścia w Nowym Roku.