Świat wokół nas

W poszukiwaniu zaginionego ptaka

Pozostając w świątecznym jeszcze nastroju, chcę opowiedzieć o pewnej osobie i przygodzie na Dalekim Wschodzie. Karola poznałam na konferencji w Rogowie. Mieliśmy spotkanie z nim, pt. ,,Odnaleźć zaginionego ptaka”. Dość nietypowy tytuł jak na tematykę o zrównoważonym rozwoju – pomyślałam.

Karol uwielbia podróżować. Ale nie tak jak większość z nas: wykupując wycieczkę w biurze turystycznym, mając zapewnione wszystko, zorganizowane każde 5 minut pobytu na wyprawie życia. Nie, on podróżuje najczęściej sam, z wyznaczonym azymutem, przygotowany, oczytany i otwarty na nowe znajomości. Wiele kilometrów przemierzył w swoim aucie, które pełniło także nie raz rolę hotelu.
O swoich przygodach, podróżach opowiada z emocjonalnym zaangażowaniem, widać iskierki w jego oczach. Historia, którą nam opowiedział, zdarzyła się podczas wyprawy do Iranu. Gdy usłyszałam „Iran”, moją wyobraźnię zaludniły kobiety w hidżabu, okrywające głowę już od 9 roku życia. Ponadto obrazy wojen i licznych konfliktów, jak i dość radykalny ustrój polityczny. Mimo to, co ciekawe, Iran zachował większość swoich zabytków. Miejsca, które zostały wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, to zarówno starożytne budowle, jak i te, powstałe we wczesnym chrześcijaństwie.

Jedną z najsłynniejszych atrakcji turystycznych Iranu jest twierdza Bam. Jest ona powszechnie uważana za największą budowlę na świecie. Jej historia sięga początków okresu Achemenidów (od 6 do 4 wieku p.n.e.), Jest to starożytne miasto – forteca, w której znajdowały się oprócz domów z kanalizacją także stajnie, bazary oraz cytadela. Miasto leżało na skrzyżowaniu ważnych szlaków handlowych i znane było z produkcji jedwabiu i bawełny. Struktura kanalizacyjna została zbudowana w oparciu o podziemne kanały nawadniające, qanāts, które zachowały się po dziś dzień. 26 grudnia 2003 roku cytadela została niemal całkowicie zniszczona przez trzęsienie ziemi. Jednak od tamtej pory jest odbudowywana dzięki wsparciu, płynącemu z całego świata.
Zapominając o historycznych miastach, a myśląc o Iranie, nie sposób pominąć pięknych barokowych ogrodów. Shazdeh i Flower Garden – nie wiem, co było nadrzędnym celem podróży Karola, ale widoku tych miejsc bardzo mu zazdroszczę.

Bohaterem opowieści Karola miał być ptak. Mowa o bocianie czarnym. Gatunek u nas bardzo rzadki, objęty ścisłą ochroną. W Polsce wokół zajętych gniazd (w promieniu do 100 metrów) tworzy się, zgodnie z przepisami prawa ochrony przyrody, specjalne strefy całorocznej ochrony ścisłej, a w okresie lęgowym (od 15 marca do 31 sierpnia) obowiązuje strefa o odległości zwiększonej do 500 metrów. Nic dziwnego, że niejednokrotnie jest prowadzony monitoring tegoż gatunku. Leśny Zakład Doświadczalny w Rogowie przeprowadzał kompleksowy monitoring stanowisk bociana, jak i drzew lęgowych, oraz kontrolowanie migracji z wykorzystaniem nadajników GPS. I cały problem z nadajnikiem GPS.

 

 

 

 

 

 

 

 

Karol był właśnie w Polonezkoy – polskiej wsi pod Stambułem, założonej przez polskich uchodźców po powstaniu listopadowym – gdy zadzwonił do niego znajomy i wyartykułował ogromną prośbę. Poza Polską, niestety, bocian czarny nie jest traktowany po królewsku; opuściwszy nasze terytorium nie podlega w niektórych krajach żadnej ochronie. Jeden z monitorowanych ptaków został prawdopodobnie zastrzelony na trasie przelotu (sporządzono dokładną mapkę). Ptaka uratować się już nie da, natomiast nadajnik, którego cena jest znacząca, być może tak. Karol wyposażony w koordynaty stracenia sygnału, pełen najlepszych chęci i samozaparcia podjął się wyzwania. Należało zmienić trasę przejazdu, znaleźć konkretne miejsce i przeczesać teren w poszukiwaniu małego, brązowego kwadracika. Jak sam przyznał, gdyby w chwili powiedzenia – „tak” do słuchawki wiedział, iż błąd pomiarowy wynosi ponad 1,5 km, nie zdecydowałby się pomóc znajomemu przyrodnikowi. Gdy pokazywał nam przeorane pole, skibę i mały przedmiot wystający z gleby, nie chciałam wierzyć, że Karol naprawdę znalazł nadajnik GPS. Kosztowało go to dwa dodatkowe dni podróży.
Tak zakończyła się przygoda Karola. Moja nadal, w pewnym sensie, trwa. Kiedy już obejrzałam wszystkie fotografie, powzięłam postanowienie, że kiedyś wsiądę w samochód, zostawię wszystko na kilka długich dni lub tygodni, i pojadę szlakiem tej opowieści…
Amelia Piegdoń