Szybki zarobek, długotrwałe problemy

Tereny przygraniczne są atrakcyjne, ze względu na bliskość drugiego państwa, które można zwiedzać, nie pokonując setek kilometrów. Jednak mieszkanie przy granicy wiąże się również z problemami. Problemów sami sobie możemy przysporzyć, np. chcąc łatwo zarobić…

Na terenach graniczących z Ukrainą często można spotkać ogłoszenia w prasie czy Internecie tego typu:
„Poszukuję chętnych osób z ważnym paszportem do wyprawy na Ukrainę. Zapraszam na priv tylko zdecydowane osoby chcące zarobić parę stówek w jeden dzień”

„Szukam osób do przejazdu przez granicę Ukrainy w roli pasażera, przewozimy samochody na sprzedaż, gdy członek UE jest pasażerem, wtedy omijana jest opłata za cło. Można tak jechać 2 razy (czasami udaje się za jednym wyjazdem) Zarobek ok 400 zł za przejazd”

Przejeżdżamy na siedzeniu pasażera jako teoretyczny właściciel pojazdu, maksymalnie dwa razy. Co możemy „zyskać” oprócz zarobku? Więcej nie wpuszczą nas na Ukrainę ze względu na zaległości w opłacie podatku za samochody „pozostawione” w UA. Zdarzają się już przypadki wezwań do zapłaty w Polsce. Kwota podatku (kary) jest co najmniej dwukrotnie wyższa od zarobku… Mało tego, być może będziemy chcieli kiedyś pojechać na wakacje czy wycieczkę na Ukrainę, a nie będzie to możliwe i pożałujemy swej wcześniejszej decyzji.

Słupy nie tylko przygraniczne

Auta na Ukrainie są kilkukrotnie droższe niż w Polsce. Wielu Ukraińców kupuje samochód w Polsce i szuka „współwłaściciela”, oferując za to po prostu pieniądze. Istnieją osoby, które są współwłaścicielami kilku, kilkunastu lub kilkudziesięciu aut.

Rekordzista z Jarosławia zarejestrował na siebie ponad 700 samochodów. Oczywiście do spółki z kilkuset Ukraińcami, współwłaścicielami.
Takie działanie jest legalne, kwitnie w powiatach graniczących z Ukrainą. Oficjalnie Polak i Ukrainiec kupują auto do spółki i razem je rejestrują w polskim urzędzie. Samochód ma dwóch współwłaścicieli. Nieoficjalnie wiadomo, że auto kupił i zapłacił za nie Ukrainiec, a Polak dostał tylko jakąś prowizję za to, że zgodził się być współwłaścicielem. Samochód jeździ na polskich tablicach rejestracyjnych. Sprawa najczęściej dotyczy starszych pojazdów, wartych maksimum kilka tys. złotych.
Dlaczego taki proceder kwitnie?
Ukrainiec sprowadzający auto do siebie ponosi ogromne koszty. Ukraińskie prawo chce chronić swój rodzimy rynek motoryzacyjny. W przypadku aut starszych opłaty wynoszą nawet do 2 tysięcy dolarów amerykańskich, często przekraczając wartość samochodu.

Dlatego Ukraińcom korzystniej jest dogadać się z Polakami.

Takim „wspólnym” autem Ukrainiec może wjechać do swojego kraju, ale w ciągu 5 dni musi go opuścić przez to samo przejście graniczne lub w ciągu 10 dni, gdy będzie przejeżdżał przez przejście w innym ukraińskim województwie. Dlatego Ukraińcy tak często przejeżdżają przez granice. Była mowa o tym, że Ukraińcy ten okres pięciu dni skrócą, a tymczasem są projekty mówiące o tym, by jednak czas wydłużyć.

Regionalny galicyjski portal Zaxid.net podaje, że np. w przygranicznej Rawie Ruskiej co trzecie auto ma polskie blachy. Istnieją specjalne strony doradzające, jak najłatwiej zarejestrować w Polsce samochód. Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę termin „авто на польській реєстрації”. Oprócz dokładnych czynności jakie trzeba wykonać, portale często podają zalety kupowania aut w Polsce. Wśród zalet używanych aut z Polski wymienia się także to, że „nie jeździły wcześniej po ukraińskich drogach na ukraińskim paliwie” o niższej liczbie oktanów.
Czy warto być takim współwłaścicielem? Zarobić, owszem można, ale problem pojawi się w chwili wypadku lub, kiedy np. Ukrainiec „współwłaściciel” będzie np. brał udział w przestępstwie. Możemy być wzywani do złożenia zeznań. Musimy pamiętać, że wyrejestrować auto możemy tylko w chwili sprzedaży bądź złomowania. Niestety często auta, które uległy awarii, która jest nieopłacalna, Ukraińcy po prostu porzucają. I co wtedy? Nie mając tablic rejestracyjnych, nie mogąc wyrejestrować auta, możemy być zmuszeni  do płacenia OC…

Przypadek z sanockiego podwórka

Napisała do nas czytelniczka, która sprzedała auto Ukraińcowi. Ukrainiec poprosił ją, by auto „podrzuciła” za granicę, a on jej za to zapłaci. Czytelniczka auto zostawiła po Ukraińskiej stronie i wróciła do Polski. Mocno się zdziwiła, kiedy po kilku tygodniach pojechała po zakupy na Ukrainę i została zatrzymana. Pytano, gdzie jest auto, którym wjechała na teren Ukrainy i nie zapłaciła cła. Mocno się tłumaczyła, złożyła zeznania, ale…

Kilka tygodni później dostała wezwanie do zapłacenia 17000 hrywien cła. Ukrainiec się nie odzywa, auta nie ma. Co ma zrobić w takiej sytuacji?