Nie ma jak więzienie!

List do redakcji

Było „za”, więc teraz „przeciw”

Otrzymaliśmy list, w którym jeden z czytelników zapewnia nas, że „temat więzienia to nie histeria”, jednak uważa jednocześnie, że sposób podjęcia decyzji o budowie to „świadectwo lekceważenia przez władze głosu obywateli i lekceważenie konsultacji”. Czytelnik przesłał nam do publikacji tekst, który jest odpowiedzią na tezy pułkownika Grabka o zaletach budowy więzienia.
>>Jeżeli jesteście „otwartą” gazetą, w co nie chcę wątpić, to proszę o przedstawienie argumentów także „drugiej” strony<< – przeczytaliśmy we wstępie.
List, podpisany imieniem i nazwiskiem, publikujemy poniżej.
Czy argumenty „przeciw” są w równym stopniu merytoryczne, co argumenty „za”?

Nie ma jak więzienie!

W Tygodniku Sanockim ukazał się wywiad z pułkownikiem M. Grabkiem ze służby więziennej. Na pierwszy rzut oka wygląda to na tekst sponsorowany i wg zasady, że „każda pliszka swój ogon chwali” pan pułkownik zachwala sanockie więzienie.
Po jego przeczytaniu można dojść do wniosku, że nic lepszego nie mogło spotkać sanoczan. Kolejka ustawiała się do tej inwestycji i nie wiadomo więc, dlaczego protestowano przeciwko budowie więzień w Opolu i Brzegu.
Żeby było wiarygodniej, pan pułkownik opowiada o korzyściach z tej inwestycji. Będą „etaty mundurowe” – czyżby zatrudni się w tej specjalistycznej służbie bezrobotnych z Sanoka? Będą i inne specjalistyczne miejsca pracy, ale nikt przecież nie da gwarancji, że będą zatrudnieni sanoczanie. Jak na razie to straciliśmy ponad 70 miejsc pracy w byłym areszcie i jest to jedyny konkret. Argument, że zarobią na nowym więzieniu dostawcy różnych artykułów również nie jest żadnym pewnikiem, gdyż wszelkie dostawy do tej „instytucji” są regulowane konkretnymi przepisami (przetargi itp.), tak więc i tu nie ma żadnej gwarancji, że dostawcami będą przedsiębiorcy z Sanoka, a chwalenie się w folderach, że w mieście kultury jest potężne więzienie (jak podobno chwalą się w innych miastach, gdzie są takowe przybytki), jest już oczywistą kpiną. Czyżby Sanok miał być znany w Polsce z Beksińskiego oraz więzienia?

Jeszcze jednym argumentem pana pułkownika jest to, że miasto dostało wartościowy obiekt po byłym areszcie. Prawda jest taka, że nie jest to Alcatraz i wycieczki nie będą tu przyjeżdżać. Może być tak, że nie da się z tego nic zrobić (ze względu na specyfikę budynku) i będzie niszczeć, jak była komenda Policji. Również wykonywanie przez więźniów bezpłatnej pracy dla samorządów różnie wygląda i mogą na ten temat coś powiedzieć instytucje, które to praktykowały. Nawiasem mówiąc, temat pracy jest chyba najważniejszy. Ma powstać na terenie więzienia hala produkcyjna dla paruset więźniów.

Powstaje pytanie, kto i jakie poczynił uzgodnienia, jaka sanocka firma da pracę osadzonym i czy jest prawdą, że będą oni wykonywać prace, które teraz wykonują sanoccy chałupnicy, dorabiając do nędznych rent i emerytur. Czyżbyśmy mieli stracić kolejne miejsca pracy, a firma dostanie jeszcze zwrot części zarobków z FAZ-u? Jak widać, jedyny pewnik to podatek, ale czy nie można postarać się dla Sanoka o poważną inwestycję, która da pieniądze i pracę, a nie brać tego, czego nie chcą inni i jeszcze wmawiać nam, jakie to szczęście. Nie omawiam tu spraw związanych z zagrożeniem powstającym z pobytu więźniów w Sanoku, a nie będą przecież w najnowocześniejszym więzieniu siedzieć płotki, tylko poważniejsi przestępcy. Pomijając wszystkie powyższe wątpliwości, najbardziej bulwersujące jest to, jak traktuje się sanoczan. W artykule mówi się o „konferencjach” informujących mieszkańców o inwestycji. Jest to typowy przykład, jak aktualna władza przeprowadza konsultacje ze społeczeństwem. Ktoś przyjeżdża , oznajmia , co ma do powiedzenia i po konsultacjach – suweren nie ma nic do powiedzenia. Ma być szczęśliwy, że go poinformowano, czego chce władza.
Na to nie można się zgodzić. Nic o nas bez nas.
Piotr Rychter