Interwencja
Bezkarni przestępcy, bezsilny wymiar sprawiedliwości

Do redakcji „Tygodnika Sanockiego” zgłosiła się czytelniczka, wzburzona tym, jak działają polskie sądy. Jeszcze w 2014 roku spod jednej z rzeszowskich galerii handlowych skradziono jej rower. Pomimo że złodziei złapano po kilku miesiącach, sprawa ciągnie się do teraz.

Feralnego dnia przestępcy ukradli jeszcze dwa inne rowery. Łącznie od października 2014 r. do lutego 2015 r. przywłaszczyli sobie blisko sześćdziesiąt rowerów. Ich wartość zaczynała się od kilkuset, a kończyła na kilku tysiącach złotych.

Wyrok

24 lutego 2016 r. zapadł wyrok. Jednego z oskarżonych sąd skazał na rok, drugiego zaś na karę łączną ośmiu miesięcy pozbawienia wolności. Oprócz tego sąd nałożył obowiązek naprawienia szkody na rzecz poszkodowanych – nasza czytelniczka miała otrzymać kwotę 1300 zł – na taką został oszacowany skradziony rower.

Brak terminu spłaty, brak konsekwencji…

Zgodnie z wyrokiem sądu przestępcy zobowiązani zostali do naprawienia szkody w trybie niezwłocznym. Jak zauważa czytelniczka, tryb niezwłoczny nie miał jednak ściśle określonej daty, a w piśmie, które przyszło z sądu, proszono poszkodowaną o informację, czy oskarżony naprawił już szkodę czy też nie. – To nie do pomyślenia! To złodziej powinien informować sąd, czy uregulował już powinność czy nie, a nie ja jako poszkodowana! Zwłaszcza, że jest to dodatkowo poświęcony przeze mnie czas oraz koszty związane z osobistą wizytą w sądzie, kontaktem telefonicznym czy też wysłanym listem – mówi. Pomimo iż wyrok zapadł dwa lata temu, zasądzona kwota nie została uregulowana do dziś. Drugą kwestią jest brak konkretnej daty spłaty należności. – Nie rozumiem, dlaczego wobec oskarżonych za „zwłokę” w płatnościach, ba, nawet za brak jakiejkolwiek reakcji, nie są wyciągane konsekwencje! Kiedy ja dostanę mandat, przykładowo za szybką jazdę, po tygodniu czy dwóch zaczynają naliczać mi odsetki. Na to wychodzi, że w tym przypadku prawdziwy przestępca jest bezkarny. Przecież to oburzające! – kwituje nasza czytelniczka.

Co na to komornik?

Nie doczekawszy się wpłaty należności od oskarżonych ani żadnej reakcji ze strony sądu, nasza czytelniczka postanowiła szukać pomocy u komornika. Ten po podjęciu odpowiednich czynności i rozpoznaniu sytuacji majątkowej dłużników, po upływie około 4 miesięcy poinformował poszkodowaną, iż egzekucja należności z jakichkolwiek źródeł okazała się bezskuteczna. – Przestępcy nigdzie nie pracują, nie mają kont bankowych, ruchomości, żadnego majątku. W dodatku jeden z nich ogłosił upadłość konsumencką. Szczerze, nie wiedziałam nawet, że coś takiego istnieje – mówi. Za usługi komornicze czytelniczka musiała oczywiście zapłacić z własnej kieszeni. Chyba małym pocieszeniem jest fakt, że ta kwota ma być doliczona do długu oskarżonych, który może uda się w przyszłości wyegzekwować w kolejnym postępowaniu komorniczym…

Gdzie szukać pomocy?

Sytuacja naszej czytelniczki nie wygląda za ciekawie. Mamy oskarżonego, mamy udowodnioną winę, w końcu mamy prawomocny wyrok sądowy, nie mamy jednak zadośćuczynienia. Co zatem pozostaje? Istnieje coś takiego jak Fundusz Pomocy Poszkodowanym i Pomocy Postpenitencjarnej powołany do życia 1 stycznia 2012 roku, będący państwowym funduszem celowym, którego dysponentem jest Minister Sprawiedliwości. Być może fundusz ten okaże się jakimś rozwiązaniem. Nasza czytelniczka w ostatnim czasie po raz kolejny złożyła pisemną deklarację, że nie otrzymała do tej pory należnych jej pieniędzy. Oprócz tego z racji upadłości konsumenckiej jednego z oskarżonych, wnioskowała o wypłatę należności ze wspomnianego wyżej funduszu. – Nie chodzi mi już o same pieniądze, a jedynie o sprawiedliwość i o to, aby ci, którzy dopuścili się przewinienia, nie czuli się bezkarnie w naszym państwie – podkreśla.

Oprac. Edyta Szczepek