Lawendowe rewolucje

– Po Polsce jeździ Magda Gessler i robi rewolucje w lokalach, zmieniając ich wystrój, a w Sanoku rewolucję w mojej kawiarni zrobiła „Pani od krasnala” – z radością oznajmia Jolanta, właścicielka kawiarni Lawenda, i wskazuje z dumą na nowy wystrój lokalu. – Sama tak pięknie kawiarni bym nie urządziła.

 

 

Panie poznały się dzięki rubryce „Oko na przedsiębiorczych”. Pani od krasnala –  Ania szukała miejsca w Sanoku, gdzie mogłaby „próbki” swoich produktów zostawić i kierować tam sanoczan, by je pooglądali.
– Ciężko jest klientów zapraszać do domu, gdzie mam mały kącik w sypialni wydzielony do szycia i biegają małe dzieci. Lokalu osobnego również nie chciałam wynajmować, bo o to mi we własnym interesie chodziło, by pracować przy dzieciach w domu – opowiada Ania. – Kiedy przeczytałam w rubryce „Oko na przedsiębiorczych” o kawiarni Lawenda, od razu poczułam, że to miejsce mnie przyciąga i zapytałam Jolę, czy nie chciałaby pomocy przy dekoracji lokalu.

– Kiedy Ania się do mnie odezwała, byłam szczęśliwa. Myślałam o nadaniu Lawendzie bardziej prowansalskiego wyglądu, ale nie miałam konkretnego pomysłu. Dzięki „Tygodnikowi” będziemy z Anną współpracować i to mnie cieszy.

Lawendowe rewolucje

Ania – pani od krasnala –  przeprowadziła rewolucję w Lawendzie, ubierając ją w swoje produkty,  dzięki temu zyskała również miejsce, gdzie może kierować klientów, by mogli przyjrzeć się wyrobom rękodzielniczym. Na wystawie zamieszkał lawendowy krasnal, który wszystkich zaprasza na filiżankę kawy.

Jola zyskała klimatyczny wystrój rodem z Prowansji, który – ma nadzieję – przyciągnie uwagę klientów i sprawi, że przyjemniej będą spędzać czas w kawiarni. Powstał również kącik z zabawkami dla dzieci.

A my cieszymy się, że jesteśmy „chrzestnymi” biznesowej pary.

PS. Panie zadały pytanie:
Czy jest możliwość zorganizowania „wieczorów na deptaku” pod patronatem Urzędu Miasta? Niestety, Home Dekor przestało istnieć, a to właścicielka była główną prowodyrką wieczorów. Jest kilku przedsiębiorców na deptaku, którzy widzą sens i potrzebę takich imprez. Niekoniecznie musiałby to być piątek; może sobota? Wszyscy marzą o rozruszaniu centrum miasta. Mamy wielu artystów, którzy być może zechcą umilić takie wieczory swoją muzyką. Wielu rzemieślników i rękodzielników z chęcią wystawiłoby swoje stoiska w taki czas – zwłaszcza w lecie, gdy w Bieszczady zjeżdżają turyści…