Rok Beksińskiego – zaproszenie na zamek

Wiemy o tym doskonale, ale warto powtarzać: obchodzimy Rok Zdzisława Beksińskiego w związku z 90. urodzinami artysty. Muzeum Historyczne zapowiada „Długi weekend z Beksińskim” od 16 do 18 sierpnia. Już dziś, spacerując po dziedzińcu zamkowym, możemy posmakować, o co staniemy się bogatsi, uczestnicząc w planowanych wydarzeniach.

Na pierwszy rzut oka ekspozycja wydaje się skromna. Kilka trójkątnych graniastosłupów, poustawianych przy wejściu, na tarasie widokowym i przy zrekonstruowanej wieży – zachęcają do spaceru. Gdy przystajemy przy pierwszym, nie pominiemy żadnego.

Oglądamy fotografie. W przeważającej liczbie – czarno-białe. Ich wspólne motto brzmi „Beksińscy w Sanoku”. Z współczesnej perspektywy Beksińscy, ich życie, ich rodzinne relacje są oczywiście pierwszoplanowe, jednak – ze względu na czasowy dystans i urodę sepiowych zdjęć – także i dawny Sanok, zwłaszcza z lat 60. – 70. koncentruje uwagę oglądających.

Dom w ogrodzie

Stary dom z werandą, otoczony drzewami, z ogrodem, zarośniętym trawą lub przysypanym śniegiem, zależnie od pory roku. Weranda, zabezpieczona drewnianą balustradą, to miejsce rodzinnych spotkań, kiedy domownikom udaje się oderwać na chwilę od pracy. Te, utrwalone na kliszy, spotkania są zwyczajem, praktykowanym przez kilka pokoleń. Dziadkowie, syn, wnuk, bliźniacze dekoracje i te same rytuały. Dziś tylko na fotografiach.

Nad brzegami Sanu

Piękne zdjęcia rzeki. Refleksy światła, wciąż żywe, przeczące logice statycznego obrazu. Spacery wzdłuż brzegu, Zofia Beksińska przyklęka, dosięgając wody dłońmi. Cudowna chwila.

A w sąsiedztwie sielanki na brzegami Sanu – miasto podczas powodzi. Woda na ulicach, auta, zanurzone w wartkich strumieniach, szusujących ulicami. Mało kto pamięta powodzie, najczęściej wiosną nękające Sanok, wdzierające się do piwnic, kiedy nieuregulowane potoki traciły cierpliwość podczas ulewnych deszczów.

Ojciec i syn

Najpierw syn Zdzisław. Kim będzie? Pilotem? Himalaistą? Księgowym? Filmowcem? Zdjęcia z dzieciństwa i czasów późnego chłopięctwa. Moc perspektyw. Wiele otwartych dróg.

„Będę miał po-Tomka” – to tytuł sekwencji zdjęć z okresu wyczekiwania i narodzin dziecka. Malutki Tomek w beciku, na rękach matki, w ogrodzie. Tomek z Zofią, Tomek ze Zdzisławem, obok – w centrum uwagi obojga rodziców. I także jako nastolatek, w pokoju, gdzie na ścianach wiszą obrazy ojca.

Ukochana

Była piękną kobietą. Idealną partnerką dla artysty, który zajmuje się malowaniem i fotografią. Miała szyk gwiazdy filmowej, śliczną twarz, świetną figurę. Odeszła jako pierwsza. Jej zdjęcie – zbliżenie twarzy, przesłoniętej mgłą-nie-mgłą, z przymkniętymi oczami symbolicznie przypomina o tym odejściu i jego konsekwencjach dla Tomasza, potem dla Zdzisława. Ale to się stało później, w Warszawie. Na razie, w Sanoku, świat jest piękny…

Pożegnanie

Wyjazd Beksińskich. Pakowanie dobytku, ognisko w ogrodzie. Pośpiech, niepewność jutra. Już po wyjeździe – rozbiórka domu. Puste, zdegradowane miejsce, na które patrzymy, idąc wzdłuż ulicy Jagiellońskiej. Miejsce, gdzie dzisiaj trudno wskrzesić tamte chwile, zatrzymane w kadrze, tamte szepty. I nie sam czas jest temu winien, ani jego bezlitosny pęd.

Powroty

Powroty do domu, którego gospodarzem był Wiesław Banach, dyrektor Muzeum. Powroty w towarzystwie warszawskich przyjaciół, jak Wiesław Ochman. Fotografie, już w kolorze, dokumentujące tamte chwile, Zdzisław Beksiński, w dżinsach, energiczny i uśmiechnięty na kilku z nich.

To „coś”

Fotografie na zamkowym dziedzińcu pokazują Beksińskich w Sanoku. Każda prezentacja zakłada wybór, układ takich, a nie innych, materiałów. Zestawione ze sobą mają snuć opowieść, zazwyczaj z przesłaniem, które, niewypowiedziane, zapada nam, oglądającym, w pamięć.

Wystawa przykuwa uwagę nie tylko jakością prezentowanych fotografii. Dokumentuje przemijanie, wskrzeszając jednocześnie dawne czasy i ludzi, którzy odcisnęli swój wyrazisty ślad na złość bezpowrotnej, powszechnej utracie.

Wystawa pokazuje to „coś”, co określa się mianem genius loci. Nie wymaga retuszu – po prostu jest, umocowane w czasie, przestrzeni, wyrastające i wrośnięte w miejsce, wykraczające poza ramy narodzin i śmierci.

To „coś”, jeżeli jest, nie ma ceny.

Małgorzata Sienkiewicz-Woskowicz