Paulina Łagożny „Amor Vincit Omnia [?]”

 

W dniu 18 lipca w Młodzieżowym Domu Kultury odbył się wernisaż poezji pt. „Amor Vincit Omnia [?]” autorstwa Pauliny Łagożny. Autorka pragnęła podzielić się z szerszą publicznością swoją twórczością, opowiedzieć o inspiracjach, a także o uprzedzeniach i barierach. Na wystawę zostały zaproszone osoby głuche, a sama autorka nauczyła się migać jeden ze swych wierszy, by przedstawić tym osobą swoją twórczość. Pomysł niezwykle oryginalny, wskazujący ogromną wrażliwość autorki. Dzisiaj przedstawiamy tę młodą artystkę czytelnikom Tygodnika Sanockiego.

Paulina jak długo piszesz wiersze?

W sumie to od małego ciągnęło mnie do pisania. Zaczęło się od tworzenia urodzinowych wierszyków – krótkich i zabawnych. Pierwszy poważniejszy wiersz napisałam mając około 12 lat. To było wspaniałe uczucie. Mogłam przelać na papier wszystko co tylko chciałam. Pomyślałam wtedy, że chcę to robić. Że pisanie jest formą wylania z siebie emocji, powiedzenia o uczuciach, o których w rzeczywistości powiedzieć jest bardzo ciężko.

Czy kiedykolwiek usłyszałaś, że jesteś za młoda na pisanie tego typu wierszy?

Ras, od bardzo bliskiej osoby usłyszałam, że jakie ja mogę problemy, że poruszam tak ważne rzeczy jak temat śmierci, bo przecież masz szesnaście lat i co o tym wiem. To była jedna taka opinia, a tak to większość jest pod wrażeniem.

Tworzysz głównie wiersze o tematyce miłosnej?

Głównie tak, choć nie zawsze. Co przyjdzie mi to głowy, to ubiorę w słowa. Pisze także krótkie wierszyki, często zabawne, piszę w formie listu, czy też jako zwykłe przemyślenie. W poezji piękne jest to, że nie ogranicza cię nic. Nic oprócz tego, co siedzi ci w głowie.

Skąd pomysł na tytuł wystawy – Amor Vincit Omnia [?]

Tytuł był całkowitym przypadkiem. Taki tytuł nosi jeden z odcinków serialu, który akurat przyszedł nam do głowy, gdy w MDK-u staraliśmy się coś wymyślić. Na początku nie byłam za bardzo przekonana co do niego. Miałam wiele wątpliwości, czy miłość faktycznie zwycięża wszystko. Zgłębiając to pojęcie wiele zauważyłam. Zaczęłam bardziej przyglądać się miłości i wszystkiemu co się z nią łączy. Doszłam do wniosku, że nie wiem. Nie wiem czy miłość jest w stanie przezwyciężyć wszystko. Stad znak zapytania w tytule. Każdy osobiście może odpowiedzieć sobie na to pytanie. Dla mnie miłość zwycięża. Ale czy zawsze?

Jesteś osobą niezwykle wrażliwą, co widziałam na własne oczy będąc na wernisażu, kiedy opowiadałaś o swojej twórczości rozpłakałaś się.

Tak. Jestem wrażliwcem. Wydaje mi się, że ludzie, którzy tworzą, widza więcej. Dostrzegają to wszystko, co na ogół ciężko jest zauważyć. Patrzę na ludzi przede wszystkim od wewnątrz. Nie interesuje mnie ich kolor skory czy język, którym się porozumiewają. Za każdym człowiekiem kryje się inna historia. Patrząc na ludzi od tej strony można dostrzec naprawdę wiele. To jest cudowne – umieć widzieć więcej.

Czy próbowałaś kiedykolwiek pisać w innej formie, czy w tej najlepiej się czujesz?

Tak. Próbowałam raz napisać opowiadanie, ale doszłam do wniosku, że jednak to wiersze są moją specjalnością i pisząc je czuje się najlepiej.

Czy masz swoich ulubionych poetów?

Tak mam ulubionych – Tadeusz Różewicz i Wisława Szymborska. Podoba mi się ich wrażliwość i spojrzenie na świat, który jest w pewien sposób podobny do mojego. Bardzo lubię ich twórczość, jest niesamowita.

Czy wzorujesz się na kimś szczególnym, czy tworząc nawet o tym nie myślisz?

Staram się nie odzwierciedlać niczyich wierszy, bo dzięki temu moja twórczość jest faktycznie moja. Myślę że to jest najważniejsze, żeby poezja była autentyczna. Nikt nie napisze lepiej o twoich uczuciach, niż ty sam.

Piękna inicjatywa w kierunku osób głuchych. Skąd pomysł? Czy współpracujesz z tymi ludźmi?

Skończyłam niedawno pierwszy stopień języka migowego. Tydzień później poszłam do głuchych na świetlicę i spędziłam z nimi trzy godziny, rozmawiając na migi. I tak się tym zachwyciłam, że później, gdy wróciłam do domu, długo myślałam, co można zmienić dla nich. Sanok, nie jest przystosowany do tego, żeby ludzie tacy jak głusi odwiedził tego typu imprezy, a ja chciałam by oni również mogli wejść, popatrzeć i zrozumieć o czym jest mówione, bo takiej możliwości na co dzień nie mają. Stąd narodził się pomysł, by przetłumaczyć wiersze. Współpracowałam również z Natalią, które jest niedosłysząca i bardzo mi pomogła m.in. w nauce migania mojego wiersza. Chciałam, by poczuli się jak normalni ludzie, bo czasami jest tak, że gdy pojawiają się ludzie głusi to pozostali nie wiedzą nawet jak się zachować, co dla mnie jest oburzające. Chcę by byli traktowani na równi, a nie stojąc z boku, na marginesie. Chciałabym żeby miasto zaczęło coś robić w ich kierunku. Tak naprawdę dopóki nie wejdzie się w ten świat, to się ich nie zauważa. A to bardzo ważne. Myślę, że my jako młodzież możemy im pomoc, nawet jeśli to ma być jedynie zaproszenie na wernisaż. Liczy się przede wszystkim chęć i gest.

A jak trafiłaś do MDK-u? Uczęszczałaś tam na zdjęcia?

Nie, nie. Pracownik Młodzieżowego Domu Kultury Mateusz Kulikowski organizował Wiosnę Młodych Artystów i w związku z tym przyszedł do szkoły w której się uczę. Zaprosił młodych artystów i zorganizował spotkanie. Ja pierwotnie przyszłam z gitarą, ale później przyznałam się Mateuszowi, że piszę i tak poszło dalej. Chociaż pierwsza wystawa dostarczyła mi wiele stresu to również ogrom przyjemności, której nie zamieniałabym z niczym.

A jakie masz plany na przyszłość? Chcesz iść tą drogą?

Myślę o tym, żeby aplikować na prawo, ale moim marzeniem jest także szkoła filmowa. Mam jeszcze trochę czadu do namysłu. Nieważne w która stronę pójdę, z pewnością nadal chce tworzyć i poruszać ludzi słowami. Mam nadzieje, ze się uda.

Rozmawiała Emilia Wituszyńska

mdk sanok

emilia