Pracowity rok Samuraj TRANS – SAN Sanok

Artur Szychowski i Marcin Solarz to założyciele klubu Samuraj TRANS – SAN Sanok. Moje spostrzeżenie? Ogień i woda. Jeden spokojny, wyważony, swoją energię przedkłada na treningach, gdzie szkoli młodzież. Drugi ekspresyjny, z głową pełną pomysłów, dba o zaplecze klubu. W połączeniu tworzą duet, któremu nie straszne przeszkody. W ostatnim dziesięcioleciu klub prężnie się rozwijał, zawodnicy odnosili sukcesy, a zainteresowanie kick-boxingiem w Sanoku wzrosło. Na łamach tygodnika opowiedzieli o osiągnięciach swoich wychowanków, najczęściej napotykanych barierach, Mistrzostwach Polski, które odbyły się w Sanoku, ich organizacji i zaangażowaniu, jakie wkładają w sprawną pracę klubu.

Długo nie było was na łamach tygodnika, a dużo się u was dzieje. Jakie były powody tego stanu rzeczy?

Marcin: Kwestia jest taka, że było za dużo nieporozumień na linii, czego my oczekujemy, a co dostajemy.
Artur: Waga tych artykułów była niewspółmierna do sukcesów, które osiągamy.
Marcin: Rozumiesz, jeżeli zdobywamy Puchar Europy i dostajemy krótką wzmiankę o tym, a obok jest strona poświęcona na przykład zwycięstwu w zawodach szkół na szczeblu powiatu, nie chce nikogo obrazić tylko taki podaję przykład. Dbamy o nasz klub i zawodników, więc nie możemy sobie pozwolić, by nie było zapisu skąd pochodzą Samuraje, czy zdjęcia na których znajdują się zawodnicy były w kiepskiej jakości. Narzucano nam schematy na które my nie chcieliśmy przystać lub publikowano informacje o zawodnikach bez wiedzy i konsultacji z osoba odpowiedzialną z klubu za kontakt z mediami, jednak mam nadzieję, że teraz uda nam się odbudować relację, w obopólnej współpracy i zrozumieniu obydwu stron.
Artur: Ja uważam, że tekst powinien być autoryzowany w takich przypadkach, a redaktor powinien sprawdzić informacje, jakie zostały mu podane, by nie wprowadzić ludzi w błąd. Nawet materiał przesłany bezpośrednio od nas redaktor powinien sprawdzić. Dodatkowo poczuliśmy się lekceważeni a często publikowano rzeczy innych klubów których nie sprawdzono i w ten sposób kreowano czyjś sukces który de facto sukcesem nie był.
Marcin: Dobrze wiemy, że media mają moc sprawczą. Sposób w jaki informacje zostaną przedstawione może zaszkodzić lub pomóc. Musieliśmy dbać o swój interes. Było, minęło. Teraz budujemy na nowo.

W ostatnich latach odnieśliście szereg sukcesów, o czym w zeszłym roku czytelnicy mogli przeczytać, ale może przypomnicie najlepsze momenty?

Artur: Na pewno brązowy medal zdobyty przez Kamila w 2017 r., Puchar Europy w 2018 r. zdobyty również przez Kamila, drużynowy brązowy medal Mistrzostw Polski K1, które odbywały się u nas w Sanoku, gdzie zdobyliśmy łącznie 5 medali, z tego 3 złote, srebro i brąz oraz dwa Puchary Świata zdobyte przez naszych juniorów.
Marcin: Jeżeli miałbym coś dodać od siebie to mnie cieszy fakt, że za tymi sukcesami Kamila znaleźli się kolejni zawodnicy, co bardzo dobrze świadczy o szkoleniu. Każdy rok przynosi nam kolejnego zawodnika…
Artur: Przynosi nam nowego mistrza, bo na przestrzeni trzech ostatnich lat mamy kolejnych Mistrzów Polski.
Marcin: Mnie osobiście bardzo cieszy fakt, że w klubie odbywa się szkolenie dzieci i młodzieży, a dzięki sukcesom starszych zawodników, którzy stają się wzorcem zyskujemy kolejne pokolenie zawodników. Zresztą przywiązałem się już do tych najmłodszych i jestem zadowolony, że jesteśmy dobrze postrzegani wśród rodziców, którzy przyprowadzając swoje pociechy na nasz treningi.

Jak wyglądała pierwsza połowa roku w wykonaniu Samurai?

Marcin: Chyba najlepsza w historii!
Artur: Tak. Pierwszym startem w tym roku były Mistrzostwa Polski Low Kick na które pojechało dwóch zawodników. Obaj zdobyli Mistrza Polski w swojej kategorii. Oprócz tego, jeden z nich zdobył najlepszego zawodnika w swojej kategorii wiekowej. Kolejny start to były MP, które odbyły się u nas w Sanoku. Jak już wcześniej wspomniałem zdobyliśmy 5 medali na 6 startujących naszych zawodników, a jeden z nich zdobył tytuł najlepszego zawodnika w kategorii Junior Młodszy. Następnie Puchar Świata, na który wystawiliśmy dwóch zawodników Miłosza i Adama, a oni wrócili z Pucharami Świata w kategorii Junior Młodszy.
We wrześniu jadą na Mistrzostwa Europy, jeden będzie walczył w kategorii Junior Młodszy czyli 15-17 lat, drugi w kategorii Junior Starszy 17-19 lat. Oprócz tego z Kamilem Rościńskim zdobyli zawodowe Mistrzostwo Polski.

Wspomniałeś o Mistrzostwach Polski w Sanoku, może opowiecie czytelnikom szerzej o wrażeniach z organizacji tej imprezy, bo była to jedna z większych imprez organizowana w naszym mieście, jak nie największa?

Marcin: Jeżeli chodzi o rozmach, sumę startujących zawodników i miast na tym szczeblu, bo mówię o oficjalnych Mistrzostwach Polski to można powiedzieć, że była to największa tego typu impreza na przestrzeni ostatnich kilku lat.
Artur: Były jeszcze Mistrzostwa Polski w hokeju, które odbyły się w Sanoku i była to porównywalna ranga.
Marcin: Owszem porównywalna, ale to były Mistrzostwa Polski Juniorów, a my mieliśmy juniorów i seniorów.
Artur: Wystąpiło 234 zawodników z 64 lub 65 klubów.
Marcin: Do tego kadra trenerska, która przyjechała z zawodnikami. W efekcie do Sanoka przybyło około 500 osób.

Ile czasu trwały przygotowania do zorganizowana całej imprezy?

Marcin: Całe szczęście, że było nas dwóch, bo powiem szczerze nie dałoby się tego zorganizować w pojedynkę. Dobrze nam się współpracuje, uzupełnialiśmy na każdej płaszczyźnie. Pierwsze rozmowy rozpoczęliśmy już w listopadzie.
Artur: Ale taki najbardziej gorący okres to mieliśmy przez trzy miesiące poprzedzające mistrzostwa.
Marcin: Artur zajął się rozmowami z klubami i innymi trenerami oraz sprawami technicznymi, a ja organizowałem sprawy sponsoringu, finansów oraz szeroko pojętą promocją. W grudniu dostaliśmy zgodę, do organizacji startowały cztery miasta, nasza oferta okazała się najlepsza, zaważył między innymi fakt, że mogliśmy już na tym etapie przedstawić środki, którymi będziemy dysponować, jednak muszę jeszcze dodać, że na pewno pomogła persona pana trenera (śmiech). I od stycznia ruszyliśmy pełną parą. Jak wspomniał trener to były trzy miesiące ciężkiej pracy, wiszenia na telefonach, przebywania poza domem.

A baza noclegowa w Sanoku, nie spędzała wam snu z powiek?

Marcin: Obawialiśmy się tego, ale od grudnia bukowaliśmy hotele i udało się.
Artur: Wiele osób nie zdawało sobie sprawy ze skali całego wydarzenia i wyzwania jakie przed nami stoi.

Dla Samuraja jako gospodarzy Mistrzostw był to kolejny historyczny moment.

Marcin: Wiele mieliśmy tych historycznych momentów (śmiech), między innymi historyczne Mistrzostwa Polski, historyczny Puchar Europy, sala treningowa poświęcona tylko sztukom walki. Nikt wcześniej tego nie miał, my zrobiliśmy to jako pierwsi. Tak, zorganizowanie Mistrzostw bez wątpienia należy do momentu wartego zapamiętania w historii naszego klubu. Cały czas idziemy do przodu, pragniemy się rozwijać. Powstają nowe inicjatywy, ale o tym opowiemy w przyszłości.

Słyszymy również o sukcesach międzynarodowych.

Artur: Mamy dwa brązowe medale Mistrzostw Świata, jeden juniorów drugi seniorów. Dwa srebrne medale Mistrzostw Europy juniorów, dwa Puchary Świata i Puchar Europy. Liczę również na dwa Mistrzostwa Europy w tym roku z udziałem Adama i Miłosza.
Marcin: Ja ostatnio wyliczałem wszystkie sukcesy Samuraja od początku powstania klubu to wyliczyłem 17 złotych medali od juniorów do seniorów, tylko z Mistrzostw Polski.

Jak w chwili obecnej wygląda szkolenie w klubie, czy macie w planach jakieś nowe inicjatywy?

Artur: Do tej pory działaliśmy z dziećmi od 5 roku życia wzwyż. Zajmowaliśmy się tylko i wyłącznie kickboxingiem. Od tego roku ruszyła sekcja boksu, a od września ruszamy z grupą tylko i wyłącznie dla kobiet.
Marcin: Jeżeli chodzi o sekcję dla kobiet, chcemy by to był kickboxing bardziej rekreacyjny.
Artur: Tak, ma to być forma ruchu oparta na kickboxingu, ale to nie będzie stricte tylko i wyłącznie sam kickboxing, ale przede wszystkim ćwiczenia wzmacniające ciało, kształtujące sylwetkę.
Marcin: Chciałbym jeszcze dodać, że mamy bardzo napięty grafik. Artur jest trenerem, mamy instruktora – Kamila, ale wielokrotnie łamiemy sobie głowę nad grafikiem. Nie ukrywam, że zależy nam na dzieciakach.

Jakie głównie bariery spotkaliście lub nadal spotykacie w prowadzeniu klubu?

Marcin: Główną barierą to są zawsze bariery finansowe. Mimo, że wprowadziliśmy w klubie fajny system finansowania, ale po pierwszej połowie roku pojawiają się starty i wyjazdy, które są kosztowne. 26 września jedziemy do Pragi. Musimy mieć busa, by tam dojechać. Wiadome, Praga jest stolicą Czech, gdzie jest o wiele drożej, niż w innych miastach. Musimy mieć hotel blisko zawodów, żeby nie okazało się, że zaczyna się walka, a my błądzimy po ulicach. A co do innych barier to nieżyczliwi ludzie. Najlepsze jest to, że są to osoby, które nigdy się nie ujawniają. Mamy tez problem z tym, że jesteśmy myleni z innymi ludźmi którzy nie mają z nami nic wspólnego a nieświadomi rodzice myśląc, że oddają do nas dziecko w rzeczywistości idą do kogoś innego. Jedną z barier, którą udało nam się pokonać jest postrzeganie nas przez osoby starsze. Sztuki walki zazwyczaj kojarzyły się z szeroko rozumianą bandziorką uliczną. Cieszy mnie to, że zmieniliśmy postrzeganie sztuk walki przez ostatnie lata chociaż nadal dochodzą do mnie . Spotykam na przykład moich nauczycieli sprzed lat, którzy obecnie uczą naszych zawodników. I gdy taka osoba pochwali chłopaka, który u nas trenuje to naprawdę dodaje skrzydeł. O to mi chodziło. Zdaje sobie sprawę, że głupi ludzie zawsze się znajdą. Tacy, którym nie będzie odpowiadać trener, ja, czy to co robimy. To trochę niestety wynika z polskiej mentalności. Mówię niestety, bo mnie osobiście to boli, ale nie jestem w stanie nic na to poradzić.

Jak wiadome finanse są ważnym elementem klubu, jak sobie z tym radzicie czy sponsorzy wspierają klub?

Marcin: Za każdym razem! Nigdy żaden ze sponsorów nie odmówił nam pomocy. Oczywiście staramy się im to wynagradzać w formie reklam.

Sporty walki mają rzeszę fanów jednak tą ciężka dyscyplinę sportu uprawia często trudna młodzież czy macie problemy z takimi przypadkami i jak reagujecie?

Nawiązaliśmy współpracę z Gminnym Ośrodkiem Pomocy Społecznej, a na dniach zamierzam się przejść do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Ponieważ stowarzyszenie jest non-profit mamy w statucie pomoc osobom trudnym, z problemami wychowawczymi, alkoholowymi, po odwykach. Mamy to wszystko w statucie i bardzo się z tego cieszymy. Powiem szczerze, że nigdy nie zdarzyło się abyśmy musieli się za te osoby wstydzić, a przewinęło się już kilka osób z problemami. Kwestia jest taka, że gdy taka osoba zostaje skierowana to taka osoba pierwsze przechodzi rozmowę, informujemy rodziców innych dzieci, tłumaczymy im na czym to polega. Chcemy być uczciwi w stosunku do rodziców. Pragniemy, by nasz klub był integracyjny, żeby nikogo nie odsuwać na margines dlatego, że mu się w życiu źle powiodło. Taką misję pełnimy i muszę przyznać, że często te trudniejsze osoby są bardziej zaangażowane. Mieliśmy jedną nieprzyjemną sytuację. Gdzie dziecko z naszego klubu było notorycznie prowokowane. Dziecko nie wytrzymało i przewrócił atakującego go rówieśnika. Oczywiście otrzymaliśmy telefon do trenera, mama była nadopiekuńcza, nie wiem jaki miała cel, bo powinna zadzwonić do mnie, a nie do trenera, który się tymi sprawami nie zajmuje. Apeluje do rodziców by byli obiektywni. Największym problemem jest właśnie brak obiektywizmu wśród rodziców i nie potrafią uwierzyć, że ich dziecko mogło zawinić.

Współpraca z miastem to temat który powtarza się przy każdym klubie, jak wygląda wasza współpraca z włodarzami?

Artur: Tak dobrze jeszcze nie było.
Marcin: Tak. Wszystko idzie w dobrym kierunku. To co mi się najbardziej podoba. Nie było tak, że od samego początku dogadywaliśmy się jakoś super. Właśnie chodzi o to, że nie. Były zgrzyty, wśród których wyłoniły się pomysły. Zawsze powtarzam, że najlepsze pomysły rodzą się w bólach. Myślę, że będzie co raz lepiej.
Artur: Nie było narzucania tematu z jednej strony, a zdrowa relacja i rozmowa pozwoliła zrozumieć stanowisko obydwu stron. Jest co raz więcej kompetentnych ludzi, którzy patrzą przez pryzmat sukcesów, a nie znajomości.
Marcin: Dokładnie. Mieliśmy takie wrażenie, że parytet rozdawania pieniędzy nie polegał na osiągnięciach i tego co się robi. Na jakim parytecie, niech każdy sobie wyrobi własne zdanie, bo ja nie będę tego roztrząsać. Padły fajne propozycje ze strony burmistrza, zaczyna się dostrzegać prawdziwą wartość. I nie mówię tu tylko o Samurajach, ale o różnych klubach, bo naprawdę w Sanoku mamy różne dyscypliny sporty, w których ludzie zdobywają sukcesy. Niejednokrotnie, gdy słyszę jakie burmistrz ma pomysły to do mnie to trafia. W tym miejscu chciałbym również podziękować pracownikom Urzędu Miasta, którzy zawsze nam pomagali. W szczególności Pani Jadzi Warchoł, ponieważ jest niesamowicie życzliwą i pomocną kobietą. Dlatego serdecznie z tego miejsca ich pozdrawiamy.

Powstaje Fundacja Sportu, jak wam podoba się ten pomysł?

Marcin: Fajnie, że to pytanie padło. To jest jeden z pomysłów, który bardzo nam się podoba. Tym bardziej, że podobny system działa w naszym klubie, oczywiście na mniejszą skalę, ale znamy mechanizmy tego działania i jest to naprawdę dobre rozwiązanie. Każda inicjatywa, która może w jakiś sposób wyliczyć, które sporty powinny dostawać większe subwencje za to jakie mają osiągnięcia, co robią i jakie ponoszą koszty. A także, fakt, że każdy klub będzie musiał przedstawić, jakie środki potrzebuje na starty w danym sezonie i by pieniądze szły na dzieciaki, które faktycznie są szkolone, żeby nie dochodziły do sytuacji takich, że klub który szkoli 500 dzieci nie dostaje dużo większych pieniędzy od klubu, który szkoli 10 osób, bo są i takie. Chodzi o równowagę i transparentność. Byliśmy na spotkaniu, gdzie burmistrz przedstawiał projekt fundacji. Zresztą nie tylko my zostaliśmy zaproszeni, byli również inni przedstawiciele klubów sportowych. Zobaczyłem przygotowany cały schemat organizacji i spodobało mi się to, jednak wśród niektórych panów radnych nastąpił dziwny opór, a skala absurdalnych pytań, które padały mnie osobiście przeraziła, jednak myślę że merytorycznie wytłumaczyliśmy na czym to polega. Niech ludzie widzą kto faktycznie pracuje z dziećmi,
a kto kręci sztuczny PR.

I na koniec, czy są osoby, którym chciałbyś szczególnie podziękować?

Przede wszystkim chciałbym podziękować Arturowi Szychowskiemu, trenerowi i mojemu partnerowi z którym świetnie mi się pracuje, uzupełniamy się, wymieniamy informacjami i spostrzeżeniami, a to jest bardzo ważne. Bez niego to wszystko nie byłoby możliwe, sam nie byłbym w stanie tego wszystkiego zorganizować. Myślę, że obydwoje chcielibyśmy podziękować naszym rodzinom, za wyrozumiałość i wsparcie. Często się zdarzało, że musieliśmy poświęcić swój wolny czas dla klubu, ale był jakiś cel w tym. Chciałbym również podziękować wszystkim chłopakom i dziewczynom, którzy trenują w naszym klubie oraz rodzicom dzieci, z którymi już się zżyliśmy, a także Sanoczanom. Podczas Mistrzostw na trybunach zjawiło się 1500 osób, które tak ciepło przyjęły Kamila , gdy wychodził do walki, co dało mi pewność, że ludzie nas fajnie postrzegają, a tak na sam koniec to naszym sponsorom, bez ich wsparcia wiele naszych marzeń pozostałoby tylko marzeniami.

Na koniec dziękuję Pani za rozmowę.

Ja również dziękuję.

Rozmawiała Emilia Wituszyńska