Michał Jurek. Odmiana Podkarpacia jest możliwa

Michał Jurek urodził się w Sanoku, gdzie ukończył II Liceum Ogólnokształcące. Następnie studiował prawo na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Na co dzień pracuje w stołecznym ratuszu w Gabinecie Prezydenta Miasta Rafała Trzaskowskiego. Polityka od zawsze odgrywała dużą rolę w jego życiu, teraz sam chce spróbować swoich sił, jako kandydat na posła ziemi sanockiej. Jak sam mówi, jest zdeterminowany, by wrócić w rodzinne strony.

W stosunku do pańskich kontrkandydatów jest pan dużo młodszy, skąd pomysł o kandydowaniu?

Uważam, że mój wiek jest jak najbardziej właściwy. Mam również odpowiednie doświadczenie. Mój start w wyborach nie jest dla moich znajomych z Sanoka zaskoczeniem. Polityka odkąd pamiętam odgrywała dużą rolę w moim życiu. Zawsze interesowałem się sprawami publicznymi, tym jak funkcjonuje samorząd, władze w państwie. Od małego śledziłem serwisy informacyjne. W liceum nie miałem problemu z wyborem fakultetu, a był nim polski-historia-WOS. Następnie poszedłem na studia prawnicze, które mimo licznych aktywności i obowiązków w samorządzie studenckim oraz organizacjach, w których działałem ukończyłem w przewidzianym do tego czasie. W przyszłości rozważam bycie zawodowym prawnikiem. Bardzo cenię sobie bezpośredni kontakt z ludźmi, a nie tkwienie z nosem w papierach.

Nie prześledziłem natomiast szczegółowo wszystkich zarejestrowanych list wyborczych, ale zdaje się że z sanockich kandydatów jestem najmłodszy. Choć nie uważam, że 29 lat to mało. Już teraz w Polsce mamy młodszych posłów, a nawet i ministrów. W okolicy Sanoka mamy sporo dobrze ocenianych samorządowców w moim wieku. Władysław Kosiniak-Kamysz zostając ministrem pracy i polityki społecznej miał 30 lat.

Dlaczego Koalicja Obywatelska?

Dlatego, że mam progresywne i racjonalne poglądy. Oprócz tego od lat jestem związany z Platformą Obywatelską. Dokładnie od wyborów samorządowych z 2006 roku. Jako licealista ze znajomymi próbowałem w Sanoku nawet zorganizować młodzieżówkę PO. Jednak gdy w 2008 roku, każdy z nas poszedł w swoją stronę, na studia to mój sanocki etap działalności został przerwany. Działając przy Platformie, a następnie pracując w jej Biurze Krajowym obserwowałem z bliska jej słabe i mocne strony. Zwycięstwa i porażki. Od 2014 roku gdy utrzymanie władzy przez PO stawało się mniej pewne obserwowałem także koniunkturalne transfery niektórych polityków tej formacji do innych partii. Teraz dla dobra kariery wielu moich dawnych kolegów, także tych z Podkarpacia z zapałem neofity głosi i wprowadza w życie pomysły Jarosława Kaczyńskiego… Moje jednak poglądy się nie zmieniły.

Koalicja Obywatelska ma dobry program, w którym właściwie zostały ustalone priorytety. Są to m.in. wyższe płace przez obniżenie podatków wraz z wzrastającą premią dla najsłabiej zarabiających. Po prostu praca musi się opłacać. Kolejnym jest ochrona zdrowia na europejskim poziomie. Na przykładzie sanockiego szpitala i zamykanych oddziałów widać najlepiej, że jest w tym obszarze naprawdę dużo do zrobienia, a nikt do tej pory nie chciał się na poważnie zająć w Polsce służbą zdrowia. Dla Koalicji Obywatelskiej będzie ona priorytetem. Kolejnym obszarem, który będzie reformowany przez koalicję to środowisko, a konkretnie walka z zanieczyszczeniem powietrza. Od kiedy w Sanoku zostały zamontowane urządzenia badające powietrzę 24 godziny na dobę każdy może się przekonać że w zimie, powietrze wcale nie jest czystsze niż to na śląsku czy w największych polskich miastach. Przez większość zimy sanoczanie oddychają trującym powietrzem. Oczywiście często słyszę słowa „dlaczego teraz? Co robiliście przez 8 lat…”. Ludzie szybko zapomnieli, że od 4 lat w kraju rządzi kto inny, a na samym Podkarpaciu jeszcze dłużej. Platforma nie bez powodów przegrała wybory, jednak podważanie osiągnieć 8 lat jej rządów jest absurdalne. Bo naprawdę dużo udało się zrobić. Priorytetem wtedy były drogi i infrastruktura. Nie tylko ta strategiczna ale także o czym często się zapomina ta sportowa – stadiony, orliki… Ludzie przeszli już nad tym do porządku dziennego. Jednak to jest już przeszłość. Teraz wychodzimy z nowymi postulatami, które bardziej skupiają na człowieku. Opłacalna praca, dostępna dla wszystkich i profesjonalna służba zdrowia, czyste środowisko. I właśnie z tym idziemy do wyborów.

W tym roku wszedł program 500+ na pierwsze dziecko, co Pan myśli o takim rozwiązaniu?

Jest to spełnienie obietnicy wyborczej Prawa i Sprawiedliwości. W kampanii wyborczej w 2015 roku „500 złotych na każde dziecko” było ich sztandarowym postulatem. Osobiście uważam, że to pójście na łatwiznę a nie program. To zwyczajne wydawanie nie swoich pieniędzy. Dla mnie to rozdawnictwo i to drogie bo z prowizją, którą ludzie płacą za pośrednictwo aparatu urzędniczego. Jednak nie wyobrażam sobie w tym momencie odebrania ludziom tego programu. Głosujący na PiS chcieli go i przez sam szacunek do tych oczekiwań, państwo polskie powinno być konsekwentne w umowie ze społeczeństwem i niezależnie od większości rządzącej ten program pozostawić. Takie też jest zobowiązanie Koalicji Obywatelskiej, z którym idziemy do tych wyborów: „Nic co dane nie będzie odebrane”. To jest racjonalne podejście do państwa, które jeżeli umawia się z obywatelami na coś to jest w tym konsekwentne. Dużo trudniejsze od prostego rozdawnictwa, ale znacznie efektywniejsze jest natomiast inwestowanie w konkretne dziedziny życia, podwyższając ich standard. Mam na myśli programy edukacyjne, wychowawcze czy nawet wyżywienie dzieci w szkołach. Bo mimo propagandy sukcesu za rządów PiS dalej do szkół chodzą dzieci głodne i mało zaopiekowane. Przekazanie nawet większej ilości pieniędzy rodzicom nie musi oznaczać poprawy sytuacji dzieci. Dodatkowe pieniądze nie sprawią, że nieporadni rodzice, bo i tacy bywają będą się lepiej opiekować swoimi pociechami. To jest rola Państwa i opieki społecznej wspierać dzieci z trudnych środowisk. Redystrybucja nie przyniesie tu efektów. Słuchałem ostatnio konwencji PiS, na której Jarosław Kaczyński prezentował kolejne postulaty socjalne. Kolejne czternastki, piętnastki, szesnastki. Skokowe administracyjne ustalanie płacy minimalnej. Dalsze rozdawnictwo. Pojawia się pytanie kto na to zapracuje? Ja uważam, że należy pracować, a sama praca musi się opłacać. Uważam, że dużą rolą pastwa, ale i samorządów w szczególności takiego jak Sanok jest tworzenie i oferowanie takich usług, które będą aktywizować zawodowo osoby, które z różnych względów musiały przerwać pracę zawodową. Ludzi opiekujących się osobami niepełnosprawnymi, starszymi czy kobiet wychowujących dzieci. Bo nie ukrywajmy. To głównie kobiety zostają w domu, by wychowywać dzieci, a później mają lukę w doświadczeniu zawodowym i trudno im wrócić na rynek pracy. Powinniśmy powszechnie jako państwo rozwijać usługi typu żłobki, domy pomocy społecznej.

Na co dzień mieszka Pan w Warszawie, jak z tamtej perspektywy wygląda Sanok? Jakie widziałbyś rozwiązania dla Podkarpacia?

Wielu znajomych powtarza mi, pracujesz gdzie pracujesz, masz olbrzymią wiedzę na temat Warszawy, dużo łatwiej byłoby gdybyś skupił się na działalności tu w Warszawie. To też prawda. Ale dzięki pracy w Warszawie zdobyłem doświadczenie samorządowe. Sanok jest moim ukochanym miastem. Jestem na bieżąco z jego bolączkami i sukcesami. Tu chcę wykorzystać zdobyta wiedzę Około trzy lata temu postanowiłem, że będę politycznie działał właśnie tutaj, z różnych powodów. Podkarpacie traktuję jako wyzwanie. Uważam, że da się odmienić oblicze naszego województwa i będę w tym myśleniu konsekwentny. Chcę pracować na rzecz naszego województwa. Powracając do pytania. Na pewno Sanok stoi przed olbrzymimi wyzwaniami, gównie demograficznymi. Nie tylko władze miasta, ale także pozostałe szczeble samorządu, a także lokalni parlamentarzyści i to bez względu na barwy polityczne muszą zacząć współpracować. Trzeba zachęcić do powrotu młodych ludzi, którzy wyjeżdżają na studia. Sam jestem taką osobą i nie wiem czy ze względu na swoją jasno określoną działalność polityczną mógłbym liczyć tutaj na stabilność zatrudnienia. Myślę, że młodzi zadają sobie właśnie takie pytania, czy np. ze względu na swój styl życia nie będą w jakiś sposób ograniczani, oceniani czy piętnowani. Czy będą w stanie zarobić tutaj nie tylko na rodzinę ale i na realizację swoich pasji. Myślę, że na obecną chwilę nikt się specjalnie nad tym nie zastanawia. Duża rolę do odegrania mają władze miasta, które muszą być aktywne i wykazywać inicjatywę. Muszą budować relację z przedsiębiorcami, wsłuchiwać się w ich potrzeby. Pojedyncze inwestycje nie załatwią sprawy. Wiadomym jest, że Sanok ma pewne ograniczenia terytorialne. Brakuje miejsca na rozszerzanie stref przedsiębiorczości i biznesu. Uważam, że powinniśmy w Sanoku zacząć dyskutować nad rozszerzeniem granic miasta o co zamierzam postulować. Oczywiście powinno się ono odbyć za zgodą mieszkańców miasta Sanoka i gminy Sanok. Osobiście uważam, że co najmniej kilka sołectw w bezpośredniej bliskości miasta utraciło już swoje wiejskie funkcje. Innym wyjściem jest ścisła współpraca obu samorządów na rzecz strefy inwestycyjnej. Nie można przy tym patrzeć na zyski jednej czy drugiej gminy. Bo zyskać na tym mogą przede wszystkim mieszkańcy. Do kolejnej refleksji skłaniają działania władz powiatu sanockiego, które co rusz zarzucają władzom miasta brak udziału finansowego w realizowanych na terenie miasta Sanoka remontów dróg, czy brak wsparcia przy innych inwestycjach. Może wzorem Krosna warto rozważyć utworzenie z Sanoka miasta na prawach powiatu co oczywiście pewnie byłoby politycznie o wiele trudniejsze? Z pewnością ułatwiłoby to spójny rozwój miasta i okolicy. Wiem, że nie będzie to odkrywcze ale z perspektywy osoby młodej wydaje mi się, że w Sanoku trochę mało jest „życia”, mimo olbrzymiego potencjału. Podam taki jeden przykład z Warszawy. Jakiś czas temu byłem w parku łazienkowskim. Miasto stołeczne organizuje tam w weekendy koncerty Chopinowskie, ale nie tylko. Idąc w głąb parku na trawnikach, skwerach odbywają się małe koncerty na przykład jazzowe. W Sanoku mamy Szkołę Muzyczną i nie widzę żadnego problemu, by uczniom szkoły muzycznej organizować podobne recitale na rynku, bądź na Placu Harcerskim. Nie musi się to odbywać wielkim kosztem. Wystarczy rozłożyć kilka krzeseł, leżaków, estetyczne zadaszenie i gotowe. Nie ma potrzeby rozstawiania ogromnej sceny koncertowej. W Sanoku mało organizuje się wystaw plenerowych. Nie chcę bawić się w doradcę Burmistrza, mówię tylko o rozwiązaniach, które podglądam w innych miastach. Na dobrych pomysłach nie ciążą żadne prawa autorskie, dlatego warto umiejętnie wzorować się na innych. Wydaje mi się, że dobrą robotę robi w Sanoku Muzeum Historyczne i marka „Beksiński”. Reasumując oprócz takiego fajnego życia kulturalnego miasto powinno zabiegać o miejsca pracy, dostosowane do wykształcenia, bo to jest bardzo ważne. Warto rozwijać usługi aktywizujące mieszkańców, takie jak żłobki, o których już mówiłem. Chcąc tworzyć ofertę dla młodych, dla ich powrotu nie można zapominać także o ich partnerach. Często pochodzących z innych miast. Oni także muszą mieć tu perspektywę na rozwój. Na ten aspekt mało kto zwraca uwagę.

Z kraju co chwilę słyszymy o politycznych aferach, ostatnio wypłynęła sprawa z Ministerstwem Sprawiedliwości, a jak Pan ocenia sytuację polityczną w Polsce?

W sprawie afery w Ministerstwie Sprawiedliwości z hejtem w tle wyraziłem już na łamach tygodnika jednoznacznie negatywne stanowisko. Widzę, że od tamtej pory minister Zbigniew Ziobro odzyskał już głos. Ponownie zaczął występować na konferencjach prasowych. Słyszę także, że zaczął odcinać się od swojego zastępcy. Mówi, że to konflikt w środowisku sędziowskim. Jednakże z korespondencji internetowej wynika coś innego. Pada tam stwierdzenie „dam znać szefowi, żeby też się cieszył”. Nie sądzę, żeby to chodziło o prezesa sądu do którego został teraz skierowany pan Piebiak, a raczej chodziło o ministra sprawiedliwości, pana Ziobrę i według mnie to było za jego wiedzą i zgodą, ale to jest moja opinia. Uważam, że Rządy Prawa i Sprawiedliwości to najgorszy czas dla Polski od lat.

Ostatnie pytanie, co myśli Pan o koalicji PSL z ruchem Kukiz’15?

Wiem, że wielu młodych z Polskiego Stronnictwa Ludowego było przeciwne takiemu rozwiązaniu. Byli jednak w mniejszości. Polskie Stronnictwo Ludowe poszło swoją drogą. Utworzyli Koalicję Polską. Aby nie była to koalicja samego PSL, potrzebowali sojuszników. Stąd trudna decyzja aby wziąć na swój pokład osobę, która do tej pory PSL opluwała. Powiem szczerze, że ta ich koalicja bardzo mi zgrzyta i to właśnie ze względu na Pawła Kukiza. Wprowadził on do Sejmu narodowców, pana Adama Andruszkiewicza, który teraz jest zresztą już w PiS, oraz szereg innych osób, między innymi pana Roberta Winnickiego. Z tymi Panami się radykalnie nie zgadzam i gdyby nie Paweł Kukiz byliby oni na politycznym marginesie czyli tam gdzie ich miejsce. Rozumiem, że Polskie Stronnictwo Ludowe walczy z PiS o wieś, ale wątpię czy Paweł Kukiz im w tej walce pomoże. Jednak to nie znaczy, że w Polskim Stronnictwie Ludowym nie ma wartościowych ludzi. W wyniku porozumienia między opozycją w naszym okręgu do Senatu startuje Bartosz Romowicz – Burmistrz Ustrzyk Dolnych z PSL. Jego akurat gorąco wspieram i zachęcam do oddania na niego głosu. Jest to polityk nowej generacji, przy którego nazwisku warto skreślić X.

Rozmawiała Emilia Wituszyńska