Zaduszki szkolne – pamięć o weteranach

 

Zaduszki szkolne - pamięć o weteranachWizyta w starym kamiennym kościele, który swoje podwoje otwiera zaledwie kilka razy w roku dla najmłodszych jest zawsze  głębokim przeżyciem. Świadomość, że jego mury pamiętają zamierzchłe czasy  najazdów tatarskich z 1624 roku, bolesne lata ostatnich dwu wojen światowych,  ale również są niemymi  świadkami bogatej historii i  modlitwy w różnych obrządkach chrześcijańskich staje się dodatkowym elementem zanurzenia w historię naszej miejscowości. Chociaż ten obiekt sakralny ulegał rozbudowie w kierunku zachodnim jego najstarsza cześć – prezbiterium od strony drogi i szkoły liczy już kilka wieków.

W  tym roku obok wspomnień nauczycieli, kapłanów, osób zasłużonych dla miejscowej szkoły, która istnieje od roku 1905  postanowiono stworzyć nową kategorię: miejscowi weterani wojen.  Do tej pory ich liczba ograniczała się do 4 żołnierzy walczących w powstałych na terenie ZSSR oddziałach polskich u boku Armii Czerwonej. Dwu z nich porucznik Władysław Solarz i sierżant Czesław Żak szczęśliwie przeszło  cały wschodni szlak bojowy, aż do Berlina. Ten drugi jako artylerzysta służbę na wojnie opłacił utratą słuchu. Sierżant Michał Milczanowski ranny podczas walk o Wał Pomorski wcześniej zakończył służbę; podobnie jak szeregowy Jan Lewicki  zwerbowany do wojska podczas frontu latem 1944 roku.  Ostatnio dzięki przeprowadzonym rozmowom z najstarszymi mieszkańcami Trepczy udało się  „odkryć” 2 dodatkowe osoby spoczywające na miejscowym cmentarzu, które brały czynny udział w  wojnie na tzw. froncie zachodnim. Po powrocie    z wojny byli skazani na zapomnienie, gdyż wolność Polsce chcieli przynieść z innymi sojusznikami, niż Armia Czerwona. Przez wiele lat nie było też dla nich miejsca w związkach kombatanckich. Przyjrzyjmy się ich sylwetkom.

Sierżant Stanisław Janiszewski – ojciec mieszkającego w pobliżu szkoły pana  Eugeniusza – urodził się w Kuźminie. Na froncie włoskim u boku legendarnego dowódcy pułkownika, a później  generała   Władysława Andersa znalazł się przypadkowo i przeszedł do historii, zdobywając słynne wzgórze Monte Cassino w maju 1944 roku. Po powrocie do Polski w nowej rzeczywistości politycznej tylko w gronie zaufanych osób mógł wspominać tamte, bolesne wydarzenia. Przetrwał przykryty  martwym kolegą, którego Niemcy trafili wprost w czoło, a potem jego ciało dziurawili, jak  strzelecką tarczę. Drugi z odkrytych ostatnio bohaterów walk o Monte Cassino  to szeregowy Władysław Milczanowski spoczywający obok żony Anny na trepczańskim cmentarzu. Gdy wstępował do wojska liczył niespełna 20 lat. Do wydarzeń wojennych   nie chciał   wracać w ogóle, przestraszony perspektywą wywiezienia na „białe niedźwiedzie”.

Dzisiaj po latach przywracając o nich pamięć sprawiamy, że żyją i są wśród nas obecni.        Zdjęcia: Mikołaj Rudy

Foto: Lekcja historii w kamiennych murach starego kościoła. W czasie reformacji modlili się tu Bracia Polscy /Socyjanie/; dekretem cesarza Franciszka II w latach 1807-1945 gospodarzami tego miejsca byli  nasi Bracia Grekokatolicy.  Po wojnie kamienna świątynia powróciła do łacinników, jak było u jej początku .

(pr)