Była zawsze RADOSna. Wspomnienie Krysi Rados

18 kwietnia odeszła na zawsze z Bieszczad  Krystyna Rados, gospodyni RADOSnego Szwejkowa w Łupkowie.

Krysia Rados, była córką znanego bieszczadzkiego rzeźbiarza – Zdzisława Radosa. To dzięki niemu, jako młoda dziewczyna znalazła się w Bieszczadach i zakochała się w tym miejscu na zawsze.

Tak w swojej książce „Majster Bieda, czyli Zakapiorskie Bieszczady” pisze o Krysi, Andrzej Potocki:

„Na ślad Radosa dopiero po kilkunastu latach najzupełniej przypadkowo trafiła jedna z córek. Krysia studiowała wówczas na Politechnice Warszawskiej i przyjechała w Bieszczady na studencki rajd. Tu usłyszała o Zdzichu Radosie – samozwańczym królu gór. Odszukała go i rozpoznała w nim swojego ojca. Tę datę 4.V.1975 tego spotkania Zdzichu Rados wyciął na korze stuletniego buka na przełęczy Żebrak. […] Po kilku latach udało mu się namówić Krysię na Bieszczady.[…] „

Była 25 letnią uroczą dziewczyną z Milanówka. Dzięki ojcu poznała wielu ludzi, którzy mieszkali w Bieszczadach, gospodarzyli w schroniskach. To był dla Krysi całkiem inny świat, niż ten, który miała Milanówku, czy w Warszawie.

Po prostu Bieszczady

Zachwycona Bieszczadami, zarażona do nich miłością dzięki ojcu, gdy nadarzyła się okazja poprowadzenia schroniska Politechniki Warszawskiej „Szczerbanówka” w Maniowie, podjęła natychmiast decyzję by stać się gospodarzem tego schroniska. Pomimo warunków mocno spartańskich, z dala od siedzib ludzkich, a nawet szlaków turystycznych – uwielbiała to miejsce i była pełna zachwytu.

Po „Szczerbanówce” została gospodarzem w schronisku „Koliba” Politechniki Warszawskiej, którego w latach 80.  i 90 tych, Trafiła tam po tym, jak warszawska uczelnia zlikwidowała Schronisko na „Szczerbanówce”. Koliba to był najszczęśliwszy czas w jej życiu – zawsze o tym w ten sposób się wypowiadała – nauczyła się wówczas prawdziwej turystyki. Miejsce w samym sercu gór, rotacją turystów. Żywioł załatwiania spraw logistycznie, towarzysko i organizacyjnie.

Kilkanaście lat temu stała się gospodynią w Starym Łupkowie w Schronisku nazwanym RADOSne Szwejkowo na pograniczu Beskidu Niskiego i Bieszczadów. Miejsce idealnie spokojne po intensywnym turystycznym miejscu, jakim była Koliba.  Zieleń dookoła, cisza, jaką trudno znaleźć w Bieszczadach i piękne, pagórkowate widoki. Idealne miejsce dla entuzjastów nart biegowych zimą i pasjonatów spacerów oraz jazdy rowerowej latem.

Krysia aktywnie uczestniczyła w każdych spotkaniach towarzyskich. Była sercem oddana ludziom i Bieszczadom. Zawsze pełna uśmiechu, pogody ducha. Dobry Duch każdego spotkania. Kochały ją pokolenia – zarówno rówieśników, jak i młodszych roczników. Skupiała przy sobie wielu ciekawych i nietuzinkowych ludzi. Spotkanie bez Krysi, było jakby niekompletne.

Ostatnimi czasy mocno podupadła jednak na zdrowiu, długa choroba utrudniała jej zarówno pobyt w Szwejkowie, gdzie była z dala od ludzi, ale także nie mogła spotykać się z ludźmi, których tak kochała. Jeśli zdrowie jej pozwalało, pomimo ogromnych problemów, choć na chwilkę starała się zobaczyć ze swoja „Bieszczadzką Rodziną”

Odeszła niewątpliwa Legenda Bieszczad, osoba nietuzinkowa, mocno związana z Bieszczadami i z tutejszymi ludźmi. Kochali ją przyjaciele, znajomi i turyści, jakich na przestrzeni tych lat poznała.

Była zawsze RADOSna. Wspomnienie Krysi RadosWśród przyjaciół padło stwierdzenie, że mimo powiedzenia, że nie ma ludzi niezastąpionych, to Krysi nie zastąpi już nikt. Nie ma drugiego takiego człowieka, z taką historią, doświadczeniem, empatią i serdecznością.

Krysia na zawsze pozostanie Dobrym Duchem Bieszczad.

Lidia Tul-Chmielewska

 

 

 

 

.