Emocje zaklęte w słowach

Przesz kilkadziesiąt lat jej talent ukryty był w ciemnych szufladach, a wszystko przez „dwóję” otrzymaną za napisanie wiersza w szóstej klasie. Po swoich 60. urodzinach weszła do pokoju, w którym znajdowały się trzy zegary: po teściach, po rodzicach i małżeński. Ten widok wywołał w niej nieopisaną pustkę. To właśnie wtedy poczuła, że chce przelać swoje emocje na kartkę papieru. Mowa o Krystynie Radoń, sanoczance z wyboru, która na swojej drodze spotkała wyjątkowych ludzi.

Krystyna Radoń to niezwykle ciepła i serdeczna osoba. Jest bardzo skromna, nie lubi się chwalić. Pochodzi ze Złocieńca położonego nad rzeką Drawą w województwie zachodniopomorskim. To tam spędziła swoje dzieciństwo i młodość. Do Sanoka przywiodła ją miłość, to właśnie w naszym mieście mieszka od kilkudziesięciu lat, jest szczęśliwą żoną i matką trzech wspaniałych córek. Z wykształcenia jest fryzjerką, choć jak sama mówi od zawsze chciała studiować psychologię albo polonistykę.

Pasja

Krystyna zaczęła swoja przygodę z pisaniem już jako nastolatka. Pierwszy wiersz powstał gdy miała zaledwie 13 lat. Wówczas jako uczennica 6 klasy otrzymała za napisanie wiersza ocenę niedostateczną.

– Doskonale ten wiersz pamiętam do tej pory. Niedawno mój mąż odkrył dlaczego dostałam tak kiepską ocenę. „Ona Ciebie ratowała i siebie”. – To były bardzo ciężkie czasy. Trudno było uwierzyć, że tak młoda osoba porusza takie tematy jak wolność – zaznacza.

… Wojna, wojna wśród polskich ludzi
odnosiły się odgłosy
znów budzi                                                                                                            matka z dzieckiem na rękach
ucieka w strasznych mękach ….

Przez negatywną ocenę zamknęła się w sobie. Nie było wówczas mowy o pisaniu. Natomiast pisała inne rzeczy. Listy do koleżanek, kolegów, potem na kartce papieru kłóciła się ze swoim mężem. Tak było przez 60 lat, kiedy to pewnego dnia weszła po schodach na drugie piętro swojego domu i zobaczyła trzy zegary: po teściach, po rodzicach oraz małżeński.

– Ogarnęła mnie wówczas jakaś nieopisana pustka. To był ten moment w którym ponownie postanowiłam zacząć pisać. Pierwszy wiersz jaki napisałam był właśnie o wspomnianych zegarach – wspomina.

Wspaniali ludzie

Na szczęście na drodze pani Krystyny stanęła cudowna osoba – Anna Strzelecka, która postanowiła pomóc w rozwijaniu jej pasji tworzenia.

– Mogę mieć pewien talent do pisania wierszy – mówi skromnie o sobie Krystyna – ale nie mam warsztatu. To właśnie ona wyselekcjonowała moje wiersze i udzieliła kilku porad dotyczących pisania – podkreśla.

W 2011 roku postanowiła zostać studentką Sanockiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku, gdzie drzwi otworzył jej Andrzej Pańko. Chciała nauczyć się języka angielskiego, bowiem jedna z jej córek mieszka w Anglii. Po bliższym poznaniu Andrzej zaczął zamieszczać wiersze Krystyny na stronie internetowej, za co jest mu bardzo wdzięczna. Zorganizował dla niej spotkanie literackie, na które przyszło sporo ludzi, w tym jej najbliższa przyjaciółka. Kolejną osobą, która postanowiła ją wesprzeć jest Czesława Kurasz, prezes Powiatowego Centrum Wolontariatu w Sanoku. Pierwszy tomik jaki ujrzał światło dzienne i wyszedł z szuflady Krystyny nosi tytuł „Uczucia”. Kolejny, który się ukazał to „Bilet do nikąd” – oczywiście jest to celowy błąd. Krystyna napisała również kilka wierszy okolicznościowych, jak chociażby wiersz „Sanok” – na światowy zjazd sanoczan.

Inspiracje

Krystyna najczęściej pisze o ludziach, o ich odczuciach i o przeżyciach. Inspiracje do pisania wierszy przychodzą znikąd. Swoje emocje lubi przelać na papier. To obserwacje otaczającego jej świata oraz ludzi, których spotyka na swojej drodze. Wiersze pisze dla zwykłych ludzi.

– Gdy patrzę na drugiego człowieka umiem odgadnąć jego emocje – choć czasem nie jest to do końca dobre. Piszę o szarościach dnia codziennego, które nabierają całkiem innego znaczenia. Moje wiersze są o tym co mnie otacza. W każdym utworze opowiadam jakąś historię. – Nawet będąc pod prysznicem nachodzi mnie pewna myśl, którą muszę od razu zapisać – śmieje się.

Zdarza się, że dzięki pisaniu pomaga innym osobom. Jak chociażby wtedy, kiedy wysłała swoje wierszyki do radia. Wygrała czujniki gazu, które zostały powieszone w jej domu oraz u kilku sąsiadów.

Anioły

To wiersz, który kilkukrotni recytowała Grażyna Chytła, a powstał z okazji Międzynarodowego Dnia Wolontariusza w 2015 roku, który to organizował Sanocki Uniwersytet Trzeciego Wieku. Dla Krystyny to wydarzenie było miłym zaskoczeniem. Słysząc, jak ktoś deklamuje jej wiersz dostała aż gęsiej skórki. Po bliższym poznaniu z Grażyną, okazało się, że była nauczycielką jej córki.

– Po kilku latach napisałam wiersz „Anioły” – nie miałam pojęcia o pracy charytatywnej, o ludziach, którzy na co dzień pomagają innym. Czesława zorganizowała mi spotkanie z wolontariuszami, którzy zaznajomili mnie ze swoją działalnością. Wiesz pisał am aż cztery miesiące. W międzyczasie wyjechałam do córki do Anglii. Nie miałam natchnienia, aby do dokończyć. W końcu spojrzałam w niebo i mówię „Boże, pomóż mi” – dwa ostatnie wersy tego wiersza są jakby nie moje – wyjaśnia.

Złocieniec i dziwny świat

Krystyna pochodzi z urokliwego miasteczka – Złocieniec. Swojego przyszłego męża poznała właśnie w Złocieńcu, gdzie wówczas pracował. W Sanoku znalazła się właśnie dzięki niemu, bowiem jako oficer wojska podjął pracę w tutejszej jednostce wojskowej oraz chciał zaopiekować się swoimi rodzicami, którzy zamieszkiwali w Birczy.

– Znalazłam się wtedy w dziwnym świecie. Nikt nie mógł mnie zrozumieć, zresztą ja także miałam kłopoty z językiem, nazwami, których używano na tych terenach. Było mi ciężko odnaleźć się w innym mieście. Zostawiłam kilkanaście lat swojego życia w Złocieńcu, rodzinę, przyjaciół i znajomych. Było mi bardzo ciężko – wspomina.
Zaczęła pracę w zakładzie fryzjerskim, jednak po kilku latach otworzyła swój własny zakład. Te kilka lat były dla niej nad wyraz trudne, swoje uczucia i myśli odzwierciedliła na papierze.

Zamiłowania

Krystyna ma wiele zainteresowań. Oprócz wierszy tworzy również opowiadania, choć jak uważa, woli zdecydowane poezję. Pisze również pieśni oraz piosenki. Napisała też kilka bajek, które czytała swoim wnukom. Może i kiedyś one trafią do szerszego grona odbiorców.

– Dopóki prowadziłam swój zakład fryzjerki, to właśnie było to moim konikiem. Byłam, choć ciężko to stwierdzić zdolną fryzjerką. Brałam udział w wielu konkurach fryzjerskich. Czesałam niekiedy aktorów, czy członków zespołów. Uwielbiam gotować, robić na zimę weki, co również jest inspiracją do pisania – dodaje.

Przyjaciel

– Każdy z nas musi mieć jakiegoś przyjaciela. Mam dwie przyjaciółki – jedną z dziecięcych lat, a drugą poznałam już w Sanoku. Jest ona dla mnie niezwykle ważna z wielu powodów. Kolekcjonuje ona moje cytaty, ściany w swoim domu ma oblepione moimi anegdotkami, wierszami. Jest ona niezwykle bliską mi osobą, nad wyraz cenną przyjaciółką, która przez wiele lat mnie wspiera – mówi ciepło o swojej przyjaciółce Krystyna.

Dominika Czerwińska