Szpital, służby medyczne – pożywką dla emocji

 

Zadzwoniła do nas czytelniczka (imię i nazwisko dw. redakcji) z ciekawym spostrzeżeniem dotyczącym sanockiego szpitala. Spędziła tam kilka dni na badaniach związanych z urazem kręgosłupa.

– Jadąc do szpitala, bałam się! Nie tyle o swoje zdrowie, ale tak dużo niedobrego słyszałam o podejściu do pacjenta, że wręcz panikowałam. Jakież było moje zdziwienie, kiedy już po pierwszej dobie poczułam się na sali szpitalnej prawie jak w hotelu. Prawie, bo doskwierał mi ogromny ból kręgosłupa i nogi. Naprawdę pielęgniarki i lekarze wykazali się nie tylko fachowością, ale i po prostu ludzką troską. Po otrzymaniu wyników badań, pielęgniarki uczyły mnie, jak siadać, wstawać, czy poruszać się, by nie pogłębiać urazu. Czułam się bezpieczna, doskonale zaopiekowana. Czy to nie jest tak, ze czasem zdarzy się komuś trudniejszy dzień, jakaś wpadka i – jak to Polacy – robimy z igły widły, nagłaśniamy sprawę, formułujemy fałszywe wnioski? Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona i wdzięczna za opiekę w sanockim szpitalu. Może warto napisać o tym, co jest dobre, a nie tylko wtedy uruchamiać media, gdy zdarzy się coś przykrego?

Z przyjemnością wysłuchaliśmy naszej czytelniczki i postanowiliśmy udzielić jej głosu, a dodatkowym motywem było to, co się działo we wtorek na lokalnym – internetowym podwórku.

Zrzut ekranu

Rano (7 grudnia) pojawił się tytuł: NIE BYŁO WOLNEJ KARETKI NA TERENIE POWIATU SANOCKIEGO.

Pod postem na Facebooku zaczęły posypały się – delikatnie mówiąc: przykre – komentarze na temat służb medycznych. Jak się po chwili okazało – opisana na lokalnym portalu sytuacja prowokująca niezadowolenie internautów, w rzeczywistości wyglądała zupełnie inaczej… Tytuł się sprzedał, wejścia na stronę były, portal znów zarobi na reklamach. Proste? Proste.

Chwilę później Bieszczadzkie Pogotowie Ratunkowe na swoim oficjalnym fanpage’u wydało oświadczenie:

„Bieszczadzkie Pogotowie Ratunkowe SP ZOZ w Sanoku dementuje krzywdzącą wiadomość jakoby w dniu dzisiejszym, tj. 6.12.2022 „NIE BYŁO WOLNEJ KARETKI NA TERENIE POWIATU SANOCKIEGO” jak czytamy na jednym z sanockich portali. Dziś rano w miejscowości Zarszyn, u jednego z mieszkańców doszło do nagłego zatrzymania krążenia. Mimo że jest to teren operacyjny bieszczadzkiego pogotowia, dyspozytornia medyczna w Rzeszowie zadysponowała najbliższą karetkę, czyli ZRM stacjonujący w Rymanowie, 12 km od miejsca zdarzenia. W sytuacji, kiedy czas jest krytycznie ważny, błędem byłoby zadysponowanie karetek z Sanoka, odległego od miejsca zdarzenia o 16 km, mimo że wyczekiwały one w miejscach stacjonowania. Jest to efekt centralizacji lokalnych dyspozytorni w jednym miejscu – dzięki temu karetki dysponowane są pod względem odległości i czasu dotarcia, a system Państwowego Ratownictwa Medycznego działa znacznie szybciej i skuteczniej. Wielokrotnie w ostatnim czasie doświadczaliśmy tego, kiedy np. dochodziło do wypadków o charakterze mnogim na granicy powiatów czy województw – jednocześnie dysponowane były ZRMy z Sanoka, Krosna czy Przemyśla.”

Ale niesmak i słowa uderzające w ludzi niejednokrotne ratujących życie innym padły i pozostały. Bardzo łatwo jest rzucić oskarżenie, napisać wyzwisko, czy poddać innym plotkę w Internecie.

Piszący komentarze wystawiają sobie sami świadectwo – to fakt. Jednak przykre słowa są kierowane pod adresem konkretnych osób, które muszą się z tym zmierzyć. Kto był w ten sposób atakowany, ten wie, o czym piszę. Czyż nie lepiej byłoby, gdybyśmy wykazywali wobec sobie więcej zrozumienia i życzliwości? I tak żyjemy w ciężkich, sprzyjających wielu traumom czasach. No, a teksty dziennikarskie, które dostarczają pożywki dla negatywnych emocji, ich rzetelność, to już zupełnie inna sprawa…

Edyta Wilk