Oko na przedsiębiorczych: Słodki interes w niewielkiej wsi

„Słodka i CieKawa” istnieje dopiero 18 miesięcy, ale ma się zupełnie dobrze. Niedawno osłodziła bal dla dzieciarni w „Górniku”, stąd trafiliśmy na jej trop. Mimo dużych i znanych cukierni w okolicy, mała cukierenka się rozwija i rozszerza swój asortyment. O słodkim pomyśle i prowadzeniu interesu, tak by odniósł sukces, z Damianem Sobolakiem rozmawia Edyta Wilk.

– Skąd taki słodki pomysł?
– Zaczęło się od domu weselnego. Na początku zamawialiśmy ciasta z okolicznych cukierni, ale pewnego dnia stwierdziłem, że moglibyśmy zacząć piec własne. I tak się zaczęło. Pojawił się pomysł i zaczęła się realizacja. Oczywiście od razu postawiłem sobie pewne priorytety.
– Jakie?
– Po pierwsze jakość. Wszystko pieczemy na miejscu, używając najlepszych składników. Od razu odrzuciłem półprodukty. Mieszkamy na takim terenie, gdzie można wiele produktów kupić bezpośrednio od rolników. Tak na przykład kupuję jaja od „szczęśliwych kur”, do pieczenia używamy tylko masło lub prawdziwą śmietanę z przydomowych gospodarstw. Jakość czuć! Wypieki mają być jak domowe, i są.
– Doceniają to klienci?
– Tak. Otwierając cukiernię nastawiłem się na pieczenie pod wesela, jednak klienci zaczęli zamawiać ciasta na inne okazje. Chrzciny, komunie czy inne uroczystości rodzinne. Zainteresowanie ciastami rośnie. Musieliśmy zwiększyć produkcję i poszerzyć zaplecze kuchenne, które za jakiś czas znów poszerzymy. Rozbudowujemy również plac wokół cukierni. Zwiększamy plac zabaw i szykujemy na lato więcej atrakcji dla dzieci.
– Czyli klienci wracają i polecają ciasta innym. Myśleliście nad otworzeniem cukierni w Sanoku?
– Tak, myślimy nad tym cały czas, ale w Sanoku czynsze są ogromnie wysokie. Niestety to nas na razie odstrasza. Niemniej śledzę cały czas lokalne ogłoszenia i być może uda się znaleźć odpowiedni lokal. Jak na razie zapraszamy do Pakoszówki. Ewentualnie zamówienia zawozimy pod wskazany adres.
– Czyli do Sanoka również.
– Oczywiście. Mamy samochód chłodnię i jesteśmy w stanie dojechać i dowieść smakołyki wszędzie. Najdalej byliśmy z zamówieniem w Tarnowie. Klient, który był w naszej cukierni, akurat w Tarnowie brał ślub i postanowił gościom zaserwować nasze ciasta. Takie zamówienie sprawiło nam wiele radości.
– Wspominałeś o priorytetach. To jakość, dzięki której jesteście polecani, a drugi priorytet?
– To pracownicy. Dbam o swoich pracowników. Staram się, by chcieli pracować, byli zadowoleni i z przyjemnością przychodzili do pracy.
– Nie ma problemu z fachowcami?
– O dobrego fachowca zawsze jest trudno. Kadra pracująca w cukierni doświadczenie zdobywała w Paryżu i w Londynie. Kiedy już znajdę fachowca, doceniam jego pracę. Stała, sprawdzona ekipa przekłada się na lepszą pracę i smaczniejsze produkty.
– Co byś radził młodym ludziom, którzy chcą założyć własny biznes?
– To jest ciężkie pytanie. Jedyna rada, jaką mogę dać, to by być sobą. Każdy jest dobry w czymś innym. Każdy ma inną pasję, lubi inne zajęcia. Ważne jest to, żeby robić coś, co się lubi. I nie bać się. Może w Polsce nie jest łatwo prowadzić interes, ale jak widać nawet w małej wiosce się to udaje.