Jak funkcjonuje szpital powiatowy?
Niech sanoczanie będą spokojni
O sytuacji sanockiego szpitala ze starostą Stanisławem Chęciem rozmawia Małgorzata Sienkiewicz-Woskowicz
Wszystkie szpitale w okolicy, także sanocki, mają długi. Właściwie w całej Polsce zaczyna to stanowić problem. Czy powinniśmy się spodziewać rozwiązań systemowych czy też te, które są, są wystarczające?
Jaka jest sytuacja w sąsiednich powiatach, tego nie wiem, nie znam szczegółów. Sanocki szpital radzi sobie na tyle, na ile można. W związku z wydzieleniem w ubiegłym roku ze struktur Szpitala Pogotowia Bieszczadzkiego, część środków z budżetu szpitala przeszła do nowej jednostki, która realizuje swoje zadania. Szpital podejmuje różne działania. Oddział laryngologiczny został przeniesiony w nowe miejsce, do godnych warunków – to uważam za bardzo dobrą wiadomość. To trzeba było zrobić.
Stary budynek jest już pusty?
Na parterze pozostał jedynie Oddział Terapii Uzależnień od Alkoholu. Są różne pomysły, co dalej z tym budynkiem. Niemało głosów jest za tym, żeby go zburzyć, ale to wszystko wiąże się z kosztami, więc trzeba każdą decyzję dokładnie przeanalizować.
Kosztowne będzie wyburzenie, ale kosztowny zapewne będzie także remont?
Są pewne możliwości, jeśli chodzi o termomodernizację budynku po starym szpitalu.
Możliwości? Ma pan na myśli pozyskanie środków zewnętrznych?
Tak. Jest szansa na wsparcie z zewnątrz. Budynek jest w fatalnym stanie technicznym. Gdybyśmy jednak decydowali się na termomodernizację, wówczas otrzymalibyśmy kilkaset metrów powierzchni do zagospodarowania. Dyrektor Szpitala analizuje ten wariant.
Jednocześnie mówi się o zmniejszeniu liczby łóżek w szpitalu. Taki pomysł…
To nie jest „pomysł”. Jeśli to nastąpi, to dlatego, że to wynika z obowiązujących przepisów.
Z jednej strony ograniczenia, z drugiej – większa przestrzeń. Jak to pogodzić?
Zmniejszenie liczby miejsc nie ma związku z utworzeniem nowej przestrzeni dla sanockiego lecznictwa. Dyrektor stara się, aby utrzymać dotychczasową liczbę miejsc, tak aby łóżek dla chorych nie było mniej.
Wiele szpitali, nie tylko sanocki, ma długi w parabankach. Są to długi liczone w dziesiątkach, a w stołecznych szpitalach nawet w setkach milionów złotych. Wrócę do pytania o rozwiązania systemowe – czy bez nich uda się ocalić służbę zdrowia?
Oczekujemy wsparcia. Z rozmów ze starostami z sąsiednich powiatów wynika, że problemy są. Słychać o tym w regionie. Rząd analizuje tę sytuację i mam nadzieję, że prędzej czy później dojdzie do jakiegoś wsparcia. Potrzebne są rozsądne rozwiązania a najlepiej systemowe. Potrzebna jest pomoc. W jakim zakresie? Sygnalizujemy potrzeby na bieżąco, w ministerstwie odbywają się spotkania z dyrektorami, ostatnie było pod koniec ubiegłego roku, a na kolejne Dyrektor Szpitala wybiera się w tym tygodniu do Lublina.
Czy do pana dochodzą głosy osób niezadowolonych z pracy SOR-u? W reakcji odebraliśmy w poświątecznym czasie kilka sygnałów na ten temat.
Być może ludzie nie są należycie poinformowani, że niedaleko Szpitalnego Oddziału Ratunkowego, który ma ściśle określone zadania, funkcjonuje Nocna i Świąteczna Opieka Zdrowotna, gdzie w wielu przypadkach niezagrażających życiu należy się udać w pierwszej kolejności. Tak, istotnie, docierają do mnie różne sygnały; zastanawiamy się, rozmawiamy, jak to poprawić.
Czy dawać wiarę scenariuszowi o upadku sanockiego szpitala?
O tym nie ma mowy. Szpital funkcjonuje normalnie, nie słyszałem o takim scenariuszu. Oczywiście nie jest tajemnicą, że ma problemy finansowe, jednak radzi sobie, jak to tylko jest możliwe w takiej sytuacji. Po zmianie ustawy o ratownictwie medycznym i wyodrębnieniu niemałej puli pieniędzy na ten cel w wielu szpitalach powiatowych zaczęto mówić, ze nie jest dobrze. My w tej sprawie jesteśmy krok do przodu. Szpital radzi sobie bez tych środków. Tydzień temu odwiedziłem nowy oddział laryngologiczny a także budowany blok operacyjny.
Oddział laryngologiczny z obsadą taką, jak była?
Tak, z tą samą obsadą. Jest to oddział, który zabezpiecza teren czterech powiatów, nie ma laryngologii w Brzozowie, Lesku i Ustrzykach Dolnych i są bardzo wysokie wskazania, jeśli chodzi o przyjęcia pacjentów spoza powiatu sanockiego.
U nas nie ma porodówki…
Coraz częściej mówi się o tym, aby szpitale, położone stosunkowo niedaleko, brały na siebie różne zadania. Podobno rozmawiano o tym od wielu już lat, ale szpitale się przed tym broniły. Przy obecnej sytuacji finansowej trzeba o tym kierunku pomyśleć. Jeżeli brakuje lekarzy, w każdym z czterech szpitali w regionie, to może najlepszym rozwiązaniem będzie specjalizowanie się czy posiadanie pojedynczych oddziałów. Przy okazji przepisów o ratownictwie medycznym taka tendencja jest widoczna.
Bieszczadzkie Pogotowie będzie miało siedzibę w Sanoku?
Mam nadzieję, że tak. Przystępujemy do konkursu.
A co z Blokiem Operacyjnym?
Dyrektor zapewnił mnie, że za dwa miesiące Blok Operacyjny będzie gotowy. Zarząd i Rada Powiatu w ubiegłym roku przekazała na ten cel spore środki. Sprzęt został już zakupiony, czeka. Na wiosnę Blok zacznie funkcjonować. Z tego, co wiem, w Lesku szpital otrzymał także wsparcie na budowę Bloku, ale tam to wszystko jest jeszcze w fazie przetargowej. Chcemy spełnić wymogi trzeciego stopnia referencyjności, dla nas Blok jest sprawą priorytetową. Jego budowa wskazuje jednoznacznie, że placówka będzie się rozwijać, a nie likwidować. Niech sanoczanie będą spokojni.
Starosta naprawdę wierzy w to co mówi? Szpital jest zadłużony, łóżka likwidowane. Trzeba mówić prawdę. Mamy 500 plus, nie stać nas na utrzymanie szpitali. Nawet PiS z pustego nie naleje. Za chwilę będziemy płacić za leczenie u lekarza rodzinnego i za każdą receptę.
Teraźniejszy burmistrz obiecywał porodówkę. Czekamy!