Powspominajmy: wybory 4 czerwca 1989 roku

Dla wielu sanoczan wybory 4 czerwca 1989 roku to prehistoria, jednak wielu pamięta tamten czas, kiedy wreszcie, po latach, wrzucenie karty do głosowania do urny wyborczej miało nie być pustym gestem. Po raz pierwszy od zakończenia II wojny światowej o mandaty posłów i senatorów mogli walczyć ludzie spoza „jedynie słusznej” partii. W wyborach do Sejmu i Senatu 4 czerwca 1989 roku pod sztandarami Solidarności szło 261 kandydatów.

Od jednego z czytelników otrzymaliśmy list, w którym wspomina on 4 czerwca sprzed 30 lat i swój udział w wyborach, i ten list nie tylko że postanowiliśmy opublikować, ale też chcemy Państwa zachęcić do podobnych wspomnień. Prosimy przynosić je do redakcji „Tygodnika Sanockiego”, przysyłać tradycyjną albo elektroniczną pocztą.

Wspomina Adam Nędza:

„4 czerwca zostałem powołany do Komisji Wyborczej (obwodowej). Byłem sekretarzem Komisji. Chcę się podzielić moimi spostrzeżeniami i uwagami z tamtego dnia, dotyczącymi przebiegu głosowania.
Lokale były czynne od godziny 6.00 do 22. Około godziny 9. rano milicjant bardzo grzecznie mnie poprosił, abym, w miarę możliwości, informował go, czy numery – tu wskazał konkretne numery na liście – zagłosowały. Spojrzałem na listę i zobaczyłem adres: plebania. Długo nie czekałem. Po mszy i trochę później wszystkie „te numery” zagłosowały.
Frekwencja była bardzo wysoka, ponad 80 procent.
Przy wyborach asystowali mężowie (i żony) zaufania, a ich postawa wobec nie-swoich (może uzasadniona) była trochę tendencyjna. W pełni objawiło się to zaraz po rozpoczęciu liczenia głosów. Dość dużo starszych osób, szczególnie płci pięknej, próbowało wrzucić do urny ściągawki, z którymi przyszło do lokalu wyborczego. Tylko próbowało, bo po zwróceniu uwagi wrzucano właściwe druki. Wytyczne Państwowej Komisji Wyborczej określały, że każdy głos muszą wszyscy obejrzeć i zaakceptować. Obszerne szczegółowe wytyczne dotyczyły listy krajowej (35)*. Jej całkowite skreślenie wymagało liczenia ważności głosu na kandydata, którego nazwiska nie dotknęła kreska.
Prowodyrem niepełnej akceptacji listy krajowej był Lech Wałęsa, który powiedział, że skreśli osobę pierwszą na liście, a nie dodał, kogo.
Liczenie głosów skończyliśmy koło południa dnia następnego.
Mężowie zaufania po zdecydowanym zwycięstwie kandydata Komitetu Obywatelskiego* opuścili nas i można było się spokojnie zająć listą krajową. Gdyby do końca stosować zasady określone przez PKW, nie byłoby szansy skończenia liczenia przed wieczorem, co niektóre komisje uczyniły”.

* Na ogólnopolskiej liście krajowej było 35 kandydatów do Sejmu. Znaleźli się na niej przedstawiciele najwyższych władz państwowych i partyjnych związani z PZPR oraz ugrupowaniami satelickimi i kontrolowanymi przez PZPR organizacjami społecznymi. W głosowaniu 4 czerwca 1989 zaledwie dwóch spośród nich uzyskało mandaty poselskie.
* Komitet Obywatelski przyjął zasadę, że w każdym okręgu wyborczym, w którym zgodnie z ustaleniami opozycja miała do obsadzenia konkretną liczbę mandatów poselskich, wystawi tylu kandydatów, ile było miejsc. W całej Polsce na 460 mandatów poselskich można było zdobyć – zgodnie z zasadą przyjętego przy Okrągłym Stole parytetu 35 proc. – 161 mandatów i tyle osób kandydowało z list Komitetu Obywatelskiego „Solidarność”.

 

Adres redakcji: ul. Rynek 10, 38-500 Sanok
mail: tygodniksanocki@wp.pl
telefon: 697 979 971