Afera w ministerstwie sprawiedliwości – co o niej sądzą kandydaci na posłów?

Od kilku dni w mediach ogólnopolskich mówi się o aferze w ministerstwie sprawiedliwości – o opłacaniu hejterów, którzy w Internecie szkalowali niewygodnych dla władzy sędziów. Media donoszą, że powstał tam wręcz mechanizm do dyskredytowania ludzi.

Poprosiliśmy kandydatów ubiegających się w naszym okręgu wyborczym o mandaty poselskie w najbliższych wyborach o komentarz do aktualnych wydarzeń w kraju. Natychmiast odpowiedział nam Michał Jurek, zaraz po nim – Piotr Uruski. Ponieważ temat jest „gorący”, postanowiliśmy opublikować wypowiedzi w wydaniu internetowym. Ukażą się także na łamach „Tygodnika Sanockiego”.

Poseł i kandydat na posła Piotr Uruski, członek Solidarnej Polski, przesłał nam jednozdaniowy komentarz do tego, co dzieje się w ministerstwie kierowanym przez Zbigniewa Ziobrę, ale zażyczył sobie, by przy tej okazji opublikować obszerny tekst o jego zasługach dla miasta i regionu – takiego życzenia w tym momencie nie możemy spełnić i w dalszym ciągu proponujemy posłowi Uruskiemu, by wypowiedział się na temat działań w ministerstwie sprawiedliwości.

 

 

Wypowiedź Michała Jurka (kandydat z listy Koalicji Obywatelskiej)

W głowie mi się to nie mieści. Dawno mnie tak coś nie zbulwersowało. To jest Ministerstwo Niegodziwości, a nie sprawiedliwości. Afera z Ministrem Łukaszem Piebiakiem jest jednak ledwie wierzchołkiem góry lodowej, a opinia publiczna dowiedziała się tylko to co do tej pory zostało ujawnione. Jednocześnie należy podkreślić, że podwładny Zbigniewa Ziobro działał w imieniu i na rzecz tzw. „dobrej zmiany” i jej rzekomej reformy wymiaru sprawiedliwości. Pytanie przy jak dużym wsparciu swojego szefa. Straszliwie nieetyczne jest to, że do szczucia na przeciwników zmian wykorzystywał w sposób nieuprawniony swoje stanowisko i dane gromadzone w ministerstwie. Z opublikowanej między nim a skruszoną hejterką (osobą oczerniającą innych w internecie) korespondencji wynika, że cały proceder odbywał się za wiedzą i aprobatą Zbigniewa Ziobro. Przypominam również, że nie jest to pierwszy tego typu przypadek związany z tym ministerstwem, z jego pracownikami. Przykładem niech będzie osoba Dariusza Mateckiego – również hejtera internetowego, czy Jakuba Kalusa symbolicznie wieszającego w Katowicach europosłów PO – oboje zatrudnieni w ministerstwie Zbigniewa Ziobry. To goebbelsowski sposób uprawiania władzy – nie mieszczący się w standardach demokratycznego państwa.
Wszystko to nie dzieje się tylko gdzieś tam daleko. W Warszawie. Istnieją bowiem dowody na wykorzystanie hejterów internetowych z Sanoka w kampanii wyborczej prowadzonej przez Patryka Jakiego, innego wiceministra sprawiedliwości – ubiegającego się swego czasu o urząd Prezydenta Warszawy. Proceder ten potwierdzają analizy prowadzone w internecie. Podobne narzędzie było zastosowane w ostatniej kampanii samorządowej w Sanoku. Otwarte pozostaje więc pytanie kto stoi za sanocką grupą hejterów próbującą wpływać na lokalną, ale także i ogólnopolską opinię publiczną? Przecież ktoś to robi i to ktoś od nas. Z Sanoka.

Inni kandydaci o sprawie KLIK

Joanna Frydrych KLIK