Bieszczady z dzieckiem

Bieszczady z dzieckiemZ wypiekami na twarzy, przekopując się przez oceany wiedzy wujka Google, wertując  przewodniki i mapy, , szukając wszystkiego na  temat miejsc i tras – odliczamy dni do wyjazdu w ukochane góry. Plany niczym marzenia – RODZINNE WAKACJE w BIESZCZADACH!!!

Oczywiście naszym zaangażowaniem i ogromną miłością do tych gór chcemy zarazić naszą rodzinę – a w szczególności, by naszą miłość do Bieszczad zaszczepić w naszych latoroślach.

Tymczasem możemy się mocno zadziwić. Nasi milusińscy zapatrzeni w światełko smartfona lub ekran tabletu –niekoniecznie podzielają naszą pasję i miłość do „zielonych pagórków”, jeśli już łaskawie podniosą wzrok, to jedynie w celu ewentualnego wypatrzenia skrawka „cywilizacji”.

Konsekwencje braku zasięgu…

Bieszczady z dzieckiemWrogiem numer jeden młodego pokolenia jest BRAK ZASIEU!!!!  Ratunku! O ile jeszcze czasem jest szansa na sieć telefonii komórkowej, to o dostępie do Internetu czasem można sobie pomarzyć.. Naburmuszone miny, wymowne spojrzenia – nie wróżą nic dobrego –  zapewne usłyszymy burkliwe –  „kiedy wreszcie dojedziemy do jakiejś cywilizacji?”

Nie jeden rodzic na własnej skórze doświadczył e Bieszczadach rozczarowania, albowiem pasja i miłość do Bieszczad jest proporcjonalna wraz z wiekiem i dojrzewaniem. Czasem bywa inaczej…. Gdzieś chyba nawet o tym czytałam  ;), albo ktoś dawno temu opowiadał…J

Jak w ogóle coś zaplanować w tej sytuacji?

Jeśli uda Ci się takiego naszego młodego delikwenta „wyciągnąć” już w góry – i naszym sprzymierzeńcem będzie pogoda – mamy szansę na uśmiech i zadowoloną sweet fotkę – i chwilę ochów i achów (oczywiście n wrzutką na FB bądź Instagrama). Gorzej jak pogoda nie dopisze – wtedy naburmuszenie osiąga apogeum.

Tatusiu i Mamusiu. Choćbyś się dwoił i troił i rwał sobie włosy z głowy – na siłę nie zarazisz swoich potomków do gór. Ale… możesz im pobyt tak urozmaicić, że zaczną telefon komórkowy wyłącznie używać do wykonania zdjęć – i wysyłania ich na portale społecznościowe odczytując później ochy i achy lajkujących.

Najpierw duża woda

Bieszczady z dzieckiemPodobno – Solina to nie Bieszczady, jednak niewątpliwie zachęcić można naszego potomka właśnie by zobaczył koronę Zapory. Majestat tej budowli robi wrażenie, a kolorowe świecidełka i gadżety w licznych straganach uszczęśliwią naszych małych malkontentów.

Więc obowiązkowo Zapora na Solinie, a jeśli już Solina, to koniecznie rejs statkiem, bądź żaglówką. Przy ładnej pogodzie skorzystać należy z rowerków wodnych dostępnych w każdej zatoczce Zalewu Solińskiego –na pewno wzbogaci to wrażenia.

Dodatkową wodną atrakcję możemy także wprowadzić w nasz „niecny” plan zajęcia najmłodszych członków wyprawy – spływ pontonem po Sanie. Fajna zabawa, San jest dość spokojną rzeką, potrafi jednak czasem zaskoczyć – a widoki z takiej „wodnej autostrady” – są wyjątkowe i dostępne tylko dla oczu właśnie tych, co płyną.

Zielone górki

Bieszczady z dzieckiemPlany w góry. By nie zamęczyć naszych młodych piechurów, którzy męczą się wprost proporcjonalnie do wieku –zabierzmy ich Połoninę Wetlińską  – niestety już bez Chatki Puchatka, ale za to widokową. Ponieważ wchodzą tam ludzie w wieku więcej jak średnim – młodzi dadzą radę. A więc Połonina Wetlińska, ale warto przemycić  i Połoninę Caryńską – też nie bardzo forsowna, – ale za to jakie widoki!!! (wejście od Przełęczy Wyżniańskiej) .

Gdy już zagłębiamy się w prawdziwe Bieszczady – koniecznie trzeba milusińskim pokazać Zagrodę Pokazową Żubrów w Mucznem , Plenerowe Muzeum Wypału (po drodze) , oraz Centrum Promocji Leśnictwa. Jeśli nie chcesz aż tak daleko zagłębiać się w Bieszczady – można pooglądać wystawy w Ustrzykach Dolnych w Muzeum Przyrodniczym BdPN, bądź w Muzeum Przyrodniczo-Łowieckim KNIEJA w Nowosiółkach.

Warto „liznąć” troszkę historii

Jesteśmy w Ustrzykach Dolnych ,więc warto zajrzeć do Muzeum Młynarstwa i Wsi. Można posłuchać jak kiedyś produkowano mąkę i pieczono chleb. Muzeum bogate jest w eksponaty, o których nawet dorośli nie mają wiedzy, do czego służyły doskonała lekcja historii dla całej rodziny.

Jeśli o historii mowa to są miejsca gdzie można naprawdę zaczerpnąć wiedzy i nasycić oczy przeszłością Na pewno nasi młodzi gniewni będą „puffać” i oczami wywracać, ale zostanie w nich ta wiedza, mimo, iż teraz nie będą zdawać sobie jeszcze z tego sprawy. Za kilka lat owocować to będzie ciekawością i rozeznaniem w temacie. Warto tutaj pokazać miejsca bogate w historię: Muzeum Historii Bieszczad w Czarnej, Skansen w Sanoku z Rynkiem Galicyjskim, czy Muzeum Bojków w Myczkowie, a także Centrum Kultury Ekumenicznej w Myczkowcach – park miniaturowych cerkiewek.  Tutaj również znajdziemy mini ZOO oraz jeśli nasze pociechy zapałają chęcią jazdy konnej –można posiedzieć i pojeździć w siodle na konikach.

Ruchu nie zaszkodzi

Zacznijmy od jazdy konnej. Praktycznie w każdym regionie, można znaleźć coś odpowiedniego dla naszych pociech. Od maluchów aż po nastolatków. Wrażenie pozostanie na zawsze – a być może zaprocentuje ochotą by wiedzę i umiejętności pogłębiać.

Rodzice drodzy, możemy wykazać się sprawnością i fizycznym zaangażowaniem fundując rodzinny przejazd drezynami rowerowymi( wyciskacz lepszy niż ekstra siłownia). Start z Olszanicy – różne trasy i skala trudności – zależy od kondycji. Koniecznie ta atrakcja powinna znaleźć się w planach wycieczek rodzinnych.

Jeśli już „pedałujemy”, to warto zorganizować wspólne wyprawy rowerowe. Tras rowerowych w Bieszczadach jest obfitość. Polecić można Dolinę Rabego- miejsce urokliwe, kilka atrakcji po drodze (Kamieniołom, Żródełko, Jeziorka Bobrowe). Warto udać się ścieżką do Łopienki, lub na Sine Wiry i dalej ścieżką Historyczną Zawój- Łuh- Jaworzec).

Czas też miejmy dla sprawności naszych młodych, – czyli parki linowe i wioski survivalowe. Jest moc wrażeń – ciut adrenaliny i zmagania się z własnym lękiem. Ale co tam lęk – ważne, że mama patrzy a tata czuwa – bądź na odwrót.

I kultowa atrakcja Kolejka Leśna w Cisnej. Niezła frajda dla całej rodziny –czasem trafi się napad na kolejkę i zobaczyć można prawdziwych „bieszczadzkich zakapiorów” na koniach, którzy będą domagać się „myta”. Jednym słowem – wrażenia pozostaną.

Karmimy nasze zmysły

Warto zmysły karmić w sposób wszelaki, bo mamy ich trochę. Smak naleśników czy lodów pozostanie, w oczach zostaną widoki, w uszach wiedza no i jeszcze jest dotyk. A ten zmysł warto uruchomić we wszelakich organizowanych warsztatach rzemiosła: czy to będzie nawlekanie koralików, lepienie z gliny, czy malowanie. Tych atrakcji w Bieszczadach nie brakuje –to miejsce jest kolebka twórców rękodzielników.

Ten czas zaprocentuje

Nie dąsajmy się na nasze pociechy, że odcięte od „cywilizacji” są zagubione i z nadmiarem czasu. Nie reagujmy gniewem na słowo „nudzi mi się”. Kilka wspólnych wypraw i rozmów, wspomnień, zachodów słońca, zabaw, pokazania, że rodzic nie jest taki wszechwiedzący i na przykład i nie umie rozpalić ogniska, aby nie zadymić pół wsi – wyjdzie wszystkim na dobre. Po kilku latach – usłyszycie już od dorosłych bądź dorastających dzieci – mamo/tato- tamte wakacje były mega, mieliście dla mnie (dla nas) czas i w ogóle było ekstra. A pamiętacie jak tato złowił rybę, a mama uczyła nas układania kamieni….

Z doświadczeń własnych …. Polecam

Lidia Tul-Chmielewska