Niedziele bez handlu: nowe prawo w praktyce

Za nami dwie pierwsze niedziele wolne od handlu. Jak je spędzili sanoczanie? Czy są zadowoleni z zakazu handlu i czy rzeczywiście wszystkie sklepy są pozamykane w niedziele? Niedziele bez handlu: nowe prawo w praktyce – co się zmieniło.

Jak zakaz oceniają pracownicy sklepów?

Większość pracowników jest zadowolona. Dlaczego? Twierdzą, że pracodawcy często naginali prawo pracy i nie płacili za nadgodziny w niedziele i święta, nie oddawali też wolnych dwóch dni po przepracowanym weekendzie bądź zmuszali do pracy przez więcej niż dwie niedziele w miesiącu. Dla niektórych pracowników to wreszcie naprawdę wolny dzień, często jedyny w tygodniu. Niedogodnością może być zwiększony ruch w piątek wieczorem i w sobotę w sklepach. Sieciówki, duże markety, przezywają istne oblężenie.

Odzwyczaiwszy się od planowania zakupów, wielu klientów kupuje, co popadnie, często wkładając do koszyka niepotrzebne rzeczy. Takie towary „a nuż się przyda” powodują zdziwienie przy płaceniu rachunku. Okazuje się, że kwota jest zdecydowanie wyższa, niż klient zakładał – opisuje swoją pracę Katarzyna. – Druga sprawa to zwiększona ilość promocji na piątek i sobotę, co powoduje, że towary wręcz znikają z półek, a to denerwuje klientów, którzy specjalnie przyjeżdżają po konkretne produkty. Przy kasie jest czasem nieprzyjemnie.

Niedziele bez handlu: nowe prawo w praktyce

-Kolejki są dużo większe niż w pozostałe dni tygodnia – mówi Marcin, – a „tylko” kasowanie produktów to ciężka fizyczna praca. Po ostatniej sobocie nawet ja miałem zakwasy. Ruch był o 50 -70 procent większy niż w soboty, które nie poprzedzały wolnej niedzieli.

Innym problemem stał się, nagle, brak miejsc na parkingach. Zwiększony ruch w sobotę sprawił, że koło niektórych sklepów trudno się było zatrzymać. Duże sieci zaczynają wydłużać godziny otwarcia sklepów w piątki i soboty, a nawet inne dni tygodnia, by ułatwić zakupy klientom.

W ostatnie dwie niedziele pogoda nie bardzo dopisywała, ale mimo to dało się zauważyć o wiele więcej spacerowiczów w parku czy nad Sanem. Może rzeczywiście zakaz handlu to dobry pomysł?

Co sądzą klienci?

-Kiedyś w Polsce właściciele małych sklepów inwestowali w swój interes, budowali domy, napędzali koniunkturę i w Polsce płacili podatki. Dzisiaj dzięki ulgom podatkowym, dzięki stworzeniu świetnych warunków, powstało kilkanaście tysięcy zagranicznych supermarketów. Właściciele tych marketów inwestują, budują domy, płacą podatki, szkoda tylko że w Niemczech, we Włoszech, Francji, Belgii, Holandii, a w Polsce nie, bo polskie sklepiki zostały zaorane! Zamknięcie marketów w niedzielę może prowadzić do reanimacji rodzimego handlu. I za to trzymam kciuki. Może dzięki tej ustawie drobni przedsiębiorcy znajdą pracę, pomysł na interes dla siebie? – zastanawia się pan Kazimierz. – Oczywiście, jeśli stacje benzynowe nie zostaną nadmiernie uprzywilejowane.

-Dla mnie to jedna z najgorszych ustaw ostatnich lat! – skarży się pani Jola- Prowadzę swoją firmę i pracuję prawie 24 godziny na dobę. Niedziela jest jedynym dniem, kiedy mogę nie pracować, nadrobić zakupy na cały tydzień. Teraz jest to dosyć uciążliwe.
Ustawa ma niby spowodować spędzanie czasu z rodziną. Nie wierzę, że tak się stanie. Jeśli rodziny nie miały zwyczaju wspólnie czegoś robić, to przymusowy dzień wolny nie spowoduje nagle, ze staną się bardziej kreatywne i chętne do spędzania czasu razem – twierdzi pani Ania.

-Wielu z nas pracuje w zakładach, gdzie jest tak zwany ruch ciągły i jakoś nikomu to nie przeszkadza . Jedynym problemem jest przestrzeganie zasad kodeksu pracy i stosowne wynagradzanie za pracę w dni wolne, godziny nocne itd. – komentuje pan Piotr. – Ponadto w galeriach zatrudnia się wielu studentów, dla których praca w niedziele, soboty jest jedyną szansą dorobienia. Właściciele firm nigdy nie mają dnia wolnego. A co ze służbami mundurowymi? Również pracują w niedziele, święta, w nocy. Wydaje mi się, że za pracę w niedziele i dni świąteczne powinny być po prostu większe zarobki, a nie zakaz pracy.

Czy w dwie objęte zakazem niedziele wszystkie sklepy w Sanoku były zamknięte? Nie. Funkcjonowały Żabki, Freshmarkety, małe sklepiki, np. ten przy szpitalu, i oczywiście stacje benzynowe. Na stacjach benzynowych towar jest droższy, lecz mimo to klientów nie brakowało.
Czy wszyscy przedsiębiorcy przestrzegali obowiązującego prawa i w sklepikach pracowali tylko właściciele? Z dostępnych informacji wiemy, że nie… Na otwarcie w niedziele pozwoliły sobie nawet niektóre większe sklepy pod Sanokiem. Cóż, może lepszy mógł się okazać utarg, niż ewentualny mandat? Wybór należy do właścicieli, kierowników sklepów i przede wszystkim – klientów.

Edyta Wilk