Miłość do roweru przekazałem dzieciom

mówi JANUSZ GŁOWACKI,
założyciel Sanockiego Klubu Kolarstwa Górskiego, obecnie zawodnik Roweromanii Team, który po długiej przerwie powrócił do sanockich barw.

Jeżeli chodzi o przynależność klubową, to długo nie było cię w rodzinnym mieście. Po ilu latach wracasz?
Zacznijmy od tego, że ponownie zacząłem startować po prawie dekadzie przerwy. Ostatnio reprezentowałem miejscowość, w której obecnie mieszkam, czyli BTC Golcowa. Na początek zaliczyłem kilka wyścigów szosowych, potem stopniowo wracając do imprez górskich. W 2011 roku zdecydowanie wygrałem klasyfikację łączną Maratonów Rowerowych Cyklokarpaty w kategorii 40-49 lat i wtedy wszystko znów ruszyło do przodu. Oczywiście byłem dużo młodszy, więc szło mi znacznie lepiej niż w poprzednim sezonie, moim ostatnim w kat M-4. Ale już wkrótce będę „pierwszoroczniakiem” w M-5, więc znów jest szansa na dobre wyniki.
A jakie uzyskiwałeś w ubiegłym roku?
Delikatnie mówiąc, bez rewelacji – zająłem 10. miejsce w klasyfikacji łącznej M-4. Ale na to złożyło się wiele różnych czynników. Tegoroczny sezon będzie dużo lepszy.
Znów zamierzasz wygrywać?
Będzie ciężko, bo w „pięćdziesiątce” już jest bardzo mocny kolarz – Krzysztof Gierczak z Olimpioniku Przemyśl, który w poprzednim sezonie hurtowo wygrywał wyścigi w M-5, uzyskując czasy, które dałyby mu również zwycięstwa w M-4. Ale parę razy mocno deptałem mu po piętach. Zapowiada się ostra walka. I dobrze. Jednak realnie oceniając moje szansę, myślę o tym, żeby powalczyć o 2. miejsce w generalce.
W ostatnich latach jesteś nie tylko zawodnikiem, ale i szkoleniowcem...
A i owszem, bo dużo czasu poświęcam dzieciom – synowi Janowi i córce Joannie, którzy też startują w Cyklokarpatach. Mam nadzieję, że miłość do roweru przekazałem im w genach. Asia odnosi już pierwsze sukcesy, w ostatnim sezonie zajęła 3. miejsce w klasyfikacji najmłodszej grupy dziewcząt na dystansie Hobby. Michał też miewał niezłe starty.
Wszystkie twoje dzieci jeżdżą?
Na razie tylko wspomniana dwójka, a mam… sześcioro. Najstarszy syn Bartosz woli piłkę ręczną, a trójka najmłodszych – Jakub, Adam i Marysia – jest jeszcze za mała na wyścigi. Najbardziej do roweru rwie się Adaś, często płacze, gdy ruszamy na trening, a on chce jechać z nami. Może i z niego będzie kiedyś dobry zawodnik.
Na koniec wróćmy jeszcze do pierwotnego pytania o powody powrotu do sanockiego klubu…
Krystian Nawój z Roweromanii, mój wychowanek jeszcze z czasów SKKG, zaproponował mi, żebyśmy zrobili drużynę. Pomyślałem sobie „dlaczego nie”, w końcu będzie okazja wspólnych wyjazdów na zawody. W grupie zawsze raźniej.

Rozmawiał Bartosz Błażewicz