Drogi do remontu

Mieszkańcy Załuża mają głos

„Musimy wrócić do czasów słusznie minionych, chociaż trochę śmieszy to kryterium słuszności mijania czasu… Droga została zrobiona za komuny, fakt. W nowych czasach nie może się doczekać remontu” – tak zaczyna się opowieść o drodze w Załużu. Jej bardami są mieszkańcy wsi, którzy powoli tracą cierpliwość. Przynajmniej tak wyglądało, kiedy przyszli do redakcji „Tygodnika Sanockiego”, żeby się pożalić. Są przekonani, że gdyby byli bardziej „wpływowi”, mieliby dziś drogę, po której samochody nareszcie jeździłyby bezpiecznie.

Kiedyś droga, która biegnie obok, była bardzo ważna ze względow militarnych, Załuż był stacją załadunkową dla pułku czołgów, który stacjonował w Olchowcach. Od Olchowiec do Załuża była zrobiona specjalna droga, obok głównej, ale w Załużu obie drogi łączyły się i, żeby nie zniszczyć mostu, na odcinku od połączenia z drogą główną, biegnącą na Przemyśl, do jakichś paru metrów poza mostem zostało wszystko wyłożone kostką. Z biegiem czasu kostka zaczęła się „sypać”, samochody traciły tam miski olejowe, potężne ciężarowki wybijały coraz większe dziury.

We wsi podjęto akcję „wymuszenia” naprawy tego odcinka: zdjęcia kostki i ułożenia asfaltu. To było najwyżej 120 metrów – most i kawałek za mostem. Odpowiedzi władz były jednakowe: nie ma pieniędzy, po pierwsze, a po drugie – żeby naprawić drogę, konieczny jest remont mostu, trzeba przygotować ekspertyzę, zlecić tę ekspertyzę, na przykład Politechnice Krakowskiej, a to będzie dużo kosztowało. Kiedyś to się zrobi itp., itd.
Droga jest powiatowa, od krzyżówki z drogą krajową, która biegnie do Przemyśla, do krzyżówki z drogą krajową w Lesku – w okolicach sklepu Biedronka te drogi się krzyżują. Nigdy nie było jakiejś chęci rozpoczęcia prac, rozmowy się kończyły deklaracją „może kiedyś”.

Mieszkańcy wpadli na pomysł, żeby postraszyć władze i zapowiedzieli blokadę drogi przed corocznym Wyścigiem Górskim, który się odbywa na Słonnym, a który ściąga w okolice Załuża tysiące ludzi. Czy to poskutkowało, czy w inny sposób władza doszła do konkluzji, że coś z tym fantem trzeba zrobic, dość, że to, co się wcześniej nie dało zrobić, potem się bardzo szybko dało zrobić. Bez ekspertyzy, bez remontu mostu położono na ok. 200 metrach elegancki dywanik z asfaltu. Odmalowano barierki mostu, coś tam jeszcze zrobiono i, ku zdziwieniu mieszkańców wioski, położono około 150 metrow asfaltu mniej więcej vis-a-vis dawnej stacji kolejowej. Nie był to odcinek specjalnie zniszczony… Co było powodem takiej inwestycji? Ludzie we wsi na ten temat spekulowali, ale cieszyli się – zawsze to 150 metrów porządnej nawierzchni.

Każdego roku zima zostawia na drodze ślad, trzeba naprawiać dziury, które wydobywają się spod śniegu. Naprawa wygląda tak: przyjeżdża samochód, wysiada z niego dwóch, trzech mężczyzn, jeden leje z wiaderka smołę do dziury, drugi sypie żwir, trzeci przyklepuje łopatą. Te „łaty” narastają. Technologia niedawno się zmieniła, do dwóch panów dołączył niewielki walec i zamiast przyklepywania łopatą, walec ubija i wyrównuje nawierzchnię. Wszelkie starania, prośby o to, by gmina pomogła, nie odnosiły skutku. Poprzedni wójt remontował drogi gminne, wewnątrz wioski. W przypadku drogi powiatowej był skłonny dołożyć niewielką sumę z gminnych funduszy, ale powiat nie wyrażał zainteresowania.

W czasie, kiedy droga w Załużu popadała w coraz większą ruinę, inne drogi były „lusterkowe”. W Porażu na przykład, w Niebieszczanach. Pytanie brzmi: jakie jest obciążenie tamtych dróg w stosunku do drogi w Załużu? Mieszkańcy twierdzą, że jest to główna droga dojazdowa w Bieszczady. Istnieją inne, oczywiście, od Kuźminy prowadzi droga, wybudowana kiedyś z myślą o Arłamowie, kończy się w Ustrzykach, tam łączy się z Pętlą Bieszczadzką, pięknie zrobiona, ale tamtędy mało kto jeździ. Cały ruch turystyczny w lecie, zwłaszcza w kierunku Soliny, Polańczyka od strony Przemyśla, ale i od strony Rzeszowa – to wszystko jedzie przez Załuż do Leska. Ci, którzy mają wiedzę, jak wygląda przejazd z Sanoka do Zagorza i Leska, jak często tam można utknąć w korkach, omijają tamtą drogę i kierują się na most w Olchowcach, a dalej na Załuż.

Parę lat temu Lesko wyremontowało swój odcinek drogi do granicy powiatu, która przebiega dokładnie przy parkingu pod Sobieniem. Piękny asfalt, droga lekko poszerzona, barierki… Inny świat. W naszym powiecie, sanockim czas się zatrzymał. Nie ma na to siły. Sołtys Gankiewicz, który jest radnym powiatowym, rozkłada ręce.
„Nie daje nam spokoju, że nas się traktuje po macoszemu. Kiedyś rozmawialiśmy o naszych problemach z drogowcami, którzy decyzji nie podejmują, ale coś tam o remontach wiedzą, bo obserwują, jak to wszystko wygląda. I nagle oni się nas pytają: „A kto ważny tutaj mieszka?”
Nie mieszka tutaj nikt ważny. Pocieszamy się, że za chwilę wszyscy się staniemy ważni, bo się zbliżają wybory samorządowe, więc może i nasze głosy będą się liczyć?” – mówią mieszkańcy Załuża.
Jest drugie pytanie, które należy postawić: „Kto ważny tamtędy jeździ?”. Wszyscy tamtędy jeżdżą, ale pewnie nikt bardzo ważny. W Załużu mieszka wielu emerytów, którzy dawno utracili swoje wpływy.

W Załużu rozwija się agroturystyka, wielu sanoczan ma tam swoje domki, nad Sanem powstało coś na kształt miasteczka letniskowego. Mnóstwo ludzi tam jeździ.
Jeżdżą tamtędy wozy z drewnem, ciężkie samochody, betoniarki do Leska, ogromne gruszki – są ograniczenia do 15 ton, ale być może te samochody mają jakieś specjalne pozwolenia. Droga jest dziurawa, nie ma poboczy. Ostatnio poleciało tam masę drzew, czyszczono drogę i pobocza. Pewnie za kilka dni pojawi się samochód, wysiądą panowie z wiaderkiem smoły, naleją do dziur.

„Chodzi o 2 kilometry i 300 metrów, minus 350 metrów tego, co zostało już zrobione i po czym da się jeździć. Dziesiątki kilometrów w powiecie są zrobione „na szkiełko”, „na lustro” – po to, żeby „były”, bo natężenia ruchu nie da się porównać, a tutaj 2 i pół kilometra nie może się doczekać remontu. Zazdrościmy Porażowi. Nie chcielibyśmy znów uciekać się do gróźb blokowania drogi w dniach, kiedy pojedzie tędy Wyścig Górski…”

Wysłuchała msw