Holi – święto wiosny, radości i kolorów

Zarówno w Polsce, jak i wielu europejskich krajach coraz powszechniejsze stają się festiwale kolorów, podczas których tłum przybyłych obsypuje się barwnym proszkiem holi. Również sanoczanie mieli ostatnio okazję, aby wziąć udział w bitwie na kolory. Podczas Dni Sanoka eksplozja kolorów cieszyła się niemałym zainteresowaniem, a osoby, które włączyły się do zabawy jednogłośnie twierdziły, że warto było się trochę pobrudzić.

W ostatnich latach mamy do czynienia z wieloma „zapożyczonymi” z innych kultur tradycjami. Przykładem jest chociażby obchodzony coraz częściej przez Polaków Halloween. Podobnie jest z holi – hinduistycznym świętem obchodzonym głównie w Indiach. Święto holi często określane jako święto wiosny, radości i kolorów obchodzone jest na przełomie lutego i marca. Niezwykle barwne i efektowne święto przyciąga do Indii mnóstwo ludzi z całego świata. Biura podróży oferują nawet kilkudniowe wyprawy, wymieniając uczestnictwo w święcie kolorów jako jedną z atrakcji. Dla tych, których nie stać na wyprawę do Indii – nic straconego! Na wielu plenerowych imprezach w Polsce mogą doświadczyć podobnego uczucia, a do ogólnopolskiej edycji Holi Festiwalu, organizowanego od maja do sierpnia, dołącza coraz więcej miast.

Holi – święto wiosny, radości i kolorów

Holi jest świętem ruchomym, co roku wypada w innym terminie, a ten z kolei uzależniony jest od pełni księżyca w miesiącu phalguna. Świętowanie rozpoczyna się od rozpalenia wielkiego ogniska, przy którym zbierający się ludzie śpiewają i tańczą. Według legendy król demonów Hiranyakashipu chciał ukarać swojego syna Prahalada, który zamiast modlić się do niego, swoje modły kierował do dobrego boga Wisznu. Demon postanowił uśmiercić syna i rozkazał swojej siostrze Holice, która posiadała dar swobodnego przechodzenia przez ogień, aby weszła do niego wraz z Prahaladem. Jak się okazało jej odporność na ogień działała wyłącznie wtedy, kiedy wstępowała do niego samotnie. Ostatecznie Holika zginęła w płomieniach, natomiast jej siostrzeniec, dzięki żarliwym modlitwom ocalał. W myśl tej legendy w wielu ogniskach umieszcza się wizerunek Holiki, a następnie spala. Rytuał symbolizuje zwycięstwo dobra nad złem.

Następnego dnia, wszyscy życzą sobie „szczęśliwego święta holi”, a karnawał kolorów rozpoczynają od pomalowania sobie na czole kropki, która niedługo potem znika pod warstwą barwnych proszków. Uczestnicy holi obrzucają się wzajemnie kolorowymi farbami zmieszanymi z wodą albo posypują proszkiem i polewają wodą. Święto poniekąd przypomina naszego polskiego śmigusa-dyngusa, tyle że jest o wiele barwniejsze. Tradycyjny proszek przygotowywano z roślin kwitnących na wiosnę czy suszonych owoców, dziś wytwarza się go raczej przemysłowo. Jak zapewniają producenci jest on w pełni bezpieczny – produkuje się go z talku, mąki kukurydzianej oraz naturalnych barwników spożywczych. Co więcej, kolory holi są w pełni zmywalne pod wodą.

Pierwszy dzień wiosny w kalendarzu indyjskim to czas radości i przebaczania. Znikają wówczas wszelkie podziały, na ulicach panuje radość, a ludzie są dla siebie bardziej życzliwi niż zwykle. W festiwalu kolorów biorą udział wszyscy bez względu na wiek, płeć czy przynależność do danej kasty. Do późnych godzin nocnych przez ulice indyjskich miast przetaczają się wielotysięczne parady, w które coraz częściej włączają się zaciekawieni tym zwyczajem obcokrajowcy. Święto choć jest podobnie obchodzone w całym kraju, nie wszędzie związane jest z tymi samymi bogami oraz wydarzeniami. Podczas gdy na północy Indii jest ono poświęcone Krysznie, na południu świętu Holi patronuje bóg miłości, Kama.

Rytuał posypywania się kolorowym proszkiem wiąże się z pewną legendą. Otóż po narodzinach Kryszny, jego wujek w obawie o wysoką pozycję nowo narodzonego boga, postanowił go uśmiercić. Sprowadził kobietę-demona o imieniu Putana, która miała nakarmić małego boga zatrutym mlekiem. Kryszna z jej piersi wyssał jednak nie tylko mleko, ale również krew, pozbawiając tym samym życia demona i ocalając swoje własne. Po tym incydencie skóra niemowlęcia znacznie przyciemniała, a on sam dorastając miał przez to liczne kompleksy. Wiele lat później zakochał się w pasterce o imieniu Radha. Ubolewał nad tym, że jej skóra jest idealnie jasna, jego zaś ciemna. Wówczas matka poradziła mu, aby pokolorował twarz ukochanej na taki kolor, który podoba mu się najbardziej. Kryszna skorzystał z tej porady, a malowanie twarzy najbliższym od tej pory stało się tradycją, która ma przynieść zdrowie, szczęście oraz pomyślność.

Edyta Szczepek