Jam session w Eliksirze

„Jam session do rana, tam królował blues” – kto nie zna tej kultowej frazy z „Wehikułu Czasu” Dżemu? Skąd wziął się pomysł? I jaki jest odbiór? Zapraszamy do materiału.

Czym jest jam session?
Osobom związanym z muzyką nie trzeba wyjaśniać tego terminu, jednak nie każdy kto słucha muzyki, wie na czym polega ta formuła. Znane również jako po prostu „jam” to nieformalne spotkanie muzyków, którzy spontanicznie chwytają za instrumenty, grając muzykę w formie improwizacji. W trakcie jam session muzycy grają razem, bazując na ustalonej harmonii czy riffie. To znana i lubiana forma wśród muzyków, jamować można praktycznie w każdym gatunku, czy to jazzie, bluesie lub rocku. Muzyków nie ogranicza nic. Często do jamu dołączają ludzie, którzy nie są profefsjonalistami, a amatorami, co w efekcie daje publiczności zaskakującą, niesztampową kombinację brzmień.
Jam session to swoboda artystyczna. Każdy może się tu odnaleźć i przekazać, co mu w duszy gra, czy to w formie solówki, czy przedstawiając nowy riff. Jam to eksperyment harmonią i rytmem, poszukiwanie stylu i muzycznej inspiracji. To okazja do połączeni pokoleń, wspólnego tworzenia, nawiązania muzycznej interakcji i przekazania energii nie tylko sobie nawzajem, ale też publiczności.

Usłyszano w Sanoku
Od pewnego czasu na scenie Eliksir Cocktail Bar spotykają się ludzie, którym muzyka w duszy gra. To oni zapoczątkowali formułę jam session w lokalu. Początkowo były to kameralne spotkania, dzisiaj do Eliksiru przychodzą kolejne osoby, zarówno te które chcą poobcować z muzyką i usłyszeć coś nowego, jak i ci, którzy karmią publiczność swoimi wystąpieniami. Jak mówi jeden z pomysłodawców, jam session próbował zorganizować w Sanoku od kilku lat, jednak do tej pory napotykał „ścianę” i stwierdzenia, że to się nie uda. Postanowił więc odpuścić temat, który teraz powrócił. Wszystko polega na tym, by zastąpić ludzi mówiący „nie da się”, na tych mówiący „zróbmy to”. Początkowo było ich dwóch, stopniowo zaczęły dochodzić kolejne osoby.

Skąd pomysł na jam session?
– Jestem wychowankiem „garażu”, dlatego mi strasznie zależało na tym, by wyciągnąć tych ludzi właśnie z garażu wyciągnąć na scenę. To się udaje, co widać w jamowym dniu. Do tej pory chyba trafiałem na nieodpowiednie osoby i chociaż były one związane z muzyką to nie chcieli wziąć udziału w jam session. Jednak trafiłem na ludzi, którzy myślą podobnie i dzisiaj bawimy się muzyką na scenie Eliksiru – mówi Witek, jeden z pomysłodawców.

Dlaczego Eliksir? Sentyment do pani K?
– To nie chodzi o miejsce, chociaż posiadanie sceny jest nie wątpliwym atutem, ale przede wszystkim cały czas chodzi o ludzi, z którymi można się dogadać i współpracować.

– Kiedy chłopaki do mnie napisały, powiedziałem że jasne, możemy spróbować. Jest scena, siadajcie, grajcie, jeżeli macie tylko ochotę. Początkowo przychodziły trzy – cztery osoby, dzisiaj sama widzisz jak to wygląda, muzycy cały czas się schodzą i co raz więcej ludzi przychodzi ich posłuchać. Bardzo mnie to cieszy – wtrąca właściciel lokalu, Adam.

– Jakiś czas temu poszedłem na śniadanie do baru i usłyszałem jak za moimi plecami chłopaki rozmawiały o muzyce i graniu, odwróciłem się do nich i zapytałem, czy grają, kiedy potwierdzili zaprosiłem ich do Eliksiru na jam. Od tej pory nasze grono powiększyło się o pięć osób. Warto dodać, że jest to młodzież w wieku licealnym. Piękne jest to, że nie odpuszczają i nawet nie muszę im przypominać o kolejnym spotkaniu, oni po prostu przychodzą pograć – dodaje Witek.

Dla kogo jest Wasza scena? Zakładam, że jak wynika z formuły jamu każdy może wejść?
Dokładnie tak. Absolutnie każdy, kto ma ochotę spróbować swoich sił może się sprawdzić tutaj. Mamy swój sprzęt, zależało nam na tym, żeby była perkusja, bo z tym jest największy problem. Cudów może nie ma, trochę to partyzanckie, ale właśnie taki jest jam, radzisz sobie z tym co masz. Większość przynosi swój własny sprzęt, z którym można powiedzieć jest zaznajomiona. To naprawdę fajna sprawa, zbliża nas do siebie i łączy pokolenia.

Czy planujecie coś na otwartej przestrzeni?
Tak, myślimy o koncercie na ogrodzie lokalu, który jest spory i mamy nadzieję, że uda nam się dogadać z właścicielem żeby wykorzystać teren za budynkiem. Na tę chwilę odzew jest bardzo fajny, co motywuje nas do działania. Ostatnio, z uwagi na sporą ilość zainteresowanych muzyków padł pomysł, żeby część osób grała w środku, a część na zewnątrz. Raz w jednym momencie było aż siedmiu gitarzystów i fajnie byłoby to podzielić, bo scena wszystkich nie zmieści. Bywają dni, kiedy przychodzą goście i proszą o mikrofon, bo chcą zaśpiewać. Fajnie w jamie jest to, że nie zawsze trzeba mieć instrument. To społeczna inicjatywa, coś dla muzyki i ludzi, chodzi o dobrą zabawę – podsumowuje Adam Paciorek, właściciel lokalu.

Chłopaków możecie posłuchać w każdy czwartek w Eliksir Coctail Bar, a może odważycie się na wystąpienie na scenie?

esw