Szymona Jakubowskiego gawędy o przeszłości

Nielegalna kaplica, baligrodzki czołg i śmierć milicjanta

Wydarzenia jakie miały miejsce latem 1975 roku w bieszczadzkich Nowosiółkach omal nie doprowadziły do zbrojnego konfliktu między władzą a miejscowym społeczeństwem. Doszło tu do niezwykłego splotu okoliczności, wśród których mamy  ludzką determinację, upór lokalnych notabli, przypadkową tragedię, wreszcie niemal komedię omyłek. Mogło skończyć się bardzo źle…

Mieszkańcy Zahoczewia i Nowosiółek przez dłuższy czas starali się o legalne zezwolenie na budowę kaplicy. Czasy były jednak takie, ze “ludowa władza” niechętnie patrzyła na powstawanie nowych budowli sakralnych, utrudniając takie inicjatywy jak tylko mogła. Początkowo miejscowi myśleli o rozbudowie przydrożnej kapliczki pw. św. Piotra i Pawła, później jednak postawiono postanowić nieco większą świątynię, jesienią 1974 roku zaczęły się prace porządkowe na miejscu zburzonej cerkwi grekokatolickiej w Zahoczewiu i wypalanie cegieł w cegielni w Hoczwi.

Lokalna władza zareagowała uciążliwymi szykanami. Nagle naliczono parafii „zaległy” za lata poprzednie podatek obrotowy w wysokości 59 tysięcy złotych (przy średniej pensji ok. 2500 złotych kwota znacząca),  „zabezpieczono” na poczet kary deski odłożone na budowę kaplicy. Notable karali również ludzi, którzy byli zaangażowani w projekt budowy, np. cofając pozwolenie na budowę prywatnej betoniarni.

“Prędzej padnę, niż powstanie tu kościół”

W pamięci miejscowych ,jako nieprzejednany wróg budowy świątyni, szczególnie nieprzyjemnie zapisał się mieszkający w Hoczwi, funkcjonariusz Milicji Obywatelskiej z komisariatu w Baligrodzie, starszy sierżant Kazimierz Litera. Z wielką gorliwością przeciwdziałał lokalnej inicjatywie, śledził przygotowania miejscowych do budowie. Publicznie miał powiedzieć: “prędzej ja tu padnę, niż tu powstanie kościół”. Te słowa okazały się tragicznie prorocze.

W nocy 29 lipca 1975 roku starszy sierżant Litera w trakcie pościgu za sprawcami włamania do sklepu w Zahoczewiu został śmiertelnie pobity. Zmarł kilka godzin później w szpitalu w Krakowie. Bandytów szybko złapano. Jak podawały ówczesne „Nowiny” – organ Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej – schwytanie przestępców było w dużej mierze zasługą miejscowych: “Na uwagę zasługuje obywatelska postawa wielu mieszkańców Nowosiółek i Hoczwi, którzy współdziałali z funkcjonariuszami MO i przyczynili się do szybkiego ujęcia obu zbrodniarzy i złodziei […]”. Pogrzeb milicjanta – pierwszy całkowicie świecki w parafii – odbył się 2 sierpnia. Jak pisały “Nowiny”: „[…] pogrzeb przekształcił się w powszechną manifestację uczuć, był potwierdzeniem faktu, że społeczeństwo tej ziemi wysoko sobie ceni trud i wysiłek, najwyższą ofiarę Zmarłego, który w obronie bezpieczeństwa innych, ładu i porządku poświęcił swe młode życie”.

Nocna budowa

Śmierć nieprzejednanego wroga budowy zbiegła się – zupełnie niezamierzenie – z finałem przygotowań do nielegalnego postawienia świątyni. Zaledwie kilka godzin po pogrzebie rozpoczęła się wcześniej zaplanowana budowa. Jej inicjatorzy liczyli się z ostrą reakcją władz. Na wszelki wypadek przygotowano więc projekt specjalnej odezwy do funkcjonariuszy MO, której treść świetnie ilustruje nastroje ludności: “„Drodzy milicjanci. Jak Wam wiadomo staraliśmy się o pozwolenie na budowę kościoła lub jedną z niszczejących cerkwi, ale nam odmówiono. Budujemy ten kościół z materiałów, które kupiliśmy za ciężko zapracowane pieniądze. Za okupacji nie miał wolności cały naród polski, dziś pewien procent Polaków wierzących nie ma pełnej wolności. W Ameryce, Francji i prawie na całym świecie buduje się kościoły w dzień, my niestety pomimo pięknej konstytucji musimy budować w nocy. Prosimy Was byście w tej sytuacji postąpili zgodnie z własnym sumieniem, jako uczciwi Polacy. Wspomnijcie dziś swoje matki, które uczyły Was w dzieciństwie pacierza, wspomnijcie na Wszechmogącego Boga, który nas wszystkich będzie sądził po śmierci. Nie walczcie bracia z nami i nie walczcie z Bogiem. Pozdrawiamy Was serdecznie”.

Przebieg wydarzeń najpełniej przedstawia zapis w miejscowej księdze parafialnej:

– “Wieczorem, o zmroku grupa ściśle wtajemniczonych rozpoczęła ściąganie elementów. Około 22.00 zaczęły nadciągać grupy ludzi. O północy było nas ponad 500 osób. Montaż rozpoczął się około 23.00. Tempo było zadziwiające, budowa rosła w oczach. Noc była wyjątkowo ciemna i mglista. Oświetlenie stanowiły kieszonkowe lampki elektryczne. Gdy ukazywały się w oddali światła samochodów, zawiadamiali o tym obserwatorzy, lampki gasły. Dzięki czujności, budowy nie zauważył milicjant z Baligrodu, który patrolował tę trasę o 23.00 (02.VIII) i 2.00 (03.VIII). Nic nie widział również pracownik Urzędu Bezpieczeństwa – Cieślak, który tamtędy przejeżdżał o 2.00, a stały już krokwie i wieżyczka. Do 11.00 3 sierpnia 1975r. dokonywano poprawek i szklono okno. Około 9.00 rano, w niedzielę (03. VIII) przyjechała milicja z Leska, a za nią z Baligrodu. UB – owiec Cieślak wyszedł z samochodu (inni nie wysiadali) i kazał ludziom zaprzestać pracy, ale go nie usłuchali. Straszył, że przyjedzie milicja z Krosna i Rzeszowa aby przepędzić ludzi, ale nikt więcej nie przyjechał . Od samego rana 3 sierpnia przyjeżdżali ludzie z całej okolicy oraz turyści, przeżywali tam wielką radość ze zwycięstwa wiary i ludzi. Następne dni były czasem pilnowania kościoła przed rozbiórką i represjami Urzędu Bezpieczeństwa. […] Władze postawiły przy szosie znaki zakazu zatrzymywania się, aby kościół nie nabierał rozgłosu przez turystów. Odcinek objęty zakazem, to początek przysiółka Pohulanka, od strony Hoczwi do Podskały, koło Krajewskiego”.

Następnego dnia, 3 sierpnia, o godzinie 11, w ledwie co postawionej kaplicy odprawiona została pierwsza msza. Ale nie był to koniec emocji tego dnia. Wkrótce po okolicy rozniosła się bowiem  wieść, iż w kierunku wsi zmierza… czołg. W rozgorączkowanych, chłopskich głowach pojawiła się pierwsza myśl: “chcą zniszczyć kaplicę!”.  Nerwy brały górę, mało kto myślał racjonalnie, ludność zaczęła przygotowywać się do… siłowego oporu. Zaczynało robić się groźnie.

Czołg

Na baligrodzkim rynku stał wówczas – w charakterze pomnika -unikatowy lekki czołg T-70. Nie do końca jest pewne, c maszyna była pozostałością po walkach z 1944 roku, czy była używana w walkach z UPA w latach 1945-47. Niemniej jednak miał symbolizować wdzięczność dla “wyzwolicielskiej Armii Czerwonej”.  Ponieważ był to unikat, w połowie lat 70. zainteresowała się nim poznańska Wyższa Szkoła Wojsk Pancernych, której szefostwo zapragnęło, by baligrodzki czołg wzbogacił zbiory funkcjonującego przy uczelni Muzeum Broni Pancernej.

Zaczęły się negocjacje i targi, gdyż władze Baligrodu nie chciały się czołgu pozbyć. Poznaniacy zaczęły więc kusić zamianą na… maszynę T-34 grającą “Rudego” w bijącym rekordy popularności serialu “Czterej pancerni i pies”. Lokalne władze ostatecznie zgodziły się, ale nie ze względu wartość oferowanego im w ramach wymiany czołgu. Miejscowi notable zwierzyli tu możliwość ubicia dodatkowego interesu. W zamian zażądali, by wojsko zbudowało m.in. chodniki wokół szkoły i rynku, boisko i ogrodzenie szkoły. Były to czasy, gdy nader często żołnierzy służby zasadniczej wykorzystywano do tego rodzaju prac. Poznaniacy przystali na warunki i w efekcie poborowi z wojsk pancernych realizowali zaszczytny obowiązek obrony ojczyzny poprzez prace budowlane w Baligrodzie.

Wreszcie nadszedł finał “Operacji czołg”, maszynę koleją przetransportowano do Zagórza. Tu jednak wystąpiły nieprzewidziane komplikacje. Okazało się bowiem, że konwój (łącznie ważący ok. 50 ton) nie ma szans na przejechanie przez most, który mógł się zawalić pod takim ciężarem. Wojskowi zdecydowali więc, że maszyna – będąca jeszcze na “chodzie”, zostanie uruchomiona i samodzielnie przeprawi się brodem przez San. Traf chciał, że przygotowania saperów do przeprawy zaobserwowali budowniczy kaplicy. Kojarząc na swój sposób fakty, uznali, że… władza szykuje się do rozprawy z kaplicą. Takie myślenie miało pewne podstawy, gdyż z ust aparatczyków padały pogróżki i zapowiedzi zniszczenia “stodoły”, jak nazywano świątynię.

Przygotowania do… bitwy

Miejscowi postanowili drogo sprzedać swoją skórę. Twardzi bieszczadnicy, z których wielu pamiętało jeszcze frontowe walki, zaczęli przygotowywać plan obrony. Grupa kobiet miała położyć się przed świątynią i stanowić żywą zaporę dla czołgu, mężczyźni szykowali zaś różnego rodzaju środki palne wybuchowe, przygotowywali zasadzki mające uniemożliwić lub chociaż opóźnić szturm.

Następnego dnia mogło być gorąco. Saperzy i pancerniacy gotowi byli do przeprawy, mieszkańcy zaś do zbrojnej walki. I wtedy dopiero ktoś wpadł na prosty, a genialny pomysł. Podejść do wojskowych i zapytać się o co tak naprawdę chodzi. Rozmowy początkowo były trudne, żołnierze po swojemu zasłaniali się tajemnicą wojskową, wkrótce jednak lody przełamano. Gdy sprawa się wyjaśniła, opadły bojowe nastroje, w ruch zaś zamiast butelek z benzyną poszły flaszki z miejscowymi “specjałami” przypieczętowujące niespodziewanie zrodzoną przyjaźń bieszczadzkiej ludności z poznańskimi żołnierzami.

Reperkusje

W publikacji IPN: „Bieszczady w Polsce Ludowej 1944-1989”, Rzeszów 2009, w jednym z artykułów (Piotr Chmielowiec, „Urząd Bezpieczeństwa i Służba Bezpieczeństwa w Bieszczadach. Struktura – ludzie – działalność”.) znajdujemy odnaleziony przez Michała Organa list mieszkańców Nowosiółek, napisany kilka dni po sierpniowej nocy:

– „My mieszkańcy wsi Nowosiółek i  Zahoczewia z gminy Baligród wiemy o umiłowaniu i szczerym szacunku również dla prostego chłopa, dlatego z pełnym zaufaniem zwracamy się do ciebie, pierwszy sekretarzu, w trudnej sprawie, która zaistniała między społeczeństwem wymienionych wiosek i przedstawicielami władzy terenowej na tle budowy kościoła rzym.-kat. w Nowosiółkach. Prosimy o wyznaczenie terminu i przyjęcie delegacji naszego społeczeństwa na osobistą rozmowę w Warszawie, gdyż chcemy poskarżyć się na to, jak traktowano nasze delegacje starające się o zezwolenie na budowę kościoła, jak nie odpisywano na nasze pisma. Tu stwierdzamy szczerze: kościół wybudowaliśmy bez zezwolenia. Jeszcze teraz można to wszystko jakoś naprawić, ale nie ordynarnymi metodami policyjnymi, jakie wobec nas stosują miejscowe władze. My ze swej strony okażemy dobrą wolę, jeśli tylko ktoś zechce z nami rozmawiać. Mieszkańcy wymienionych wsi pozdrawiają z szacunkiem tow. Edwarda Gierka”.

I sekretarz Komitetu Centralnego oficjalnie na list mieszkańców nie zareagował, ale po swojemu zadziałały lokalne władze. Urząd Gminu w Baligrodzie wymierzył Bronisławowi Urbanowi – właścicielowi działki, na której stanął kościół –  grzywnę za przeznaczenie działki pod budowę – według planu działka miała być rolą uprawną. Miał płacić przez dwadzieścia lat po 7.200 złotych rocznie. Sąd Rejonowy w Lesku skazał administratora parafii Hoczew, w której leżą Nowosiółki, ks. Jakubowskiego na 22 miesiące więzienia, wikariusza parafii ks. Brzuszka na 16 miesięcy więzienia (oba wyroki w zawieszeniu). Dodatkowo księży i innych świeckich Urząd Gminy, kolegia i sądy, w kilku rozprawach ukarały grzywnami i kosztami sądowymi w łącznej wysokości: prawie 350.000 zł – najniższa jednostkowa kara to ponad 26.000, najwyższa opiewała na ponad 85.000.

Artykuł został przygotowany w oparciu o tekst Andrzeja Wesoła i ilustracje zamieszczone w czasopiśmie “Podkarpacka Historia” nr. 5-6/2016.

Autor jest wydawcą i redaktorem dwumiesięcznika „Podkarpacka Historia”, periodyku „Z dawnego Rzeszowa” oraz portalu www.podkarpackahistoria.pl. Kontakt: jakubowski@interia.pl.

Fot. Andrzej Wesół, Archiwum Państwowe w Rzeszowie – oddział w Sanoku.

Podpisy:

Most w Huzelach i schodząca do Sanu „przeprawowa” droga, stan z 2010r (fot. A. Wesół)

Baligród – rynek i obecna wersja pomnika – czołg T-34, rok 2009 (fot. A. Wesół)

Jedno-nocna budowla: kościółek w Nowosiółkach (rok 2010) – wieżę dobudowano w latach 90-ych (fot A. Wesół)

Pierwotna wersja pomnika na Baligrodzkim rynku: czołg T-70 (pocztówka z końca lat 60-ych)

Baligród – „turystyczne” wykorzystanie starego czołgu T-70: jako części trybuny honorowej – rozpoczęcie VIII Rajdu Przyjaźni 1961 (fot. arch. PTTK)

Zdjęcia z następnego dnia po zbudowaniu kaplicy (z akt sądowych)

Wycinek z Nowin” nt. śmierci milicjanta

 

Źródła wykorzystane:

Bieszczady w Polsce Ludowej 1944-1989, pr. zb. pod redakcją J. Izdebskiego, K. Kaczmarskiego, M. Krzysztofińskiego, IPN, Rzeszów 2009

Kolarz Beata, Zwycięstwo wiary nad władzą, praca konkursowa, pobrane ze strony: http://uczyc-sie-z-historii.pl/pl/historia-bliska

NOWINY, dziennik PZPR, rocznik 1975, Podkarpacka Biblioteka Cyfrowa, http://www.pbc.rzeszow.pl

Archiwum Państwowe w Rzeszowie, Oddział w Sanoku; Zespół: Sąd Rejonowy w Lesku, sygn. 3