13 października – Dzień Dawcy Szpiku, historie dawców z Sanoka

13 października – Dzień Dawcy Szpiku poniżej przedstawiamy historie dwóch dawców z Sanoka. Edyta Wilk i Daniel Starejki cały czas zaangażowani są rejestrację potencjalnych dawców szpiku. Na swoim przykładzie chcą pokazać, że oddanie szpiku nie jest niebezpieczne dla zdrowia i ratuje życie osobom chorym na białaczkę. Przypominamy, że jeszcze jedna mieszkanka z Sanoka Regina Żołądź, o swojej historii opowiadała tutaj: KLIK

Daniel Starejki:

Kiedy zgłosiłeś ( zarejestrowałeś ) się jako potencjalny dawca szpiku (jak wygląda, przebiega zgłoszenie się)

Był to w lipiec 2013 rok. Na Sanockim rynku odbywała się impreza podczas której z ciekawości podszedłem do namiotu w którym rejestrowano potencjalnych dawców szpiku. Bez dłuższego zastanowienia chętnie się zarejestrowałem, cała procedura trwała około 7 minut. Wypełniłem ankietę z moimi danymi, i pobrałem wymaz z wewnętrznej części policzka. Po miesiącu otrzymałem kartę potencjalnego dawcy szpiku.

Po jakim czasie od rejestracji zadzwonił telefon, jak wyglądało obowiązkowe przygotowanie do dnia oddania szpiku (łącznie z tym że mogłeś pojechać z drugą osobą), jak wyglądały kulisy (hotel, personel itd.), czy bolało, ile trwało?

Po dwóch latach a dokładnie 16.07.2015 dzień przed moimi urodzinami przyszedł list z Fundacji DKMS czy nadal chcę zostać dawcą. Niezwłocznie oddzwoniłem na podany numer telefonu do Fundacji DKMS i oczywiście zgodziłem się bez chwili wahania. Pierwsze badania krwi zrobiłem w Sanoku i zostały wysłane do Warszawy. Po miesiącu dostałem informacje że nie ma przeciwwskazań do pobrania krwiotwórczych komórek macierzystych Cała procedura trwała trzy miesiące. Dwa tygodnie przed oddaniem szpiku wstawiłem się w Krakowie na kolejne badania typu: USG, RTG, EKG. Po tych badaniach spotkałem się z lekarzem który poinformował mnie o całej procedurze pobrania szpiku i wytłumaczył jak przyjmować czynnik wzrostu. ( są to zastrzyki w brzuch.) Czynnik wzrostu przyjmuje się tydzień przed planowanym oddaniem szpiku. Zastrzyki robiłem w domu sobie sam przez 6 dni co dwanaście godzin, to nie boli, ostatni zastrzyk zrobiłem wieczorem już w hotelu w Krakowie , a rano wstawiłem się w szpitalu. Do Krakowa pojechałem z żoną Moniką która towarzyszyła mi podczas tych trzech dni pobytu, hotel był o wysokim standardzie, blisko szpitala miła obsługa więc Fundacja DKMS bardzo dba o dawców. W szpitalu bardzo miło zostałem przyjęty czułem się jak prezydent pełny profesjonalizm. Komórki oddawałem przez dwa dni około 7 godzin dziennie, wygląda to tak jak przetaczanie krwi nie odczuwa się żadnego bólu.

 Co czułeś jak zadzwonił telefon?

Gdy zadzwonił telefon to się ucieszyłem że mogę uratować komuś życie!!!

Jakie były emocje po oddaniu szpiku. (czy dowiedziałeś się gdzie i komu oddałeś cząstkę siebie, czy dostałeś informację, że szpik się przyjął, jakie były wtedy emocje).

Po oddaniu szpiku czekałem na korytarzu na informację od lekarza czy pobrana ilość materiału będzie wystarczająca . W chwili oczekiwania na lekarza rozmawiałem z żoną która mnie wypytywała jak się czuję, i czy coś mnie boli itp.. siedziała tam też młoda dziewczyna z chustą na głowie i po paru minutach przysłuchiwaniu się naszej rozmowie przeprosiła czy może coś powiedzieć, i ze łzami w oczach powiedziała że bardzo ceni takich ludzi jak ja ponieważ ona właśnie była chora na raka krwi i żyje dzięki dawcy czyli takiej osobie jak ja. I dopiero wtedy zrozumiałem jaka to była ważna i bardzo potrzebna decyzja żeby zostać dawcą bo ten drugi człowiek będzie ŻYŁ!!!
Po paru minutach przyszedł lekarz i kazał mi się wstawić na drugi dzień w szpitalu bo materiału jest za mało, oczywiście dostałem na wieczór czynnik wzrostu więc sobie wstrzyknąłem i od rana to samo kilka godzin oddawania szpiku.

Z dniem oddania szpiku nie zamknąłeś tego rozdziału. Chętnie uczestniczysz w Akcjach związanych z promowaniem, edukacją oraz rejestracją potencjalnych dawców szpiku – dlaczego?

Po oddaniu szpiku wiele osób się mnie pyta jak zostać potencjalnym dawcą szpiku. Więc informuję jak i gdzie się zarejestrować , biorę udział w akcjach różnych organizacji i tam rejestruję tych ludzi którzy się zgłaszają. Dlaczego – ponieważ bardzo dużo osób choruje na raka krwi, a jedyną metodą na ich uratowanie jest tylko drugi człowiek!!!

Edyta Wilk

(ostatnie miesiące prowadziła portal Tygodnika Sanockiego)

Moja historia? To po prostu zwykła historia.

Jestem dawcą szpiku. I kropka. Tak na poważnie, to mogłabym zakończyć swoją historię na tym jednym zdaniu.
Bo co tu rozwijać? Świadomie zarejestrowałam się, dowiedziałam się o osobie chorej, potrzebującej moich komórek macierzystych i jakiś czas później pojechałam na zabieg.
Nic szczególnego. Jednak kiedy przypominam sobie tamte chwile, myślę że może warto dodać parę szczegółów. W końcu tylu ludzi nadal boi się, ba nawet wciąż krąży mit, że pobranie to wkłucie w kręgosłup. To po kolei…
Rejestracja
Moje dziecko przyniosło z przedszkola ulotkę zachęcającą do rejestracji, podczas akcji w PWSZ Sanok. Ulotkę mi wręczyło i zapytało, co to jest białaczka. Chciałam jak najdokładniej opowiedzieć córeczce o chorobie i zaczęłam czytać. Wnikliwie przestudiowałam metody pobrania szpiku. Wtedy pomyślałam sobie, że dlaczego jeszcze nie jestem zarejestrowana? Na drugi dzień poszłam na uczelnię i świadomie się zarejestrowałam.
Telefon
Zarejestrowałam się w grudniu 2013 roku, a w lutym (2014) odebrałam telefon z Fundacji DKMS z pytaniem, czy nadal chcę pomoc komuś choremu. Popłakałam się ze wzruszenia. To jakby po raz trzeci dowiedzieć się, że jest się w ciąży…
Procedury nie będę opisywać, szczegółowo wyjaśniona jest TUTAJ. W kwietniu pojechałam do kliniki do Krakowa.
Oddanie szpiku
Bułka z masłem.
Do momentu, kiedy po zabiegu zadzwonili z fundacji z informacją komu oddałam szpik. Po zabiegu dowiadujemy się o narodowości, wieku, płci biorcy.
Słowaczka, moja rówieśnica. Łzy, łzy i łzy.
2 lata oczekiwania na spotkanie
Wiele razy myślałam o mojej Bliźniaczce. Pijąc poranną kawę zastanawiałam się co robi. Zaczęłyśmy wymieniać między sobą listy (oczywiście anonimowo). Okazało się, że ma synka w wieku mojej Młodszej. Bliźniaczka z miesiąca na miesiąc była silniejsza, tylko fryzura przypominała jej o przebytej chorobie. Nieraz robiąc śniadanie dzieciom, wyobrażałam sobie moją Bliźniaczkę szykującą śniadanie synkowi…
Spotkanie
Przyjechała do Sanoka. Nie wiem ile minut stałyśmy spłakane pod domem. Czas się zatrzymał. Trawa pod naszymi stopami dostała ogromną dawkę soli. Okazało się, że obydwie mamy zielone oczy, rude włosy i uwielbiamy czerwone wytrawne wino. Przegadałyśmy dwa dni.
Zrozumiałam co zrobiłam
Dopiero po rozmowach z Martiną dotarło do mnie jak wiele warta była moja decyzja i te kilka godzin w klinice. Choroba była wyniszczająca. Pierwszy szok przeżyli wszyscy, kiedy się okazało, że w rodzinie (Martina ma czworo rodzeństwa) nie ma dawcy. Po drugie Martina się zmieniała i np wracając do domu po chemii, jej mały synek jej nie poznawał i uciekał od niej. Psychicznie zaczynała podupadać. I wtedy dostała wiadomość, że jest dawca…
Dzień dzisiejszy
Trzy lata po oddaniu szpiku. Z Martiną się widujemy co jakiś czas, dzwonimy, piszemy. Normalnie jak to z Bliźniaczką. Jest zdrowa. Budują dom. Synek chodzi do szkoły, mąż do pracy. Niczym nie wyróżniająca się rodzina. No poza tym, co przeżyli.
A ja? Moje życie nieco zmieniło oddanie szpiku. Zaczęłam brać udział w akcjach DKMS i rejestrować potencjalnych dawców szpiku, współpracuję również jako wolontariusz ze stowarzyszeniem SANITAS. Wiem, że dzięki temu następne osoby z okolic Sanoka również pomogły swoim Bliźniakom. W tym względzie moje życie procentuje…
A reszta jest bez zmian. Zielonooka, ruda, nieco szalona matka, co czasem notuje, czasem gotuje, z rzadka sprząta… Zawsze uzbrojona w specyficzne poczucie humoru.
I wiarę w ludzi…
Edyta Wilk
Do tematu jeszcze wrócimy!