„Ekonomik” wśród najlepszych polskich techników wg rankingu Perspektyw

Po pierwsze: nauczyć, po drugie: zainteresować

„Sama podstawa programowa to za mało” – mówi Maria Pospolitak, dyrektor Zespołu Szkół nr 1 im. Karola Adamieckiego, szkoły sklasyfikowanej na 158 miejscu wśród najlepszych techników w kraju, w rozmowie z Małgorzatą Sienkiewicz-Woskowicz.

Nie muszę chyba pytać, jak przyjęła pani tegoroczny ranking Perspektyw. Szkoły z Sanoka nie goszczą w nim zbyt często…

Jestem zachwycona. Jestem nauczycielem trochę z przypadku, ale jeśli już się w coś angażuję, to robię to całym sercem i zależy mi, żeby osiągnąć jak najlepsze wyniki. Od zawsze zależało mi na tym, żeby dzieciaki miały jak najlepsze oceny odzwierciedlające stan wiedzy, żeby szkoła miała jak najlepsze wyniki – i na maturze, i na egzaminach zawodowych. Staram się mobilizować nauczycieli do poszukiwania nowych metod pracy z uczniami, żeby te efekty w pewien sposób „wycisnąć”. Nie udawajmy, że one biorą się z niczego, na nie trzeba zapracować, nieraz ciężko, intensywnie.

Wielu dyrektorów marzy o wysokich miejscach w ogólnopolskich rankingach.

„Ekonomik” wśród najlepszych polskich techników

Jestem realistką, ale mam też marzenia. Mało tego: uważam, że trzeba mieć marzenia, bo wtedy jest szansa, że życie będzie kolorowe. Jednym z moich marzeń, przyznaję, było, żeby w rankingu Perspektyw znaleźć się na jak najwyższej pozycji. Zachwyciło mnie to, owszem, ale i zmobilizowało do dalszej pracy. Uważam, ze to jest początek naszej drogi w rankingu. Spełniło się jedno z moich marzeń, dotyczących szkoły, którą kieruję od 17 lat. To sukces wszystkich nauczycieli, którzy uczą w naszej szkole i dołożyli do tego sukcesu swoje cegiełki. Wspieramy rodziny w wychowaniu młodych ludzi, mobilizujemy młodzież do pracy, Najskuteczniejsze jest, kiedy uda nam się zachęcić ich, szczerze zainteresować jakimś problemem – to daje najlepsze efekty. Wiele można osiągnąć, jeżeli się rzeczywiście chce coś zrobić i jeżeli coś się w tym kierunku naprawdę robi. Im więcej zrobisz, tym większa szansa na sukces.

Czy rankingi pomagają nauczycielom, dyrektorom szkół w pracy?

Z jednej strony: szczęście wielkie. Jednak kiedy patrzę na szkoły, które mają wyższe miejsca, to trochę zazdroszczę. Staram się analizować nie tylko ranking miejsc, ale patrzę na wyniki matur i egzaminów zawodowych, patrzę, pod jakim względem są od nas lepsi, i analizuję, w czym my mamy szansę być lepszymi od nich, żeby znaleźć się w tym rankingu wyżej. Konsekwentna praca wszystkich, niezaniżanie wymagań wobec naszych uczniów dało efekt i ostatecznie wpłynęło na naszą pozycję. Tutaj trzeba jeszcze podkreślić, że te wyniki osiągnęliśmy także dzięki naszym absolwentom z roku 2017 – to oni świetnie zdali i maturę, i egzaminy zawodowe. Mam nadzieję, że ten sukces zmobilizuje tych, którzy w tym roku uczą się w naszej szkole. Bardzo fajnie jest być absolwentem dobrej szkoły, na pewno lepiej, niż być absolwentem słabej szkoły.

Nie uczycie pod wytyczne rankingu, prawda? Wysokie miejsce zdarzyło się „przy okazji”…

To miejsce w rankingu jest oczywiście spełnieniem marzeń, ale przede wszystkim koncentrujemy się, żeby zrealizować podstawę programową. Z tym, że sama podstawa programowa to za mało. Trzeba robić coś więcej. W ubiegłym roku mieliśmy trzech finalistów olimpiad. Mieliśmy fenomenalne wyniki egzaminów zawodowych. Gdy odebrałam wyniki, od razu wiedziałam, że to jest to, o co mi chodziło – te wyniki były rewelacyjne! Żeby takie wyniki osiągnąć, trzeba dać dzieciakom znacznie więcej, niż podstawa programowa. Podstawa to minimum, a my się staramy dać im znacznie więcej. Między innymi po to piszemy projekty, zdobywamy fundusze zewnętrzne, organizujemy dodatkowe szkolenia, zawodowe i ogólnokształcące. Także i po to piszemy projekty, żeby dzieciaki wyjeżdżały na staże zagraniczne i doskonaliły swoją znajomość języka angielskiego, a to się z kolei przekłada na wyniki matury. Wyniki matury to miejsce w rankingu. Cóż więcej można powiedzieć? Wszystko jest ze sobą powiązane. Miejsce w rankingu świadczy, że robimy dużo i że jesteśmy lepsi od wielu, wielu innych szkół w Polsce.

Mamy do czynienia z renesansem szkolnictwa zawodowego po wielu latach zaniedbań w tej dziedzinie. Z pani wieloletniego doświadczenia w kierowaniu szkołą: co by pani zreformowała w szkolnictwie zawodowym, gdyby dano pani wolną rękę?

Wydaje mi się, że powinna być ścisła współpraca szkoły zawodowej z pracodawcami. Pracodawcy powinni być zainteresowani tym, żeby młodzież kończąca szkołę i przygotowująca się do wejścia na rynek pracy, miała i wiedzę, i umiejętności na jak najwyższym poziomie. W związku z tym widzę tutaj dużą role praktyk zawodowych, odbywanych u pracodawców, ale także rolę różnego rodzaju staży. W ramach projektów organizujemy dla naszych uczniów staże, podczas których dzieci mogą bliżej poznać zasady funkcjonowania firm w ich naturalnym środowisku, także w Polsce, ale i za granicą. Dzięki stażom poszerzamy poziom umiejętności zawodowych. Czy wszystkie firmy biorą młodzież na praktyki? Nie. Niektóre firmy owszem, tak, można im powierzać uczniów, nawet co miesiąc, ale jest niemało takich, które nie są zainteresowane. Na przykład te, które swoje władze zwierzchnie maja poza Sanokiem i powiatem sanockim. Uważam, ze wysoki poziom kształcenia w szkołach to jedno, ale tez na tym poziomie umiejętności przyszłych absolwentów powinno zależeć nie tylko szkole, ale powinno zależeć wszystkim nam, włącznie z pracodawcami. Pracodawca sam powinien chcieć, aby osoba, która kończy szkołę i stara się o pracę, była tak dobrze przygotowana, że staje przy maszynie, siada na stanowisku pracy i wykonuje pracę od razu, a nie całymi tygodniami uczy się, przygotowuje, a i tak często zniechęcają się albo pracodawca, albo młody pracownik. Przy „wypoziomowaniu” szkolnictwa zawodowego ogromną rolę do odegrania mają pracodawcy.

Otrzymują państwo pozytywne sygnały z rynku pracy? Od pracodawców?

Są profile kształcenia, których adepci bez większych trudności trafiają na praktyki zawodowe, na przykład technik żywienia czy hotelarstwo. Inne mają gorzej. Na przykład technikum ekonomiczne. Nawet opiekunowie praktyk, jeśli już uczniowie trafią na praktykę, mają wątpliwości lub obawy, czy do wszystkich informacji można praktykanta dopuścić, bo przecież funkcjonuje ustawa o ochronie danych osobowych i w związku z tym nasuwa się szereg pytań. Pracodawcy obawiają się, czy dostęp praktykanta do wszystkich danych jest wskazany, a jeśli tak, to kto odpowie za to, gdy pewne dane wrażliwe pojawią się poza firmą. Trudniej jest ulokować młodzież z technikum ekonomicznego na wartościowej praktyce, niż młodzież z kierunków technik żywienia czy hotelarstwo. Co roku poszukujemy dobrych miejsc dla uczniów naszego technikum logistycznego. Od kilku lat prowadzimy firmę symulacyjną, ale to za mało, żeby nauczyć się praktycznego zawodu. Uczeń powinien skonfrontować swoją wiedzę z praktyką i podczas tej konfrontacji odpowiedzieć samemu sobie na pytanie: czy był sens uczyć się tego wszystkiego? Czy to rzeczywiście znajduje zastosowanie w konkretnych firmach, w konkretnych działaniach?