Tratwa nas czeka? Dziewięć lat temu zmarł Marian Pankowski

W ubiegłym roku obchodziliśmy setną rocznicę urodzin profesora Mariana Pankowskiego, pisarza europejskiego formatu rodem z Sanoka – w czasach „żelaznej kurtyny” ambasadora polskiej literatury na Zachodzie. Kilka dni temu, 3 kwietnia, minęło dziewięć lat od jego śmierci.

Pankowski przez całe swoje twórcze życie wnikliwie obserwował europejską cywilizację. Mocno uwikłany w historię XX wieku – przede wszystkim jako więzień obozów koncentracyjnych, potem emigrant – wypowiadał się poprzez literaturę nie tylko jako świadek swoich czasów, lecz przede wszystkim jako kontrowersyjny komentator i śmiały diagnosta. O doświadczeniach obozowych pisał z niepozostawiającą złudzeń co do natury ludzkiej szczerością: ukazując codzienność zdegradowanej egzystencji więźniów, ich upodlenie i oswajanie się ze złem.

Jedna z ostatnich powieści Mariana Pankowskiego nosi tytuł „Tratwa nas czeka”. Fenomen tej niewielkiej, wydanej dziesięć lat temu książeczki polega na olbrzymiej kondensacji tematów, bliskich autorowi przez dziesięciolecia. Z obserwacji dziewięćdziesięcioletniego pisarza wyłania się obraz współczesnego świata, pełnego chaosu, nierzadko infantylnego, łaknącego elegancji i luksusu, jednak wspartego na lichych i jedynie pozornie spójnych fundamentach.

„Tratwa nas czeka” kończy się alarmem, przekazywanym przez megafony na plaży. Głos stróża prawa wykrzykuje taki oto komunikat: „Natychmiast! I to już! Opuścić plażę! Idzie na was, nie wiadomo skąd, Wielka Woda!” Ratuj się, kto może! W Ardeny! W Ardeny! Tam wasza ostatnia deska ratunku! W górach was fala nie porwie… Tam drzew a drzew… Starczy dla was… i dla nas… na supertratwy! Uciekajcie!”

Finał powieści bardzo swobodnie łączy się z chaosem przedstawionego przez autora świata. W nadchodzącą katastrofę trudno uwierzyć bohaterom, oderwanym od codziennych zajęć. A może to tylko film? Niegroźny happening?

Tratwa nas czeka?

Warto sięgnąć do półki z książkami Mariana Pankowskiego.

msw