Żłobek to nie przechowalnia. Z okazji Dnia Edukacji Narodowej rozmawiamy z wieloletnią pedagog
Ewą Żytką – Rydosz

 

14 października obchodziliśmy Dzień Edukacji Narodowej. Z tej okazji spotkaliśmy się z wieloletnią nauczycielką języka polskiego, Ewa Żytka-Rydosz, która w poprzednim roku szkolnym była dyrektorem szkoły podstawowej w Odrzechowej, a obecnie dowodzi sanockim żłobkiem nr 2.

 

Ewa, czego ci życzyć z okazji Dnia Edukacji Narodowej?

Zdrowia dla mnie i dla rodziny. Spokojnej pracy! I tego by moje pomysły się ziściły. Pomysłów mam wiele. Praca w żłobku jest nieco inna niż w szkole, ale to również praca dla dobra dzieci i ich rodziców. Chciałabym, aby moje dzieciaczki miały jak najlepsze warunki do rozwoju.

Porozmawiajmy o pomysłach. Chciałaś zgłosić żłobek do projektu Maluch +, ale napotkałaś trudności.

Niestety tak. Jest bardzo mało projektów, które dedykowane są żłobkom. Przedszkola i szkoły mogą ubiegać się o wiele dotacji, żłobki niestety nie. Gdyby udało się uruchomić program Maluch +, to ilość dzieci, które mogłyby uczęszczać do żłobka zwiększyłaby się o ponad 20. Obecnie mamy możliwość opiekowania się 86 maluchami. Udało by nam się stworzyć dodatkową grupę lub grupy istniejące powiększyć. Listę rezerwową mamy długą, nie tylko z samego miasta Sanoka. Zapotrzebowanie jest, ale nie możemy brać udziału w tym projekcie.

Dlaczego?

 

Aby spełnić warunki projektu Maluch + musielibyśmy przyjmować dzieci z terenu miasta w konkretnej ilości przez kilka następnych lat. Niestety mieszkańcy wiosek ościennych np. Trepczy czy Płowiec mimo chęci umieszczenia dzieci w naszym żłobku, „nie łapią” się w ramy projektu. A szkoda. Gdyby poszerzyć granice miasta ten problem by zniknął. Zniknęłoby inne zjawisko czyli pozameldowywanie się, by dziecko oddać do żłobka. Dzieci z miasta Sanoka są przyjmowane w pierwszej kolejności – taki mamy regulamin. Ten czynnik, który w tym momencie nas wykluczył ze wspomnianego  projektu, byłby naszym atutem. Gdyby nie udało się utrzymać tej ilości dzieci,  musielibyśmy zwrócić środki z projektu. Mam nadzieję, że w przyszłym roku, jednak uda się przystąpić do projektu.

Potrzeby są. Powiększenie żłobka, zwiększenie ilości miejsc i co jeszcze pilnego, bieżącego?

Najważniejsza jest wymiana kanalizacji. Większość kanalizacji pozostaje bez modernizacji od początku istnienia budynku. Niestety chwilami zapachy, zwłaszcza w gorące dni, dochodzące z łazienki nie są przyjemne. Druga pilna rzecz to wymiana elektryki. Przewody często się przepalają. Nie ma sensu modernizacji łazienek, czyli np. wymiany płytek, które trzeba będzie później skuć, kiedy naprawdę wysiądzie kanalizacja. To jest pilne i wymagające zdecydowanych działań. Jeśli chcemy by żłobek spełniał wymagania, które stawia przed nami XXI w to jest niezbędne.

Nie tylko budynek domaga się remontu.

Moim marzeniem jest stworzenie ogrodu sensorycznego na zewnątrz. Coraz rzadziej dzieci biegają boso po trawie, spacerują po piasku czy kamyczkach, nie mają kontaktu np. z korą drzew. Taki ogród sensoryczny zapewnił by im doznania, których teraz  dzieciom brakuje. Taka stymulacja powinna zaczynać się od najmłodszych lat. Zmysły dotyku, wzroku, powonienia, wszytko powinno być jednocześnie rozwijane. Im wcześniej tym lepiej. Edukacja zaczyna się od wczesnego dzieciństwa. Jeżeli na tym poziomie o nią zadbamy, będziemy mieć zdolnych przedszkolaków, utalentowanych uczniów i wybitnych studentów. Mamy marzenie by powstał również kawałek kwietnej łąki. Jest miejsce i warto je zagospodarować tak, aby służyło maluchom, a potem mam nadzieję ich dzieciom i ich dzieciom… Dzieci to nasze wspólne dobro.  Będziemy również  się starali o 1 % podatku, od firm , które z chęcią bym wymieniła jako fundatorów wspomnianego ogrodu sensorycznego. Mamy chęci by działać! Szukamy sponsorów, dotacji, projektów – każdemu na pewno się przyjrzę i postaram wdrożyć, jeżeli tylko będziemy spełniać warunki.

Oprócz dużych projektów, są potrzeby może mniejsze, niemniej ważne.

Dokładnie. Akurat mamy zepsute żelazko, brakuje jednego łóżeczka, cieknie lodówka. To może nie są bardzo kosztowne rzeczy, ale niezbędne. Sprzedajemy „cegiełki” np. kartki ręcznie robione na specjalne okazję, przez jedną mamę i składamy pieniążki na bieżące potrzeby. Sporo jest dobrych ludzi, którzy pomagają – tak jak mogą.  Nie ukrywam, że szukamy sponsorów. Niedługo będziemy musieli wymienić lodówkę, by bezpiecznie przechowywać żywność. Pukam gdzie się da, by mali sanoczanie byli jak najlepiej zaopiekowani. Żłobek to nie jest przechowalnia dzieci, a miejsce które ma rozwijać i kształcić przyszłych uczniów.

Rozmawiała Edyta Wilk