Zwolnij, bo dotykasz wiele, ale nic nie czujesz

 

Dominik Muszyński gra na wszelkiego rodzaju instrumentach perkusyjnych, w szczególności na bębnach (conga i djembe). Współzałożyciel i lider znanej nam formacji WADADA. W ciągu 20 lat działalności scenicznej, zagrał kilkadziesiąt tras koncertowych i ponad 1500 koncertów z zespołami: Czerwie, Habakuk, Słoma i „Bębnoluby”, Jacek Kleyff i „Orkiestra Na Zdrowie”, Muniek Staszczyk, Pudelsi, Justyna Steczkowska, R.S.C., Janusz Janina Iwański, Tomasz Żółtko, Rysiek Bazarnik i „Garkofonia”, Stanisław Domarski. Jednak muzyka to część jego życia. Dominik jest również terapeutą, a w związku z przeciągającą się pandemią, zaprosiliśmy go na rozmowę.

 

Przybliż czytelnikom, czym się zajmujesz?

 

Od 4 lat związany jestem z Prywatnym Centrum Terapii Uzależnień w Koninkach, gdzie pracuję jako terapeuta i muzykoterapeuta. Jestem po własnej terapii związanej z uzależnieniem ciesząc się od paru dobrych lat trzeźwością i świadomym życiem. Jestem absolwentem Centrum Aktywnego Rozwoju i Edukacji Brok Szkoły Terapeutów Uzależnień w drodze certyfikacji. Obecnie uczę się w Instytucie Gestalt w Krakowie. Dodatkowo pracuję jako terapeuta w Ośrodku Leczenia Uzależnień Terapiabieszczady w Łukawicy. Psychoterapia stała się moją pasją i darem od życia i gdybym nie doświadczył uzależnienia zapewne nie doświadczył bym jej mocy i wiedzy, jaką ciągle poznaję. Pracuję nie tylko z pacjentami uzależnionymi ale też współuzależnionymi jak i DDA (Dorosłych Dzieci Alkoholików) lub DDD (dorosłego dziecka z rodziny dysfunkcyjnej). Docelowo nie tylko wiążę moją pracę z uzależnieniami ale też z pracą nad pełną akceptacją, auto miłością w trakcie ważnych momentów w życiu takich jak rozstanie czy żal po stracie. Prowadzę też własny gabinet – Pogoda Ducha, który mieści się w Lubeni pod Rzeszowem.

 

Zwolnij, bo dotykasz wiele, ale nic nie czujeszUżywasz bębna jako narzędzia pomocnego przy terapii. Mamy moim zdaniem nieciekawe czasy, jesteśmy zamknięci w domach, dzieci żyją odizolowane od świata. Czy polecałbyś bęben jako narzędzie radzenia sobie z  negatywnymi emocjami?

 

Wiesz nie do końca mogę się z Tobą zgodzić, rozumiem że to dla Ciebie są nieciekawe czasy, natomiast dla mnie są to bardzo ciekawe czasy, w których wiele osób ma szansę się zatrzymać i spojrzeć na siebie by popracować z lękiem który wiele może powiedzieć o nas samych. Przyglądając się ludzkim reakcjom, zauważam dwie tendencję jedni traktują ten czas bardzo owocnie i rozwojowo, a drudzy niestety zdominowani są przez lęk mnożą obawy. Ci pierwsi nie próżnowali i odrabiali lekcje związane z duchowością, czyli zadbali o to jak „być”, a Ci drudzy pędzili w iluzji zapewniając sobie tylko jak „mieć”. Ten podział jest bardzo ogólny oczywiście jest więcej ciekawych zachowań, ale to może innym razem. Piszesz o tym że dzieci są odizolowane od świata, ale jest druga strona medalu mają szansę spotkać swoich rodziców, którzy siłą rzeczy mają więcej czasu.

Pytasz o emocje i roli bębna używając sformułowania „negatywne emocje”. Zacznę od końca by dotrzeć do bębna, uważam że emocje negatywne nie istnieją, jest to niestety powtarzana introjekcja (przekonanie kluczowe) wszystkie emocje są prawidłowe i potrzebne, służą do informowania nas o tym co się w nas dzieje, odkładanie ich na bok niczemu dobremu nie służy, ponieważ albo wrócą ze wzmożoną siłą, albo odłożą się w ciele czego skutkiem może być choroba. Takie uczucie jak np. złość, która przez wiele osób traktowana jest z niechęcią tak naprawdę jest naszym wielkim sprzymierzeńcem za sprawą którego budujemy granice naszego prawdziwego „ JA”.  Smutek pozwala nam spotkać się samym z sobą, by przepracować trudny moment i doświadczyć refleksji. Wstyd tak naprawdę nie istnieje. Jest to inaczej lęk przed odrzuceniem od społeczności, lęk natomiast jest po to by ratować nam życie kiedyś przed  groźnymi zwierzętami, czy innymi ludźmi,  przed tym żeby nie rozjechał nas samochód…

Co do roli bębna w terapii to bardziej widzę go jako narzędzie które pozwala wejść głębiej w emocje w te trudne też. Można użyć tego narzędzia, by rozładować napięcie, albo kiedy doskwiera znużenie to świetnie można się pobudzić za pomocą pewnych częstotliwości. Bardzo cenne w pracy z bębnem obręczowym jest umiejętność zatrzymywania myśli, gdyż w naszej głowie umieszczony jest „dręczyciel” który wysyła nam myśli związane z przeszłością albo z przyszłością. Jedno i drugie to fikcja, iluzja, w którą niestety wchodzimy i przestajemy być TU i TERAZ, czyli robimy wszystko by nie być szczęśliwymi, gdyż szczęście może wydarzyć się tylko w tym momencie – TU i TERAZ. Bębny ale i nie tylko bo i sport ekstremalny, sztuka, seks, techniki oddechowe czy medytacja robią nam dobrze bo odcinają władzę „dręczycielowi” i zatrzymują nas TU i TERAZ przynajmniej na chwile. Gra na bębnie pozwala na głębokie zanurzenie się w sobie i odcięcie się od przeszłości i przyszłości.

 

Co daje człowiekowi rytm?

Przede wszystkim przypomina że jest pulsującą częścią wszechświata, bo jedną wspólną znaną cechą wszystkiego czyli materii ożywionej i nieożywionej na poziomie atomu jest puls (drgania) czyli rytm.

 

Czy zauważasz wzrost osób potrzebujących terapii – przez pandemię?

Mogę wypowiedzieć się w temacie terapii uzależnień rzecz jasna. Tak, zauważam wzrost głównie u „nawrotowców” czyli ponowne powroty do używek i kompulsji po odbytej już terapii. Myślę że głównym tego powodem jest zatrzymanie przez lockdown kompulsywnych (nałogowych) czynności takich jak praca, ciągła mechaniczna aktywność, pęd ku iluzji „doskonałości” a tu bach… niespodzianka trzeba spędzić większość czasu z żoną, mężem, dziećmi no i co najgorsze z sobą samym. A to okazuje się poważna nieodrobiona lekcja. Ten czas to wspaniała okazja, by zrobić korektę co poszło nie tak? Może to co dotychczas uprawiałem nie było trzeźwieniem czyli świadomym powrotem do życia tylko tymczasową formą przeczekania na „d… ścisku”, abstynencją która szybko znalazła sobie zamiennik w postaci kompulsywnych ucieczkowych zachowań, takich jak pracoholizm. Jednym z głównych problemów nękających nas w obecnym czasie jest 'przebodźcowanie” naszych zmysłów które w efekcie gotują nam mózgi i odcinają nas od pełnego przeżywania emocji krótko mówiąc tracimy uważność na życie. Można to zauważyć po wzroście zainteresowania różnego rodzaju szkołami Mindfulness (trening uważności) które na nowo przypominają nam że szczęście jest tylko w tym momencie więc zwolnij bo dotykasz wiele ale nic nie czujesz, zamiast pożreć w ciągu 1 minuty kilo truskawek można delektować się w tym czasie jedną zaczynając od oglądnięcia jej, powąchania by wreszcie zrobić mały kęs i zostać z nim potem kolejny i kolejny… ta metafora dotyczy każdej dziedziny życia od seksu po zakupy od narodzin po śmierć.

Rozmawiała Edyta Wilk