Władysław Kojder – ofiara mordu niewyjaśnionego do dzisiaj

Władysław Kojder – ofiara mordu niewyjaśnionego do dzisiajBył jednym z czołowych działaczy ruchu ludowego na dzisiejszym Podkarpaciu. Widziano w nim następcę samego Wincentego Witosa. Motywy i okoliczności jego porwania, później zamordowania we wrześniu 1945 roku do dzisiaj nie zostały w pełni wyjaśnione.

Władysław Kojder urodził się w Grzęsce – cztery kilometry od Przeworska – w średniozamożnej, jak na ówczesne warunki, wielodzietnej rodzinie chłopskiej, 14 kwietnia 1902 roku. Był najmłodszy z siedmiorga rodzeństwa. Jego rodzice Tomasz i Anna gospodarzyli na 7 morgach ziemi. Ojciec, mający ukończoną tylko szkołę powszechną, zaliczany był do jednych z najświatlejszych, okolicznych mieszkańców. Aktywnie udzielał się w ruchu ludowym, przez czternaście lat był wójtem gminy.

Ludowiec z krwi i kości

– Do lat prawie dwudziestu nie wychodziłem poza dom. Sporo czytałem, po prostu wszystko. Rzeczy wartościowe i bezużyteczne, nie mając wskazówek i sam nie umiejąc odróżnić i zrobić wyraźnej granicy między złem a dobrem, Czytanie też wszystkiego co wpadło pod rękę – czytanie, które można nazwać zachłannem, stało się oknem, przez które wyglądałem na szeroki świat – przez życie ludzi i to co było poza domem – pisał w listach do Aurelii, swej przyszłej żony, na przełomie 1932 i 33 roku.

Młody Władysław najpierw chodził do szkoły powszechnej w rodzinnej Grzęsce, później do szkoły rolniczej w Pilźnie. Śladami ojca szybko zaczął udzielać w ruchu ludowym. Współzakładał tutejsze koło Małopolskiego Związku Młodzieży przy Małopolskim Towarzystwie Rolniczym, później przekształcone w koło Związku Młodzieży Wiejskiej RP „Wici”. W ZMW pełnił później różne funkcje, łącznie z prezesowaniem Zarządowi Wojewódzkiemu „Wici” we Lwowie.

Od młodych lat Kojder pisywał do wielu tytułów ludowej prasy: „Wieści”, „Znicza”, „Młodej Myśli Ludowej”, „Czasopisma Spółdzielni Rolniczych”. Prowadził pamiętnik, był bardzo aktywny w ruchu spółdzielczym i samokształceniowym, współorganizował m.in. Okręgową Spółdzielnię Mleczarską, kółka rolnicze, Związek Plantatorów, „Społem”. W latach 30. XX wieku był już liderem ludowców w ówczesnej Małopolsce wschodniej, zaangażowanym w strajki chłopskie i antysanacyjne protesty, za co był aresztowany i sądzony przez ówczesne władze.

„Trzaska”

W sierpniu 1939 roku, w obliczu nadciągającej zawieruchy wojennej Władysław został zmobilizowany do stacjonującego w podprzemyskich Pikulicach 10 Pułku Artylerii Ciężkiej. Kampanię wrześniową odbył w stopniu plutonowego. Po rozformowaniu jednostki i uniknięciu niewoli Kojderowi 10 października wrócił do domu, od razy angażując się w antyhitlerowską konspirację.

Został kierownikiem ROCH-a (konspiracyjnego Stronnictwa Ludowego) na Małopolskę środkową. Działał pod pseudonimami „Trzaska”, „Zawieja” i „Grab”. Na podległym mu terenie udało się uruchomić podziemną drukarnię, gdzie wydawane były ludowe pisma „Podorywka” i „Wieści”, w mleczarni w Grzęsce zainstalowany był odbiorczy aparat radiowy.
Kojder był także bardzo zaangażowany w organizację tajnego nauczania, zbiórki pieniędzy na działalność konspiracyjną, aktywny współudział w tworzeniu ludowych formacji zbrojnych, które później przyjęły nazwę „Batalionów Chłopskich” i stały się jedną z największych organizacji podziemnych. Gdy kończyła się niemiecka okupacja Kojder z energią powrócił do legalnej działalności w odradzającym się ruchu ludowym, szybko stając się jedną z jego czołowych postaci.

Porwanie i zabójstwo

16 września 1945 roku Władysław Kojder brał udział w pierwszym Zjeździe Okręgowym Polskiego Stronnictwa Ludowego w Krakowie. Został wybranym wiceprezesem okręgowych struktur partii i zastępcą ciężko chorego Wincentego Witosa. Powszechnie był uważany za następcę trzykrotnego premiera.

17 września wczesnym popołudniem, po załatwieniu spraw związanych z objętą funkcją, Kojder wrócił do Grzęski. Zajął się pracami w gospodarstwie, koszeniem łąki. Wieczorem pod dom zajechał samochód z uzbrojonymi ludźmi. W momencie napadu jedyną – obok Władysława – dorosłą osobą w domu była Zofia Drąg, gosposia Kojdrów. Kojder został zabrany przez napastników.

Niedługo później zaalarmowana, miejscowa młodzież ruszyła w kierunku, gdzie uciekli napastnicy. Po przebiegnięciu 150 metrów w kierunku szosy Przeworsk-Łańcut uczestnicy pościgu natknęli się na człowieka, który zaczął do nich strzelać. Następnego dnia w pobliżu znaleziono nową, wojskową czapkę, bez orzełka, z metką łódzkich zakładów krawieckich.
Brat Władysława – Stanisław – natychmiast powiadomił o zdarzeniu przeworski Urząd Bezpieczeństwa. Nikt jednak z funkcjonariuszy do Grzęski się nie pofatygował.

Prowadzone przez rodzinę i przyjaciół poszukiwania nie przyniosły efektów. Później działacze PSL ustalili, że przewodnikiem grupy napastników miał być sekretarz PPR w Przeworsku o nazwisku Frylich wskazujący drogę do domu Kojdera. Byli członkowie Batalionów Chłopskich mieli ustalić, że porwanego wojskowym samochodem przewieziono najpierw do Rzeszowa, skąd następnie zabrano w lasy świlczańskie, gdzie dokonano egzekucji.

Z późniejszych ustaleń wiemy, że kilka dni po zdarzeniu na świeży grób natrafiły miejscowe dzieci pasące w pobliżu krowy. Przy zwłokach nie znaleziono dokumentów. Zabitego ludowca – jako NN – pochowanego na cmentarzu w Rudnej Małej. Dopiero w styczniu 1946 roku, po kilku miesiącach bezskutecznych poszukiwań, Aurelii Kojder okazano w rzeszowskiej prokuraturze znalezione przy zabitym rzeczy: chusteczkę do nosa, szelki i inne. Kobieta rozpoznaje własność męża. Dopiero wiosną 1946 dochodzi do ekshumacji zwłok i uroczystego pogrzebu w Przeworsku. W czasie oględzin zwłok ustalono, że do Kojdera oddano 27 strzałów. 10 kul trafiło w tył głowy, 17 z bok. Nie była to więc przypadkowa zbrodnia, lecz zaplanowana egzekucja…

Sprawa porwania Kojdera wzburzyła środowiska ludowe. Na kolejnych zebraniach i zjazdach domagano się od władz wyjaśnienia losu działacza. Pogrzeb Władysława Kojdera 1 czerwca 1946 roku w Przeworsku stał się ogromną manifestacją. Ludowe gazety pisały, że wzięło w nim udział 25-30 tysięcy chłopów, żałobny pochód rozwinął się na długość pięciu kilometrów, od Grzęski po Przeworsk, w tłumie powiewało blisko 200 ludowych sztandarów.

Kontrowersje

Winą za porwanie i zamordowanie Władysława Kojdera powszechnie obarczano – i do dzisiaj uważa się to za pewnik – organa Urzędu Bezpieczeństwa. Zwłaszcza, że w połowie lat 40. podobnych przypadków było znacznie więcej. Na żądanie posłów Polskiego Stronnictwa Ludowego powołana została specjalna komisja mająca zająć się wyjaśnieniem skrytobójczych mordów popełnionych na działaczach PSL, nigdy jednak nie podjęła ona pracy. W oficjalnej propagandzie jego śmierć przypisywano jednak antykomunistycznemu podziemiu. Niemal we wszystkich publikacjach z okresu PRL Kojdera przestawiano jako zwolennika współpracy z nowymi władzami oraz ofiarę „niezidentyfikowanej bandy reakcyjnej”.

Bardziej sensowne wydaje się natomiast zastanowienie nad motywem porwania i zamordowania Kojdera. Czy istniał jeszcze jakiś inny powód poza jego działalnością w PSL? Nie można wykluczyć, że bezpośrednim motywem mogła być też zemsta za działalność Kojdera w czasie okupacji. Sprawa wymaga szczegółowych badań, ale jest pewne, iż „Trzaska” związany był z podziemnym wymiarem sprawiedliwości, tropiącym i karzącym zarówno zdrajców i kolaborantów, jak również pospolitych bandytów. A nawet odgrywał tu istotną rolę. W opracowanym na początku lat 80. XX wieku przez Barbarę Mrus we współpracy z niedawno zmarłym synem działacza – Andrzejem – maszynopisie pracy „Władysław Kojder. Historia życia i działalności” czytamy m.in.:
„… z tą plagą walczył również Ruch Ludowy, wykrywając zdrajców, zbierając dowody ich zbrodniczej działalności, uzyskując na nich wyroki sądów podziemnych i je wykonując. „Trzaska” był nie tylko o wszystkich takich wypadkach informowany, ale osobiście kierował ważniejszymi dochodzeniami w sprawie zdrajców i miał decydujący głos w zakresie stosowania kar”.

Czy bezpośrednim powodem porwania i zabójstwa Władysława Kojdera była więc zemsta? Jeżeli tak to czyja i z jakiego powodu? Tego nie dowiemy się już zapewne nigdy. Morderstwo na wybitnym działaczu Polskiego Stronnictwa Ludowego pozostanie jedna z nierozwikłanych zagadek najnowszej historii Polski. Relacje świadków i powszechne przekonanie jakie panowało po porwaniu i śmierci Kojdera zdecyduje wskazuje na UB lub osoby z nim powiązane. W 1981 roku ktoś położył na grobie ludowca tekturową tabliczkę z napisem: „Boże! Żyłem bo chciałeś, zamordowali mnie Łężny i Miecz. Kaczor”. Ów Łężny był szefem powiatowym UB w Przeworsku, zaś Kaczor wicestarostą i sekretarzem Polskiej Partii Robotniczej.

Autor jest redaktorem naczelnym czasopisma „Podkarpacka Historia” i wydawcą książek o tematyce regionalnej. Kontakt: redakcja@podkarpackahistoria.pl