Pasja pisania

Zapraszamy do zapoznania się z wywiadem, którego udzielił nam Franciszek Oberc, autor wydanej w ubiegłym roku książki pt. „Kultura w Sanoku. Sanoczanie w kulturze. 1990-2020”. Warto przypomnieć, że niestrudzony kronikarz rozmaitych przejawów życia miasta zasiadł w 1991 r. w radzie redakcyjnej „TS” i publikował na łamach naszego pisma na początku jego wydawania.

Panie Franciszku, jesteśmy po spotkaniu promocyjnym książki. Proszę powiedzieć, dlaczego właściwie poświęcił pan pracę kulturze, a nie np. społeczeństwu czy gospodarce miasta?

W swoim dorobku mam takie tematy, choć nie mogłem ich sam opracować. Np. jest to napisany wspólnie z żoną artykuł i wydany w pracy zbiorowej, który został poświęcony najburzliwszemu okresowi przemian gospodarczych od 1990 r. A dlaczego kultura? Bo uważam, że jest to kwintesencja działalności człowieka. Ogólnie, tworzenie artefaktów w każdej dziedzinie, np. w gospodarczej, a zwłaszcza w kulturze, jest to działalność intelektualna i twórcza, zaś dla mnie to szczyt możliwości człowieka. W moim życiorysie był taki okres, gdy zakładałem i prowadziłem przez 14 lat instytucję, która działała w szeroko pojętym rynku gospodarczym czyli urząd pracy. Natomiast zawsze miałem marzenie, żeby pracować intelektualnie, a ideałem byłoby dla mnie to, że moja praca pokrywałaby się z tym, z czego mam pieniądze.

Osobiście któraś gałąź kultury szczególnie pana pasjonuje czy każda jest obiektem zainteresowania?

Właściwie każda równo mnie ciekawi. Nie uważam się za krytyka. Patrzę na to z punktu widzenia odbioru. Sporo czytam, mam pokaźną bibliotekę, skupiającą publikacje sanockich autorów. Bardzo lubię sztuki plastyczne.

Podczas spotkania wspomniał pan o braku w mieście mecenatu kulturalnego. Czy to oznacza, że powstająca u nas twórczość artystyczna to jednak „sztuka dla sztuki”?

Nie, to jest sztuka dla odbiorców. I dzięki temu, że ludzie nie zrażają się brakiem mecenatu. Tworzenie wynika z głębi człowieka. Bo np. dlaczego ja piszę? Z pasji. I to jest tajemnica powstawania kultury. Jest to potrzeba rodząca się w człowieku. Ktoś odkrywa talent i tworzy. Co do mecenatu, to również wynika z potrzeby kogoś możnego, aby wspierać.

Uważa pan, że jesteśmy w Sanoku wystarczająco ukulturalnieni czy któraś z dziedzin jest deficytowa?

Trudno do tego podchodzić w taki sposób. Tworzy się coś, co wynika z potrzeby twórczości tych ludzi. Spojrzałem ile stron zajmują poszczególne dziedziny w mojej książce i okazuje się, że najwięcej malarstwo. I to widać. Mamy twórców z wszystkich dziedzin. I jeśli ktoś z zewnątrz sięgnie po książkę, to może się zdziwić i zastanowić „skąd tyle talentów?”. Niekiedy są to całe rodziny.

Proszę powiedzieć co przez lata motywuje pana do kronikarstwa i opisywania naszego miasta?

Przyzwyczaiłem się. Stanisław Dobrowolski z Archiwum Państwowego powiedział mi: „to trzeba przestać”. A ja na to: „nie mogę”. Są ludzie, którzy tworzą coś i są pasjonatami. Gdy ich zabraknie, to coś się kończy. Wymienię np. działalność Tomasza Korzeniowskiego, tworzącego Korporację Literacką, czy Tadeusza Ortyla – prezesa oddziału Polskiego Towarzystwa Numizmatycznego. Ja swoje materiały zacząłem zbierać w okresie „Solidarności”. Doszedłem do wniosku, że trzeba do upamiętnić, np. pierwsze wybory z 1989 r. Zachowałem m.in. plakaty wyborcze, w tym z Gustawem Holoubkiem, i to z autografami. Wtedy wszystko trafiało na makulaturę.

Obecnie wolałby pan stworzyć wspomniany suplement do swojego dzieła, a może napisać jeszcze zupełnie coś innego?

Chciałbym. Mam sporo zaawansowanych tekstów, ale już tego nie zrobię. Śmieję się, że jestem taką sanocką Telimeną. Ona w biurku, a ja w komputerze (śmiech). Niegdyś Roman Bańkowski napisał o mnie „Człowiek, który tworzy encyklopedię sanocką” (rozdział książki „Wywiady i opowieści” z 2000 r.). Co do suplementu, nie mówię „nie”. Materiały mam. Teraz przygotowuję wspomnienia osobiste, ale to dla rodziny…

Rozmawiał Piotr Paszkiewicz

Na zdjęciu od lewej: Leszek Puchała (dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej), Franciszek Oberc i Jarosław Serafin (dyrektor Muzeum Historycznego) podczas promocji książki 1 marca 2024 r. Fot. Dariusz Szuwalski